28. "Alkohol"
Po dłuższej chwili Wei Wuxian oderwał się od drugiego mężczyzny, musząc złapać oddech. Patrzył na bruneta przed sobą lekko zamglonym wzrokiem, mając szum w głowie przez mocny alkohol. Mimo to jego umysł właśnie wariował. Mnóstwo myśli właśnie przelatywało mu przez umysł. Nie wiedział co właśnie zrobił i nie chciał nawet tego wiedzieć. Jakby porażony piorunem odskoczył od drugiego mężczyzny, chcąc odejść na bezpieczną odległość. Jego plan pokrzyżował mocny uścisk dłoni jego towarzysza, które z powrotem go do siebie przyciągnęły.
- La-lan... Zha-an... - wymruczał czerwony na twarzy, nie mogąc spojrzeć w oczy bruneta.
Duża dłoń skierowała jego twarz w górę, by spojrzał na drugiego mężczyznę i jego złote oczy. Zawstydzony nie chciał na niego patrzeć, jednak nie miał siły by się obrócić. Starał się mimo wszystko nie patrzeć w piękne i nie pokazujące nic oczy. Jego plany pokrzyżowała dłoń Lan Zhana kierująca się na jego szyję i lekko ją ściskając. Zaskoczony i jeszcze bardziej zawstydzony spojrzał przed siebie, by zaraz ponownie nie mieć jak złapać oddech. Usta bruneta ponownie spoczęły na jego, na co dostał dreszczy na całym ciele. Niestety był tak zaskoczony, że nie był nawet w stanie oddać pocałunku.
Oboje przewrócili się na podłogę, przez co Lan Zhan oderwał się od ust Wei Wuxiana. Spojrzał w jego oczy i oglądał każdy cal jego twarzy. Widział każdy ruszający się mięsień, czerwone policzki, różowe usta i ciężki oddech. Podobał mu się ten widok. Czuł teraz emocje jakich nigdy nie czuł. Chciał w tym momencie więcej. Sam teraz był jak w amoku, nie pijąc specjalnie nic. Kciukiem przejechał po jego ustach, napawając się tym widokiem. Czuł jak coś w nim domaga się więcej jego obiektu westchnień. Pragnął go. Pożądał tylko jego. Zaczął się ponownie do niego zbliżać w szybszym tempie, dłonią schodząc z jego gardła i krążąc w dół. Lekko odsłaniał nią skrawki ubrań bruneta, samemu ponownie wpijając się w jego usta, przygryzając je odrobinę. Chciał by ta chwila trwała wiecznie, by tak było na zawsze. Tyle lat czekania w końcu się opłaciło. Jego przymrużony wzrok rozszerzył się w szoku, kiedy Wei Wuxian zaczął oddawać jego dziki pocałunek. Jego uszy zapiekły, serce biło jakby przebiegł pół świata, a rozum mu odebrało.
Nim pozwolono im bardziej się w sobie zatracić, ogromny huk z dolnego pietra przerwał im. Spojrzeli na siebie oboje zaskoczeni, ale i zasmuceni. Szybko się podnieśli i zaczęli biec w kierunku odgłosu. Przynajmniej jeden z nich biegł. Wei Wuxian starał się jak może, jednak skutki alkoholu nadal trzymały. Zataczał się i podtrzymywał się ścian. Wtedy też poczuł ogromny gniew.
Patrząc przez balustradę na rozgniewanego ducha na dolnym piętrze, walczącego z Lan Zhanem, poczuł jak się w nim gotuje. Przez alkohol nie był w stanie się tak bardzo kontrolować, w tym i swojej drugiej strony.
- Złego ducha niech diabli wezmą... - zaczął mówić do siebie, czując jak jego oczy go pieką, zmieniając się. - ...Dobrego kultywatora tarcza obroni... - patrzył jak wokół Lan Zhana i stojących przy ścianach juniorów od razu pojawiła się kula, która zaczęła ich bronić. - ... Wróć skąd się pojawiłeś i przepadnij! - krzyknął, na co ożywione ciało przestało szaleć, będąc teraz uziemionym na podłodze.
Nim wszystkie spojrzenia zwróciły się na bruneta na górze, Lan Wangji jak najszybciej potrafił znalazł się przed nim, zakrywając go, by nikt nie zobaczył jego oczu i jednego rogu.
- Wei Ying... - zaczął, jednak otwarcie drzwi od gospody zwróciło jego spojrzenie z powrotem na dół, gdzie do pomieszczenia wbiegł jego starszy brat i kilku innych kultywatorów z sekty Lan.
Wiedział, że jego brat był na tyle spostrzegawczy, by zauważyć, że Mo Xuanyu nie wygląda na zwykłego człowieka. Zwykli juniorzy czy normalny kultywator nie zauważył by tego, ale nie Lan Xichen, obecny lider sekty. On posyłał mu właśnie pytające i zszokowane spojrzenie, skaczące raz na jego brata, by wrócić na jego towarzysza. Nie wierzył swoim oczom, widząc lekko wystającą zza ciała Lan Wangji twarz Mo Xuanyu. Jego czarne oczy, będące pełne nienawiści, jego kły, które zaciskał z gniewu. Nie był pewien czy to jego wyobraźnia czy nie, ale mógł przysiąść, że słyszy ciche warczenie bestii. Widział wiele w swoim życiu, ale czegoś takiego się nigdy nie spodziewał.
______________
Podziękowania kierowane do @AgnieszkaWarczak1 i mojego ulubionego wina, dzięki nim ten rozdział powstał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top