23. "Stara twarz"
Po rozmowie o zaistniałej sytuacji i kto jest odpowiedzialny za zabójstwo Chang Ping i jego klanu, mogli ruszyć dalej. Wiedzieli teraz kogo szukają i kto będzie zaciągnięty do pozwiedzania prawdy. Znajdą Xue Yang i na pewno mu nie odpuszczą. Mocniejszy wiatr zawiał, zmuszając kurz z ziemi i leżące papierowe pieniądze do zasłonięcia im widoku. Wtedy też Wei Ying wyczuł obcą mu obecność innej osoby.
- Chyba pora się zabawić. W końcu to miejsce tego potrzebuje. - westchnął, poprawiając swoje nowe ubranie i wychodząc kawałek przed nich. - Lan Zhan, przypilnuj Jin Linga by nie odleciał. - puścił im oczko, z powrotem się po tym odwracając.
- Ah. - mężczyzna stanął za młodszym chłopcem, przytrzymując go jedną ręką.
Zdziwiony chłopak nie wiedział co się zaraz stanie, dlatego nie wiedział co robić. Nie chciał się wyrywać z żelaznego uścisku Hanguang-Jun, więc spojrzał na swojego wuja. Wtedy sobie uświadomił co się zaraz stanie. Energia urazy i coś demonicznego zaczęło się zbierać wokół Mo Xuanyu, wirując wściekle. Wiało z taką siłą, że gdyby nie stojący za nim mężczyzna, to na pewno by zaczęło go popychać do tyłu. Zapomniał jak uzdolnionym demonicznym kultywatorem jest jego wuj. Czarna energia nagle uderzyła w całe miasto, a demoniczna miazma została odepchnięta, zostawiając spokojne miasto w pochmurny dzień. Zaskoczony zaczął się rozglądać, mogąc teraz odejść, nie będąc już trzymanym.
- To było na prawdę niesamowite, wujku Mo! - przyznał, chcąc do niego podejść, jednak ponownie mocny uścisk go powstrzymał.
- To jeszcze nie koniec. - wyjaśnił Hanguang-Jun, z powrotem go do siebie przyciągając. Ustawił barierę wokół nich, oddalając się wcześniej na kilka metrów.
W tej samej chwili energia urazy, która przed chwilą odgoniła miazmę, wróciła z potężnym uderzeniem w mężczyznę przed nimi. Jin Ling zerknął na Hanguang-Jun, który mimo całego zdarzenia nie pokazywał po sobie nic. On ufał swojemu towarzyszowi, wiedząc doskonale o jego możliwościach i dlatego nie musi się przejmować. Jin Ling zaczął dalej oglądać, widząc teraz jak jego wuj się lekko unosi, otoczony czarną energią.
- Zamknij oczy, Jin Rulan. - usłyszał cichy szept przy uchu. To nie był głos drugiego Panicza Lan, ani nie wujka Mo. Ten głos wydawał się mu znany, jakby już kiedyś go słyszał. Mimo wielu pytań, zamknął oczy. - Lan Wangji, zaufaj mi. - Hanguang-Jun usłyszał przy swoim uchu, mając ciarki na całym ciele. Od razu rozpoznał głos Wei Wuxiana, tylko jeszcze za poprzedniego życia, kiedy to jeszcze był on.
Lan Wangji spojrzał zaskoczony przed siebie, kiedy energia urazy zaczęła opuszczać Wei Wuxiana z powrotem na ziemię i odsłaniać go. Jego oczy rozszerzyły się, widząc jak przed nim staje bardzo dobrze znana mu osoba. Gdyby nie jego płaszcz na nim, myślałby, że śni. Zaczął do niego podchodzić, mając lekki uśmiech na twarzy. Chciał wypowiedzieć jego imię, ale spojrzał na nadal stojącego przed nim Jin Linga.
- Lan Zhan, to nie potrwa długo, więc uważaj na Jin Linga, kiedy ja zajmę się naszym obserwatorem. - zaśmiał się, podnosząc z ziemi miecz, należący do ojca jego siostrzeńca.
Drugi Panicz Lan był w szoku, widząc teraz ponownie znajomą twarz. Nie widział jej tyle lat, a teraz była centralnie przed nim. Dalej otaczało go coś mrocznego, tak jak te trzynaście lat temu, ale to go teraz nie interesowało. Widok jego Wei Ying, który wyglądał tak jak kiedyś, był dla niego szokujący i zadowalający jednocześnie. Tęsknił za nim, ciesząc się tym widokiem.
- Uważaj na siebie. - uśmiechnął się lekko, opuszczając barierę.
- Znasz mnie przecież, Lan Zhan, mi nic nie będzie, ale jemu na pewno będzie brakować wszystkich kończyn. - zaśmiał się, odwracając się od nich i rozpływając w energii urazy, która teraz rozchodziła się po każdym kącie miasta.
- Mogę już otworzyć oczy? - zapytał Jin Ling, wybudzając z transu mężczyznę za sobą.
- Tak, tylko nie odchodź ode mnie. - mruknął, puszczając młodzieńca i odchodząc krok od niego.
- Gdzie wujek Mo? - zapytał, rozglądając się na boki i nigdzie go nie widząc. Czuł mimo to i widział, ile energii urazy się w tym mieście zebrało.
- Później do nas dołączy. - wyjaśnił, ruszając przed siebie, by zająć się poszukiwaniami reszty juniorów. Nie martwił się o nich, tak jak to robił Wei Ying, bo wie, że jeśli jest z nimi Lan Sizhui, to sobie poradzą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top