- You're the one that I want -

Przepraszam za jakiekolwiek literówki, kiedyś je poprawię

Miłego czytania!

*

- Dzień dobry. - otworzyłam wolno oczy I naciągnęłam kołdrę na moją stronę, bo chłopak w nocy tak się kręcił, że moja kołdra była jedynie po jego stronie mojego łóżka, a ja przez kilka godzin marznęłam, ale nie chciałam go budzić, bo tak słodko i niewinnie spał, że po prostu nie pozwoliłam sobie tego robić, więc poświęciłam się. I było warto.

- Cześć. - uśmiechnęłam się.

Wciąż leżeliśmy w łóżku patrząc sobie w oczy. Nie mogłam uwierzyć, że jestem w domu. Z Tom'em. Razem.

- Głodna? - zapytał, a ja pokręciłam głową.

- Niee. - jęknęłam. - Muszę spieszyć się do szkoły. Mam test z informatyki. Nie uczyłam się, więc możesz sobie wyobrazić jak się stresuję. - zamknęłam oczy na dłuższą chwilę i zrobiłam kilka głębokich wdechów.

- Dasz radę Y/N. - pocałował mnie w czoło. - Ja to wiem.

Niestety nie dałam.

- JEDEN PROCENT. JEDEN KURWA. - jęknęłam wychodzac z sali za Yuki. - Zabiję się chyba.

- Profesor powiedział, że możesz go za tydzień poprawić. Zapisałaś pytania? - pomachałam telefonem, na którym miałam zrobione zdjęcia pytań wraz z odpowiedziami.

- A sądzili, że sprawdziany na TestPortalu to na serio dobry pomysł. - zaśmiałam się.

- Kiedy jedziesz do Atlanty? - zapytało, a ja szczerze się zdziwiłam. Totalnie o tym zapomnialam. Ostatnio skupiam się tylko na nauce, a już niedługo jest premiera Ms. Marvel w Atlancie, na którą wybieram się z Tom'em.

- Kurwa. Zapomnialam o tym. - załamałam się. - Termin pokrywa się z ostatnim sprawdzianem z matematyki.

- A to przypadkiem nie jest w weekend? - skręciliśmy w stronę bufetu i ustawiliśmy się w kolejce. Usłyszałam sporo głosów szepczących na mój temat. Ostatnio niestety jestem numerem jeden w plotkach w tej szkole. Wszyscy wiedzą, że to ja jestem tą dziewczyną znanego brytyjskiego aktora. Nie mogę się doczekać, aż im się to znudzi. Chociaż w sumie nigdy tego nie potwierdziliśmy. Żadne z nas nie opublikowało dobrych wieści na instagramie. Więc w teorii to tylko plotki.

- Jest. Ale lot mamy w piątek, tak by być tam w sobotę rano i mieć czas, by na wieczór dotrzeć na premierę. - jęknęłam i zaczęłam rozmyślać na ten temat. - Muszę mu dać znać, że nie dam rady. Niech weźmie kogoś innego. Trudno. - powiedziałam. - Może I lepiej. Jak nie będę zwracać na siebie tyle uwagi i nie będę aż tyle się pokazywać z nim to może ludzie przestaną gadać. - powiedziałam szeptem do Yuki, bo coraz więcej ludzi zaczynało ustawiać się w kolejce do bufetu.

- Y/N. - zaczęło powoli. - Ludzie zawsze będą gadać. Stałaś się osobą publiczną i tego nie zmienisz. Nie powinnaś się ograniczać w tym co chcesz robić. Masz swój czas. Swoje pięć minut i wykorzystaj je w stu procentach. - uśmiechnęło się, a ja skinęłam głową. Ta osoba wie jak mnie pocieszyć.
- Dzięki Yu. - posłałam jeno miły usmiech. - Ale niestety to nie zmienia faktu, że nie uda mi się tam polecieć. Może Tom dostanie zaproszenie na premierę Thora to wtedy na pewno się pojawię.

- Będę trzymać kciuki. - powiedziało, a akurat osoba przed nami w kolejce została obsłużona przez przemiłą panią Hankę.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.

- Witaj Y/N. - odpowiedziala pani Hania. - Co dziś dla ciebie?

- Poproszę drożdżówkę z owocem i sok multiwitamina. - powiedziałam energicznie.

- 6.10zł. - odpowiedziała. Podniosłam kartę płatniczą dając znać pani sklepikarce, że płacę.
Pani Hania w przeszłości dużo mi pomogła. Gdy nie było mnie stać na jedzenie nie raz brałam "na kreskę" I gdy już chciałam spłacić mój dług upierała się, że mam nie płacić i to sprawa pomiędzy nami. Dzięki niej przeżyłam tutaj te kilka lat.

- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się po otrzymaniu jedzenia.

- A dla ciebie Yuki? - zapytała też przyjaźnie, po czym Yu powiedziało na co ma ochotę.

- Marzę już o końcu tego pierdolnika. Serio. - powiedziałam, gdy już wyszliśmy z sklepiku i zaczęliśmy zmierzać w kierunku sali biologicznej. - Ale cieszę się, że skiblowałam. Miałam więcej czasu na nadrobienie materiału. - uśmiechnęłam się sama do siebie.

- No i rzecz najważniejsza. - zaczęło Yu, a ja wiedziałam dokąd to zmierza.

- No i poznałam ciebie. - objelam jeno ramieniem i żwawym krokiem udaliśmy się do sali 209.

*

- Dupa. - rzuciłam klucze na blat.

- Coś się stało? - Tom wyjrzał zza ściany kuchni i przytulił mnie na powitanie.

- Nie zdałam tego gówna. - powiedziałam wciąż przytulając się do niego, dopiero po chwili uniosłam wzrok i pocałowałam go.

- Na pewno dałaś z siebie tyle ile mogłaś. - powiedział. - Możesz to jakoś poprawić?

- Tak, za tydzień. I na szczęście mam już pytania i odpowiedzi, a chłop zwykle daje to samo, więc powinno mi się za drugim razem udać. - uśmiechnęłam się.

- Wierzę w ciebie. - powiedział dumnie. - Idź umyj ręce, za chwilę obiad. - nawet z tej frustracji nie poczułam pięknego zapachu wydobywającego się z kuchni. Pod moją nieobecność chłopak postanowił mi coś upichcić.

- Musimy porozmawiać o tej premierze. - Gdy już usiedliśmy przy stole i jedliśmy posiłek zaczęłam temat imprezy z okazji premierowego odcinka nowego serialu Marvela.

- To już niedługo. - uśmiechnął się.

- I właśnie w tym problem. - zrobiłam poważną minę. - Tom, na nie dam rady tam pojechać.

- Y/N rozmawialiśmy już na ten temat. - odłożył widelec i chwycił moją lewą rękę. - Nie masz się czym stresować, będę przy tobie cały czas.

- Nie o to chodzi Tom. Wiesz... - zaczęłam wolno. - Nadchodzi czerwiec, a z czerwcem koniec roku szkolnego. Teraz mamy pełno zaliczeń i niefortunnie się zdarzyło, że mam w piątek 20 maja sprawdzian z matmy i nie ma opcji, że go opuszczę. Tym razem chcę znać do następnej klasy. - Było mi źle, że muszę zmieniać nasze plany. Gdybym tylko zdała w zeszłym roku to już niedługo miałabym zakończenie nauki. Ale z drugiej strony to nie moja wina I mam nadzieję, że Tom to zrozumie.

- Y/N, kochanie. - uśmiechnął się. - Bałem się, że to coś poważnego. Jeżeli tak sytuacja wygląda to spokojnie, mogę odwołać jeszcze nasze przybycie.

- Nie chcę, byś przeze mnie opuścił premierę. Nie możesz z kimś innym iść? Nie wiem, może z Zendayą? - zapytałam. Miałabym wyrzuty do samej siebie, gdyby jakiś zjebany sprawdzian zepsuł mu weekend.

Z tobą, albo wcale. - powiedział wpatrując mi się oczy. - Jak nie zjawimy się tam to od razu nic się nie stanie. - uśmiechnął się I ścisnął mi lekko rękę. - Będzie dobrze.

- Będzie. - zapewniłam go.

Dominika właśnie kończyła technikum. Teoretycznie.

Matury dobiegały konca, czyli czas wolny mój i reszty młodszych klas zmierzał ku końcowi. Spędziłam zajebiscie tydzień sam na sam z Tom'em. Cieszyłam się tym, że był przez te wszystkie dni ze mną. Byliśmy w kinie kilka razy, chodziliśmy na częste spacery. W takich momentach cieszyłam się, że mieszkam w Polsce i nie ma tu aż tylu paparazzi co w UK czy Stanach.

Uzgodniliśmy z Tom'em, że zostaje u mnie do wakacji, a w wakacje robimy wspólny rodzinny wyjazd. Chyba nigdy nie mogłam się doczekać wakacji, jak w tym roku.

- Wiesz jaki jest dziś dzień? - spytałam go podczas wspólnego oglądania serialu Dark na Netflixie.

- Wiem dokładnie. - kąciki jego ust wygiely się w wielkim uśmiechu. - Mam nadzieję, że nie masz planów na wieczór.

- Dla ciebie mogę pozmieniać wszystkie moje plany. - pocałowałam go w usta, po czym uśmiechnęłam się. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. Od kiedy mam na co dzień Tom'a w swoim życiu, od razu wszystko staje się lepsze.

- Cieszę się bardzo. - odpowiedział z uśmiechem.

Sobota minęła szybko i leniwie. Cały dzień leżeliśmy na kanapie w salonie i oglądaliśmy różne seriale, które nam się napotkały na drodze. Jednak najdłużej oglądaliśmy Z Kamerą U Kardashianów. Jednak oglądanie dram jest ciekawsze, gdy robisz to z kimś i możesz komentować na bieżąco.

Zbliżała się dziewiętnasta. 28 maja. Za oknem było szaro, jednak nie ciemno. Wiatr lekko targał firanami, a ja zamiast przyglądać się serialowi, wpatrywałam się w chłopaka. Mojego chłopaka. Minął miesiąc, a ja wciąż nie umiem w to uwierzyć. Nie sądziłam, że zasługuję na szczęście. W życiu, a co dopiero w miłości. Czy mogę to nazwać miłością? Codziennie się zastanawiam, czy go kocham. Niezależnie od tego co czuję (a aktualnie czuję dużo), jest on aktualnie najważniejszą osobą w moim życiu.

- Gotowa? - spytał się mnie godzinę później.

- Chyba tak. - odpowiedziałam. Wpatrywałam się w lustro. Miałam na sobie brązową spódniczkę w kratkę oraz beżowy sweter. Na nogach oczywiście nic innego niż conversy. Włosy odgarnęłam do tyłu za pomocą czarnej opaski.

Chłopak stanął obok mnie. Zrobiliśmy sobie zdjęcie w lustrze. Objął mnie ramieniem, a ja starałam się ładnie uśmiechać. Gdy obróciłam się do niego skierował aparat na nasze nogi I zrobił zdjęcie naszych butów. Nosił vansy, a ja conversy. Uśmiechnęłam się, bo ostatnio zmusiłam go, by przeczytał Heartstoppera. Bardzo mu się spodobało, zaraz po tym jak skończył komiks to włączyliśmy serial i po kilku minutach byliśmy w nim zakochani.

Schował telefon, a ja wspieram się lekko na palcach i pocałowałam go. Ułożył ręce na moich biodrach, a ja swoje na jego karku. Byliśmy sami, bez ludzi, bez innego towarzystwa. Tylko sami. Tak mi się podobało najbardziej.

- Myślę, że możemy iść. - odpowiedziałam z uśmiechem.

Wyszliśmy z mieszkania i pokierowaliśmy się szybkim krokiem do auta chłopaka.

- Masz zamiar mi coś zdradzic, czy poriwesz mnie i dowiem się na miejscu? - zapytałam wciąż się uśmiechając.

- Udam, że nie słyszałem tego pytania. - złożył szybki pocałunek na moich ustach, po czym wycofał z parkingu i jechaliśmy w stronę znaną tylko jemu.

Po około dwudziestu minutach byliśmy na parkingu przy jeziorze Maltańskim.

- Malta? - zapytałam zdziwiona. - To miejsce zgromadzeń patologii Poznania. -  zaśmiałam się.

- Mamy dokładnie trzy godziny, więc zalecam Ci się pospieszyć. - chwycił mnie za rękę I szybko poszliśmy wzdłuż jeziora.

- Trzy godziny do czego?? - spytałam zdyszana. Mam słabą kondycję. Przepraszam.

Dotarliśmy na miejsce. Znajdowaliśmy się w lasku nieopodal kompleksu Malta. Była to trasa w koronach drzew.

- Przygotowałem dla nas kolację. Tam na górze. - wskazał na drzewa. O tej godzinie nikogo już nie było. Dochodziła dwudziesta, a ciemnosc ogarnęła już Poznań.

- O mój boże. - uśmiechnęłam się. - To chodź. - teraz to ja pociągnęłam go za sobą i zaczęliśmy wchodzić po schodach.

Gdy dotarliśmy na górę od razu w oczy rzucił mi się drewniany stół piknikowy, na którym znajdowały się pyszności.

- JAK JA DAWNO NIE JADŁAM MAKA. O MÓJ BOŻE. - podskoczyłam w miejscu jak małe dziecko. - Dziękuję Tom. - odwróciłam się do chłopaka i zarzuciłam mu ręce na kark. - Normalnie cię kocham! - krzyknęłam z podekscytowania nie zdając sobie sprawy z znaczeń moich słów.

- Ja ciebie też Y/N. - odpowiedział poważnie, i wtedy do mnie dotarło co zrobiłam. Uświadomiłam to sobie. Kochałam go. Szczerze go kochałam i to od dawna, tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Przytuliłam się do niego mocno. Czułam bicie jego serca. Biło szybciej niż zazwyczaj. I to dzięki mnie.

- Chodź, bo zaraz wystygnie. - zaprowadził mnie bliżej i wskazał moje miejsce. Usiadł na przeciwko mnie.

Na stole oprócz jedzenia z znanej nam wszystkim restauracji stały dwie butelki z winem oraz dwa kieliszki. Chłopak zwinnie uporał się z korkiem i nalał nam obu trochę trunku.

- Za cały miesiąc. - podniósł w górę kieliszek.

- Za miesiąc. - zrobiłam to samo I stuknęliśmy się szkłem, po czym od razu wypiłam całą zawartość.

Oboje wspaniałe spędziliśmy ten wieczór w koronach drzew i potem wspaniałą noc już u mnie w domu.

Było perfekcyjnie i nie chciałam, by cokolwiek się zmieniało. Nigdy przenigdy.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top