- Surprise -

- No i wtedy stwierdził, że możemy spróbować. – skończyła swoją opowieść Dominika o swojej wczorajszej randce.

Okazało się, że Sam zarezerwował stolik w jednej z lepszych restauracji w miasteczku. Potem poszli na wieczorny spacer po plaży no i następnie przeze mnie mieli szybko skończoną randkę, bo Tom zadzwonił do brata, by moja przyjaciółka sprawdziła czy ze mną wszystko w porządku. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Pierwszy raz ktoś zaprosił Dominikę na randkę, a moje zmęczenie wszystko zepsuło. Niby mówi, że nic się nie stało, ale sam fakt. No i nie nocowała u nas w pokoju, więc domyślam się jak zakończyli spotkanie. Szczęście Dominiki to moje szczęście, więc nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło.

- Czyli to oficjalne? – uśmiechnęłam się, a ta skinęła zadowolona głową. – Gratuluję stara.

- Dzięki Y/N. Powiedział, że wróci ze mną do Polski. – o kurde. Tego się nie spodziewałam. Ale mimo wszystko nie boję się o nią. Sam to dobry chłopak, muchy by nie zabił, więc nie sądzę, że w jakikolwiek sposób zrani moją przyjaciółkę. Ale jeżeli to zrobi to powyrywam mu nogi z dupy.

- To fajnie. – uśmiechnęłam się do siedzącej przede mną dziewczyny. Nagle usłyszałam dźwięk wydobywający się z jej telefonu.

- Piszą na grupie czy nie chcemy dołączyć do nich. – powiedziała wpatrując się z uśmiechem w komórkę. – Są na basenie. – kiwnęła głową w stronę balkonu, z którego mamy widok na baseny.

- No to idziemy. – powiedziałam zadowolona. Jeszcze ani razu nie byłam na basenach hotelowych, bo albo nie było czasu, albo byłam tak zmęczona, że już mi się nie chciało. A dzisiaj czuję się świetnie, więc ten ostatni dzień spędzimy w miłym towarzystwie chłopaków.

Chyba mogę nazwać ich naszymi przyjaciółmi. Spędzamy ze sobą więcej czasu, praktycznie każdy wolny dzień od wycieczek spędzaliśmy wspólnie. A to pojechaliśmy do pobliskiego miasta, a to razem na plażę. Każdy posiłek jedliśmy wspólnie. A teraz, gdy Sam jest chłopakiem Dominiki to sądzę, że tak szybko się od nas nie uwolnią.

Nawet nie czuję tego, że jestem tu z klasą. Nikogo praktycznie nie widuję po za wycieczkami, nauczycielki raz po raz sprawdzają nasze pokoje, czy aby na pewno utrzymujemy je w miarę dobrym stanie. Cieszę się, że Ada mnie w jakimś stopniu zachęciła do wyjazdu. Jest ona na bieżąco z informacjami ode mnie jak i od Dominiki. Obie są moimi przyjaciółkami, więc kilka lat temu zapoznałam je ze sobą. Nie jest to przyjaźń w trójkę, ale cieszę się, że się dogadują.

Poszłam do łazienki z moim ładnym dwuczęściowym strojem kąpielowym. Był on biały, bez zbędnych dekoracji i dodatków. Na niego narzuciłam sukienkę w kolorze łososiowym, bardzo cienką, zwiewną. Jej rękawy były krótkie, ale odsłaniały ramiona. Wciąż byłam bardzo spalona, skóra już mi nawet zaczęła z ramion i pleców schodzić, więc aby nie zrobić sobie większej krzywdy poprosiłam przyjaciółkę, by posmarowała mnie kremem z filtrem. Ulgę poczułam od razu. Pieczenie nie ustępuje, a ciągłe przebywanie na pełnym słońcu nie pomaga. Jednak to ostatni dzień i nie mogę sobie odmówić atrakcji. Jutro już wracamy, a w Polsce nie obawiam się o wielkie upały. Jak będzie dziesięć stopni, będzie dobrze.

Gdy już obie byłyśmy gotowe zeszłyśmy na poziom na którym są restauracje, bo właśnie tam jest przejście na tyły hotelu. Hotel sam w sobie był ogromny, a przestrzeń wokół niego jeszcze większa. Trzy duże utrzymane w kształcie okrągłym baseny. Ścieżki prowadzące do wyspecjalizowanych w regionalne kuchnie restauracje, zaczynając od japońskiej kończąc na meksykańskiej. Barek, z którego wszyscy którzy mają All Inclusive mogą korzystać. Place zabaw, tor do mini golfa. Wszystko czego można sobie wymarzyć.

Dostrzegam trójkę chłopaków leżących i odpoczywających na leżakach. Nie musieli nam zajmować miejsc, gdyż bardzo mało osób było. Chociaż ostatnio widziałam sporą grupę, która się zakwaterowała.

Pomachałyśmy im, ci od razu wstali. Dzisiaj niestety jedliśmy osobno śniadanie, więc to pierwszy raz jak widzimy się w tym dniu. Tom mnie przytulił, jednak poczułam jak unoszę się w powietrzu. Już ogarnęłam co chłopak zamierzał zrobić i na co nie byłam w tak szybkim tempie gotowa.

- Proszę Tom, nie. – trzymał mnie w pozycji panny młodej. Ile on musiał mieć siły, żeby w ogóle mnie podnieść. Zaśmiałam się patrząc w jego brązowe oczy.

- To za to, że wczoraj mnie tak wystraszyłaś. – zaśmiał się, po czym zrobił mną lekki zamach i po chwili znalazłam się w zimnej wodzie największego z trzech basenów. Nie były one ogrzewane, a mimo tak dużego upału woda jeszcze się nie nagrzała wystarczająco.

Wynurzyłam się na powierzchnię, chciałam odnaleźć chłopaka, który mnie zamoczył, jednak nigdzie go nie było, nagle poczułam czyjeś ręce obejmujące mnie od tyłu.

- Nie byłem pewien, czy umiesz pływać. – zaśmiał się, na co tylko się uśmiechnęłam.

- Thomasie Stanley'u Holland. – powiedziałam w następnej chwili poważnie. – Pożałujesz tego. – niestety nie zdołałam długo utrzymać powagi, bo po chwili kąciki moich ust ułożyły się w uśmiech. Wyrwałam się z objęć bruneta i zamoczyłam te jego idealne brązowe loczki. Na początku miałam w planach go podtopić, jednak zrezygnowałam z niego, gdyż nie miałabym szans.

Po chwili reszta wskoczyła do nas i przez dwie godziny miło spędzaliśmy razem czas.

Niestety dzień naszego powrotu nadszedł nieubłagalnie szybko. Nikt z klasy 4F nie chciał wracać do Polski, a co dopiero do szkoły. Ale ja nie o to się martwię, boję się że stracę Tom'a. Nie wiem czy on wróci z nami do Polski, szczerze w to wątpię, a nie chcę zadawać głupich pytań, bo jeszcze odbierze to w taki sposób, jakbym od niego tego wymagała. Dlatego odpuściłam sobie.

- A co wy tu robicie? – zapytałam zdziwiona widząc Hollandów na lotnisku. Jeszcze w hotelu żegnaliśmy się, byliśmy w stałym kontakcie i uzgodniliśmy, że jednak odwiedzą nas jak tylko Tom będzie miał wolne w pracy.

- Jedziemy na te wasze wypizdowie. – uśmiechnął się Harry, a ja nie umiałam powstrzymać się przed uściskaniem ich. Jeszcze kilka godzin temu martwiłam się, że nigdy ich nie zobaczę, a tu taka niespodzianka. No oprócz Sam'a, bo on miał przylecieć późniejszym lotem do Polski i w niedzielę, nie dzisiaj w sobotę.

Lot minął szybko. Niestety musieliśmy się rozsiąść z chłopakami, bo mieliśmy miejsca z przodu, a oni na samym tyle, a nasi opiekunowie srogo nas przetrwożyli, że mamy zakaz zmieniania miejsc, w innym przypadku dostaniemy punkty minusowe za zachowanie. No tak, wakacje się skończyły, więc znowu będą tacy jak w szkole.

Szczęśliwa już stałam na lotnisku w Poznaniu. Obok mnie miałam aktualnie czwórkę najważniejszych osób w moim życiu, brakuje tu tylko Ady, ale niczego bym nie zmieniła.

Czyli może jednak jeszcze zasługuję na szczęście?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top