- Mallorca, feel the good vibration -
- Ja nie wiem jak ty jeszcze oddychasz. - powiedziała Dominika, gdy już całą klasą siedzieliśmy w samolocie kilkaset kilometrów nad lądem. - Czyli chcesz mi powiedzieć, że ten Tom Holland leci z nami samolotem ze swoimi braćmi i w dodatku będzie przebywać w tym samym mieście co ja i będzie nocować w tym samym hotelu co my?? - na jednym wdechu brunetka wszystko wypowiedziała, a ja tylko pokiwałam niepewnie głową. - Plus chce byśmy porobiły im zdjęcia do fundacji?
- Ale cicho bądź, nie chcę by ktoś to usłyszał. - powiedziałam szeptem. Mimo, iż wszyscy ale to dosłownie wszyscy widzieli całą sytuację. Pewnie jakiś filmik lata już po Twitterze bądź Instagramie.
- Ale oni są debilami, że go nie poznali. - prychnęła i zatopiła się w książce, którą ze sobą wzięła. Ja niestety przez całe trzy godziny wlepiałam wzrok w widoki za oknem, przy którym siedziałam i rozmyślałam o tym wszystkim.
Po wylądowaniu w stolicy Majorki, czyli w Palmie poszliśmy odebrać bagaże. Nie ukrywam, często czułam wzrok aktora oraz kolegów z klasy na sobie, jednak wolałam nie zwracać na to większej uwagi. Raz po raz się uśmiechnęłam i tyle. Nie chciałam sprawiać wrażenia natrętnej psycho-fanki, która na każde jego spojrzenie leci do niego i rzuca mu się na szyję.
Przed wyjściem z domu Ada włączyła mi w telefonie tryb samolotowy, więc dopóki nie dojedziemy do hotelu nie mam z nikim kontaktu, a bardzo by mi się to przydało, bo zgubiłam się trzy razy idąc do łazienki na lotnisku.
Niestety na moje nieszczęście po moim powrocie z toalety mojej grupy nie było w poprzednim miejscu, stała tam tylko moja wychowawczyni i Dominika.
- Przepraszam bardzo, że tak długo. - powiedziałam od razu po dołączeniu do nich.
- Nic się nie stało. - powiedziała. - Ale musimy się spieszyć. - dodała, a ja chwyciłam mocno moją walizkę i wręcz musiałam biec, by dorównać kroku kobiecie i przyjaciółce. - Zajmijcie wolne miejsca w autokarze. - po dotarciu na parking wsiadłyśmy do środka i zaczęłyśmy szukać dwóch wolnych miejsc. Jak na złość wszystkie dwójki były pozajmowane, więc musiałyśmy się rozsiąść.
- Znowu się spotykamy Y/N. - usłyszałam ten bardzo dobrze znany mi śmiech, który zawsze rozśmieszał mnie przy oglądaniu wywiadów na YouTubie z moimi ulubionymi aktorami.
- Witaj Tom. - zaśmiałam się, bo znowu przypadkowo na niego wpadłam. - A ty co tak sam siedzisz? - zapytałam.
- Harry i Sam usiedli razem i mnie zostawili. - przez chwilę udał smutnego, jednak po kilkunastu sekundach na jego twarzy znowu zagościł uśmiech. - Zajęliście wszystkie najlepsze miejsca. Na te wszystkie miejsca z tyłu rzucili się jak na jakieś jedzenie. - zaśmiał się. On jeszcze nie wie jak wyglądają inne wycieczki klasowe.
- Ah przepraszam. Chociaż i tak sądzę, że ja mam najlepsze. - zaśmiałam się. Jakoś po tym locie przybrało mi się pewności siebie i aż tak nie panikowałam na rozmowę z chłopakiem. - A tak w ogóle co z Paddy'm? - zapytałam po chwili, bo właśnie teraz mi się przypomniało, że ani razu najmłodszego z braci Hollandów nie widziałam ani na lotnisku w Poznaniu, ani tutaj.
- Młody chodzi do szkoły. - uśmiechnął się. - Niestety jego klasa nie wygrała żadnego konkursu, gdzie nagrodą są wakacje. - z śmiechem nawiązał do mojej sytuacji klasowej.
- No cóż, bywa. - zaśmiałam się. - W ogóle jak u ciebie w pracy? Kręcicie coś ciekawego? - zapytałam z zaciekawieniem, bo serio lubiłam wszystkie filmy Tom'a.
- Skończyliśmy właśnie zdjęcia do Spiderman: No way home. - powiedział podekscytowany. - Wszyscy się osrają, gdy obejrzą ten film.
- Tylko nic mi nie spojleruj. - ostrzegłam go. - Bo ci nogi z dupy po wyrywam. Wiem do czego jesteś zdolny. - zaśmiałam się.
- Ta akcja z Infinity War to nie była moja wina. - chłopak zaczął się tłumaczyć.
- Było minęło. - zaśmiałam się. - Mark Ruffalo nie jest lepszy. Zaspojlerował całe zakończenie trzeciej części Avengersów, a nie tylko plakat. Jednak pamiętaj pierwsza zasada Marvela - nie mów o Marvelu. - zaśmiałam się.
- Widzę, że jesteś fanką. - rzucił na mnie pełne radości spojrzenie.
- Od zawsze. - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
Marvel to całe moje dzieciństwo. Dorastałam u boku moich ulubionych superbohaterów od kiedy srałam w pieluszkę. To jest jedyna rzecz za jaką jestem wdzięczna mojemu tacie zanim poszedł po mleko. Miłość do kina akcji zdecydowanie odziedziczyłam po nim. Szkoda tylko, że moja mama za takimi filmami nie przepada, no ale jak to się mówi - o gustach się nie dyskutuje.
- Myślę, że któregoś dnia możemy zrobić wspólny maraton wszystkich filmów, co ty na to? - zapytał, a ja trochę się zdziwiłam na jego pytanie, gdyż nie znamy się zbyt długo - plus wie, że jestem fanką, a mimo tego wciąż ze mną rozmawia. Może jednak nie jestem taka natrętna jak niektórym się wydaje. Albo to czysto formalne, bo wie że będziemy wspólnie pracować nad sesją wkrótce i chce utrzymywać dobre stosunki z współpracownikami?
- Jasne, z chęcią. - odpowiedziałam. - Byłabym zaszczycona. - oznajmiłam z udawaną wyższością.
Siedzieliśmy jeszcze kilka minut rozmawiając o naszych poglądach i ulubionych bohaterach z uniwersum Marvela. Po chwili nasza rezydentka z hotelu przemówiła do całego autokaru, w którym wszystkie miejsca były już zajęte. Omówiła kwestie wycieczek fakultatywnych, bezpieczeństwa, opowiedziała nam trochę o okolicy oraz o samej wyspie. Gdy już jechaliśmy to wspominała o różnych sławnych osobach, które przebywały na Majorce, o polityce jaka tu panuje oraz o kulturze i języku urzędowym wyspy.
Gdy po około godzinie dojechaliśmy do naszego pięknego hotelu, nasi opiekunowie zarządzili zbiórkę przed wejściem, a moja wychowawczynie poszła do recepcji prawdopodobnie zawiadomić hotel, że już przyjechaliśmy i po odbiór kluczy.
Pożegnałam się na szybko z Tom'em, ten od razu poszedł do swoich braci, a ja w tłumie uczniów mojej klasy zaczęłam szukać mojej Dominiki. Długo jej nie szukałam, gdyż po sekundzie wysoka brunetka wychyliła się zza innych uczniów i ciężko było jej nie zauważyć.
- Laska. - z wielkim uśmiechem na ustach podeszła do mnie i zdjęła swoje okulary przeciwsłoneczne i dała mi znaczące spojrzenie. - Czyżby nasz kochany Tomek był Tobą zainteresowany? - zapytała się, po czym znowu wsunęła okulary na nos.
- Nie wiem co mam o tym myśleć. - przeczesałam palcami moje brązowe włosy i spojrzałam z lekkim przerażeniem na dziewczynę stojącą obok mnie. - Myślę, że po prostu chce byśmy mu zdjęcia zrobiły i stwarza jakieś pozory, czy coś.
- Gdyby to było czysto biznesowo nie zaprosiłby cię na maraton filmów. - zaśmiała się. - Przynajmniej dzięki tobie będę mogła z nim pracować, wiesz jak to będzie pięknie wyglądało w CV? - podskoczyła lekko z podekscytowaniem. - PRACOWAŁA Z TOMEM HOLLANDEM. Ślicznie. - dziewczyna rozmarzyła się nad wyglądem swojej cv-ki.
- Obie będziemy z nim pracować i tak się już nie ekscytuj, bo z butów wyskoczysz. Musimy zachować powagę i profesjonalizm podczas sesji, rozumiesz?
- No rozumiem, nie jesteśmy przecież natrętne fanki, ale wiesz. Nie na co dzień zdarza ci się zaprzyjaźnić z samym Tom'em Hollandem. Wiesz ile osób chciałoby być na twoim miejscu? - zapytała szczęśliwa.
- Kto by nie chciał. - parsknęłam.- On jest serio cudownym człowiekiem, więc też nie możemy truć mu dupy. Każdy potrzebuje prywatności, więc jak będzie chciał się spotkać to do mnie napisze.
- On ma twój numer!? - krzyknęła głośno brunetka, na co zwróciła uwagę całej klasy i dwóch nauczycielek. - Przepraszam. - powiedziała w stronę opiekunek.
- Cisza tam na końcu, jeszcze ostatnia kwestia i wchodzimy. - powiedziała i zaczęła kontynuować co mówiła wcześniej. Znowu obie się wyłączyłyśmy i wróciłyśmy do naszej rozmowy.
- Właściwie... - zaczęłam szeptem. - to on dał mi swój numer.
- I teraz mi to mówisz? - zaśmiała się cicho. - Jak będziemy już w pokoju to do niego napiszemy. Będzie miał ciebie już w kontaktach przynajmniej. Ten wyjazd będzie ciekawy.
- Oj będzie...
Gdy pani skończyła swój wywód w końcu mogliśmy wejść do środka holu. Hotel był ogromny, utrzymywany w kolorach bieli, zieleni i błękitu. W wielkim holu znajdowała się recepcja, kilka kanap w kolorze zieleni i żółci, półki z książkami (niestety po hiszpańsku), schody prowadzące w dół i w górę oraz dwie windy - jedna mniejsza, a druga większa. Na tym piętrze również znajdowały się dwa korytarze prowadzące w dwie różne strony.
Po jakichś piętnastu minutach wychowawczyni odebrała wszystkie nasze karty. Każdy pokój miał jedną kopertę z numerem pokoju, w środku koperty znajdowały się dwie karty, jedną dostawała każda para, drugą na wszelki wypadek mieli opiekunowie.
Jako grupa byliśmy rozrzuceni po całym hotelu, który miał pięć pięter. Mój pokój i Dominiki znajdował się na czwartym poziomie, więc musiałyśmy skorzystać z windy. Dobrze, że moja przyjaciółka była pierwsza w dzienniku, więc dostałyśmy jako pierwsze dostęp do pokoju.
- Za godzinę spotykamy się tutaj i idziemy na obiad! - krzyknęła pani Nowak - nauczycielka języka polskiego.
Wręcz biegiem skierowałyśmy się do windy, nie musiałyśmy długo czekać, gdy ta się otworzyła, a my pojechałyśmy na nasze piętro.
- Jaki numer mamy? - zapytałam idąc w tyle za brunetką,
- 4011. - odpowiedziała idąc mocno z przodu i szukając odpowiednich drzwi. - Znalazłam! - krzyknęła, po czym przyłożyła kartę do czytnika i weszła jako pierwsza. Ja po chwili zrobiłam do samo i zamknęłam za sobą drzwi.
- Jaki wielki. - obejrzałam się dookoła. - Nie sądzisz, że pomylili pokoje? - zapytałam zostawiając przy minilodówce walizkę i torebkę i przeszłam się po pokoju.
Od razu po wejściu do środka po lewej znajdował się mały blat kuchenny z małą lodówką i czajnikiem. Tuż naprzeciwko stał okrągły stół z czterema krzesłami. Salon, w którym to wszystko się znajdowało miał również dwie kanapy stojące przy obu ścianach, a pomiędzy nimi stała szklana ława. Tuż za ławą znajdowały się drzwi prowadzące na balkon. Z salonu korytarz prowadził do łazienki, była spora, przestrzenna - z wanną, suszarką i małym lusterkiem do robienia makijażu. W tym samym korytarzy znajdowały się jeszcze jedne drzwi, przeszłam przez nie i znalazłam się w sporej sypialni z łóżkiem małżeńskim, na którym właśnie wylegiwała się Dominika. Była to normalna sypialnia, w której oprócz łóżka znajdowała się komoda, spore okrągłe lustro oraz duża szafa na ubrania.
- Zdecydowanie się pomylili. - potwierdziła dziewczyna. - Ale to ich problem, ja się nigdzie nie wybieram. - oznajmiła dziewczyna, a tylko rzuciłam się obok niej na łóżku.
- Zmieniam zdanie. - zaczęłam. - Będzie to najlepsza wycieczka ever.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top