- I wish that you could stay in my memories -
Pikanie. Jasne światło. Zapach chemikaliów. Kroki. Dudnienie w uszach. Głośne rozmowy. Igła.
Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam biały sufit.
„Gdzie ja jestem" - pomyślałam, bo nie miałam siły nic powiedzieć. Chciałam obrócić głowę, ale strasznie mnie bolała, więc leżałam dalej wpatrując się w sufit.
- Doktorze obudziła się! - jak przez ścianę usłyszałam głos. Znany mi bardzo dobrze, ale nie mogłam sobie przypomnieć.
- Jak się pani czuje? - usłyszałam pytanie i ujrzałam przed moją twarzą głowę mężczyzny ubranego w biały kitel. Zamrugałam oczami, nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Lekarz to zauważył i tylko powiedział - Siostro, podaj kolejną dawkę kroplówki... - zaczął wymieniać bardziej skomplikowane lekarstwa, które tylko odbiły się od moich uszu, a mózg je totalnie zignorował.
Poczułam czyiś dotyk na mojej prawej ręce. Prawdopodobnie pielęgniarka podłączyła do mnie więcej kolorowych kabelków. Nagle szyja zaczęła mnie strasznie boleć. Skurcz. Zaczęłam się lekko wiercić, bo ból był nie do zniesienia.
- Boli. - jęknęłam.
- Boli? Co to znaczy?? - doktor powiedział.
- Coś ją boli. - damski głos przeszył mój słuch.
- Usadźcie ją w pozycji pionowej. - ktoś podniósł mnie. Dałam radę przekręcić mocniej głowę, chwyciłam bolący punkt ręką i przy tym wyrywając kilka kabelków. Lekarz obmacał moją szyję i gdy wymamrotałam, że boli podał mi jakiś zastrzyk i po chwili miłe uczucie mnie ogarnęło. Znowu ułożyli mnie na plecy. Gdy życie powoli zaczęło do mnie wracać powiedziałam:
- Jestem w szpitalu, tak? - zapytałam pielęgniarki po angielsku, gdyż ogarnęłam że wszyscy mówią w tym języku.
- Tak, od kilkunastu dni byłaś w śpiączce. - miła rudowłosa podłączyła mi znowu kabelki i uśmiechnęła się.
- Boże stara. - teraz rozpoznałam głos damski. To była Dominika. Usiadła blisko mnie, tak że ją widziałam. - Nie uwierzysz co się stało. - chwyciła lekko moją dłoń.
- To mnie oświeć, bo nic nie pamiętam. - uśmiechnęłam się na jej widok, już myślałam, że będę tu sama.
- Na tym ślubie. - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Jakim ślubie? - zapytałam, bo nie wiedziałam o co chodzi.
- Ślubie Tom'a i Nadii... - powiedziała wolno.
- Jakiej Nadii i jakiego Tom'a? - podniosłam się sama do pozycji siedzącej.
- Y/N... Proszę powiedz mi, że żartujesz...
- Ale z czego żartuję? Nie znam żadnego Tom'a i Nadii, no oprócz tych celebrytów, no ale co myśmy miały mieć z nimi wspólnego. - zaśmiałam się.
- Co ostatnie pamiętasz? - zapytała podejrzliwie.
- Były ferie. Chyba byłam tego dnia z Adą, nad morzem? W Mielnie, tak. W 2020 roku, na początku. - pokiwałam głową łącząc wszystko w całość. - Ej czemu personel mówi po angielsku? Nie jesteś w Polsce?
- Oj Y/N... - mocno mnie przytuliła, poklepałam ją lekko po plecach. - Co ci ona zrobiła. Poczekaj chwilę, pójdę po lekarza.
O chuj chodzi? Była zima. Jest zima? Nie wiem. Wyjechałam z Adą nad morze, bo nie lubimy gór. Było zimno, pizgało wręcz. Co mi się stało? Czemu jestem w szpitalu i czemu cholerni lekarze pieprzą po angielsku? Mój angielski nie jest najlepszy, więc jestem zdatna tylko na Dominikę.
- Będziesz miała tomografię za chwilę. - brunetka wróciła i usiadła tam gdzie wcześniej. - Nie wiem, jak ci to wyjaśnić...
- Po prostu to powiedz.
- Mamy październik 2021 roku...
- Co!? - krzyknęłam.
Przez całe badania nie słuchałam w ogóle lekarza, momentami nie wiedziałam nawet co do mnie mówi, bo niektórych słów po prostu nie znam.
Po powrocie do mojej sali zobaczyłam, że oprócz Dominiki siedzą tam dwaj mężczyźni. Siedzieli tyłem, więc nie mogłam ich poznać. Pielęgniarka pchała mój wózek, na którym siedziałam i pomogła mi usiąść na łóżku.
- Y/N! - krzyknął jeden z nich. Wyglądał identycznie jak Tom Holland. Podszedł do łóżka i mocno mnie przytulił. - Bałem się o ciebie. - objął mnie mocniej, ja go tylko poklepałam po plecach. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ominął mnie ponad rok. Nie pamiętam nic, kompletnie nic. Muszę zadzwonić do moich dziadków, oni będą wiedzieli o co chodzi.
Odsunęłam się z objęć chłopaka, spojrzałam na niego. „Nie no Tom Holland jak nic. Tylko skąd stara Y/N go zna?"
- Ja przepraszam. - wyjąkałam. Spojrzałam na Dominikę, odwróciła wzrok. - Ja nic nie pamiętam. - powiedziałam pod nosem i opuściłam głowę. Zmartwiony chłopak spojrzał na prawdopodobnie swojego brata. Nie no to Hollandowie jak nic.
- Co się z nią stało? - spytał Dominiki.
- Nie pamięta nic. Ostatnie co pamięta to ferie 2020 roku...
- Co? Ale czemu akurat to? - zapytał zdziwiony. Rozmawiali, jakby mnie tu nie było.
- Nie wiem. Lekarz mówi, że to może przez traumy. Zapamiętała ostatnią chwilę, w której była serio szczęśliwa. Ale Nadia podała jej jakieś dziwne substancje, które mogły doprowadzić ją do utraty pamięci. - chłopak się zamyślił. Wciąż wpatrywałam się w niego jak obraz, myśląc czy to na pewno ta osoba, o której myślę.
- Przepraszam, że się wtrącę. - powiedziałam. - Ale czy dobrze mi się wydaje, że wy to Tom i Sam, tak? - zapytałam, a oni pokiwali głową. „O kurwa" - pomyślałam.
- Pamiętasz nas? - z nadzieją odezwał się Tom.
- Niestety nie w ten sposób, w jaki był chciała... - odparłam i schowałam głowę w ramionach.
- Da się przywrócić jej pamięć?
- Takie rzeczy tylko w filmach się dzieją Tom... - na ich twarzach zobaczyłam smutek, chciałabym to poczuć, że ich pamiętam, ale za cholerę nie mogę nic sobie przypomnieć. - Ale dostanie jakieś leki, które częściowo jej pomogą.
Moja przyjaciółka przytuliła wraz z Sam'em Tom'a, widząc, że chłopak się rozkleił. Podeszłam do nich i przyłączyłam się do niech.
- Wytłumaczcie mi wszystko. Proszę.
*
- Proszę brać te leki i powinno się pani polepszyć. - stałam przy recepcji szpitala. Właśnie mnie wypisywali. Obok mnie stała Dominika i trzymała moje rzeczy. Minęło kilka dni. Któregoś razu przyjechała policja i chciała bym zeznała co zrobiła mi Nadia, wytłumaczyłam, że utraciłam pamięć i niestety nie mogę pomóc. Powiedzieli, że rozumieją i jak tylko cos sobie przypomnę mam jak najszybciej się udać na komendę policji w Londynie.
- Dobrze, dziękuję. - chwyciłam kwitek i poszłyśmy do wyjścia. Wsiadłyśmy do srebrnego AUDI i pojechałyśmy w miejsce znane tylko mojej przyjaciółce.
- Zaczniesz odzyskiwać pamięć, ale będzie to trochę trwało. - odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.
- Mam nadzieję, ale szczerze niektórych rzeczy nie chciałabym pamiętać. - pomyślałam teraz o tym co mi opowiadali. O tym chłopaku ze Starbucks'a, o śmierci babci Hani i dziadka Romka, o porwaniu przez Nadię. Nie mogłam w to uwierzyć. To nie byłam ja. - Wróćmy do Polski. Proszę. - popatrzyłam na nią błagalnym spojrzeniem. Chciałam wrócić do Ady, odwiedzić dziadków na cmentarzu w Rybniku oraz spotkać się z tym Jankiem, który podobno jest dla mnie w jakiś sposób bardzo ważny.
- Jasne. - odpowiedziała z uśmiechem. - Ale pojedziemy najpierw w jedno miejsce, dobrze? - skinęłam głową. - Przedstawię ci kogoś, kogo znasz i na pewno ci pomogą. - uśmiechnęłam się.
Po kilku minutach dojechałyśmy. Dziewczyna pilotem otworzyła bramę prowadzącą do sporego domu. Zaparkowała na podjeździe i wysiadłyśmy z pojazdu.
- Gdzie jesteśmy?
- U moich teściów. - odpowiedziała zadowolona, a ja ze zdziwieniem poszłam za nią. Nie wspominała, że ma chłopaka i do w dodatku w Londynie. - Jesteśmy! - po wejściu do środka krzyknęła i odwiesiła klucze na wieszaku obok kurtek. Zdjęłam buty i weszłam w głąb.
- Y/N!! - jakiś młody chłopak podbiegł do mnie i się na mnie rzucił. Nie wiedziałam co zrobić, więc tylko go objęłam i posłałam słaby uśmiech.
- Y/N witaj kochanie. - kobieta, na oko czterdzieści - pięćdziesiąt lat podeszła do mnie, przytuliła mnie. - Dobrze cię widzieć.
- Mamo. - zza rogu wyszedł Tom. - Musimy porozmawiać. - nic nie mówiłam, stałam tylko i lekko się uśmiechałam. Okej teraz który to chłopak Dominiki. Tom, Harry, czy Sam.
- Coś się stało? - odwróciła się zmartwiona.
- Ona nic nie pamięta.
Przez całe spotkanie siedziałam jak mysz pod miotłą. Nie miałam nic do powiedzenia, bo co? Co mogłam dodać. Nic. Bo cała znajomość z tą rodziną odeszła w niepamięć.
- Powoli zacznie odzyskiwać wspomnienia, ale to potrwa. Lekarz przypisał jej bardzo mocne leki, a kuracja może nawet kilka lat trwać. - popiła kawę Dominika. Ja wpatrywałam się w swój kubek, nie upiłam nawet łyka. Nie miałam nastroju. W mojej głowie było pełno głosów, które niby mi coś podpowiadały, ale czemu miałabym im ufać?
- Powiedzieli, że substancja, którą dostała od Nadii mogła się do tego stanu przyczynić. - powiedział Tom. - To wszystko moja wina. - westchnął. Rodzice zaczęli go pocieszać i mówić, że to nieprawda i jedyną osobą, która jest temu wszystkiemu winna jest rzekoma Nadia, która podobno chciała mnie zniszczyć. Ale wciąż nie wiem czemu. Kim ja byłam, by takie osoby jak Hollandowie czy Parkes mnie znali.
Przez resztę popołudnia rozmawiano o całej sytuacji, gdy w końcu wybiła siedemnasta Dominika pożegnała się z wszystkimi. Pocałowała Sam'a na pożegnanie (wcześniej poinformowała mnie, że to właśnie on jest jej chłopakiem, nie wnikała w szczegóły, powiedziała że na to będziemy mieć dużo czasu) i wyszłyśmy. O dziewiętnastej miałyśmy samolot, więc Tom nas zawiózł na lotnisko.
- Odwiedzę was w grudniu, dobrze? - uśmiechnął się, jak dojechaliśmy na parking przy lotnisku. - Y/N, uważaj na siebie, proszę. - objął mnie. Staliśmy na dworze, październikowy wiatr lekko podwiewał moje (kolor) włosy. Nie wiem kim dla mnie był w przeszłości Tom, ale w jego objęciach czuję się bezpiecznie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top