- I don't recognize him anymore -
On wiedział. On kurwa wszystko wiedział i nie odezwał się nawet słowem.
Wraz z Dominiką siedziałyśmy na komendzie policji w Londynie. Przed chwilą złożyłam zeznania w sprawie nękania i gwałtu. Cała się trzęsłam, noga cały czas mi chodziła. Nie wiedziałam co mam zrobić z rękoma.
- Jak wrócimy pomogę ci się spakować, dobrze? – brunetka dotknęła mojego ramienia, a ja skinęłam lekko głową.
Nie spałam całą noc. Przez osiem godzin leżałam wpatrzona w sufit. I czekałam aż moja przyjaciółka się obudzi. Przez te kilka godzin taki spam jej zrobiłam. Powiedziałam jej wszystko od A do Z. Nawet mi nie odpisała, po prostu przybiegła i dobijała mi się do pokoju.
To było postanowione. Wracam dzisiaj do domu. Zrezygnowałam z planów na Sylwestra poza domem. Będę przez cały noc oglądać pod kocem seriale, i traktować ten dzień jak każdy inny.
Tom'a i Nadii nie było w domu. Haz też o niczym nie wiedział, bo pojechał do rodziców w przedświątecznych porządkach. Nawet lepiej. Byłyśmy same.
Wraz z pomocą przyjaciółki spakowałam wszystkie rzeczy. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu.
- Policja? – zanim odebrałam zapytałam się Dominiki.
- Odbierz. – powiedziała.
- Halo? Tak, to Y/N L/N z tej strony.
- My w sprawie pana Lombarda. Został on zatrzymany, znaleźliśmy go w jego mieszkaniu.
- Wyląduje w więzieniu? – zapytałam niepewnie.
- Tak, nie była Pani jego jedyną ofiarą, więc pan Jack Lombard będzie miał sprawę w sądzie. Prosimy, więc by Pani nie opuszczała kraju i została świadkiem w sprawie.
- Dobrze, dziękuję za informacje. – odpowiedziałam. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach.
- Co się stało? – zapytała moja przyjaciółka, a ja jej wytłumaczyłam całą rozmowę z komisarzem policji.
- Czyli wrócę i tak już po wigilii. – dodałam na sam koniec.
- Jak nie później. Będą święta, więc sprawa będzie przeniesiona na następny rok. – Dominika odłożyła moją kosmetyczkę na bok i usiadła obok mnie. Objęła mnie ramieniem i mocno przytuliła. – Nie zasługujesz na takie święta. Po tym wszystkim co przeszłaś w życiu? Od lat nie miałaś normalnego Bożego Narodzenia.
- Chyba przyzwyczaiłam się. – odparłam, po czym wzięłam głęboki oddech. – Nie zasługuję po prostu na szczęście. – zobaczyłam grymas na twarzy przyjaciółki.
- Ej, ej, ej. – zaczęła. – Nawet tak nie mów. – wstała z łóżka i stanęła przede mną. – Ja, jako twoja jedna z najlepszych przyjaciółek sprawię, byś już zawsze była szczęśliwa. – wygłosiła swoją mowę, a na mojej twarzy zagościł mały uśmiech. – Jebać Hollandów. – powiedziała głośno i wyraźnie. – Zrobimy swoją własną ucztę. W nowym mieszkaniu, bo tu na pewno dłużej nie zostaniesz. – wskazała rękoma mój pokój. – Koniec chłopaków. Koniec potyczek z Nadią. Będziemy żyć po swojemu. – uśmiechnęłam się bardziej. Słyszeć takie słowa od kogoś to największy skarb. -
- Dominika. – powstrzymywałam się od zaśmiania się.
- Co? – dziewczyna udawała, że nie wie o co chodzi.
- Masz chłopaka. – powiedziałam.
- Sam? On zachowuje się jak baba, więc spokojna głowa. Sammy jest jednym z nas. – przyklęknęła przy mnie i chwyciła moją dłoń. – Będzie dobrze. Obiecuję. – skinęłam głową i starałam się uwierzyć w jej słowa. I wiecie co? Serio uwierzyłam. Z nią, Adą i Sam'em przy boku może być na serio lepiej. A o Tom'ie lepiej zapomnieć. Zbyt wiele krzywdy psychicznej mi wyrządził. Był dobrym przyjacielem do czasu zamieszania z Nadią. To ona go zmieniła i jestem tego pewna na sto procent.
Stwierdziłyśmy, że jednak spakuję się do końca i znajdę nowe miejsce na nocleg. Nie mam zamiaru spać pod jednym dachem z osobą, która jest przyczyną mojego niedoszłego gwałtu.
Obrazy z tamtego dnia wciąż mnie prześladują, czuję wciąż dotyk Jack'a na swoich udach. Nie umiem wymazać tego z pamięci, a jeszcze będę musiała w sądzie zeznawać jako ofiara. Oprócz w nowe lokum muszę zainwestować w adwokata.
Po dwóch godzinach otrzymałam wiadomość, iż sprawa w sądzie będzie miała miejsce trzeciego stycznia następnego roku. Mamy dzisiaj dwudziesty pierwszy grudnia. Moje plany o jak najszybszym opuszczeniu tego kraju zaczynają się załamywać. Jeszcze dwa tygodnie. Powiedziałam sobie w myślach. I będziesz w domu. Bezpieczna.
- Chodź. – powiedziała brunetka. – Odwiozę cię do nowego mieszkania. – popatrzyłam ostatni raz na pokój. W kącie zostawiłam już prezenty dla Hollandów. Stwierdziłam, że nie dam rady pojawić się na wigilii, ale że podarunki kupiłam kilka dni temu to już im je dam. A raczej Tom przekaże, jeżeli wejdzie do pokoju gościnnego.
Nasze małe mieszkanie znajdowało się po drugiej stronie miasta. To było postanowione, wraz z Sam'em przyszykujemy naszą wspólną wigilię. Dziewczyna przeprosiła rodziców chłopaka i razem przedstawiłyśmy zaistniałą sytuację. Nie mogłam mieć im tego za złe, to nie ich wina. Opowiedziałam o wszystkim, nie było sensu dłużej tego ukrywać
- Spotkałam się z takim chłopakiem. – powiedziałam tak kilka minut wcześniej. Siedzieliśmy wtedy w salonie Hollandów. – Poznaliśmy się w kawiarni. Był miły, więc zgodziłam się pójść z nim do kina. – spuściłam głowę, bo byłam zażenowana, że w ogóle zgodziłam się z nim wychodzić. – No i wtedy, w tej kawiarni zobaczyłam Tom'a z jego- zacięłam się. – przyjaciółką. – dodałam po chwili. – Rozmawiałam z nim o tym dzisiaj w nocy. Powiedział, że go zna. On mnie widział z nim. – oczy mi się zaszkliły. – I nie pisnął słowem, że może mi zrobić krzywdę. – łza spłynęła mi po policzku, a Nikki podeszła tylko i mocno mnie przytuliła. Poczułam matczyną miłość bijącą z jej serca. Otarła mi łzy i podała chusteczki.
- Mamy małe mieszkanie po drugiej stronie miasta. – powiedział poważnie Dominic. – Możesz tam zamieszkać do czasu rozwikłania sprawy. – podszedł do mnie i pogładził moje ramię. – Pomożemy ci jak tylko się da.
- Dziękuję wam bardzo. – poczucie wsparcia aktualnie cholernie mi pomaga. Nie czuję się taka, sama? Wiem, że mam na kogo liczyć.
- A temu szczurowi to zaraz w mordę strzelę. – Sam wstał gwałtownie z krzesła, aż ono się przewróciło do tyłu.
- Język! – krzyknęła jego matka.
- Uspokój się synu. – powiedział Dominic i podszedł do niego. – Ale masz rację.
Sam wyszedł z domu, zapewne w poszukiwaniu chłopaka.
- Od kilku tygodniu totalnie nie poznaję Tom'a. – Nikki usiadła obok mnie przy stole. – Czytam te wszystkie artykuły na jego temat i nie mogę w to uwierzyć. – pokręciła głową z niedowierzaniem i ukryła twarz w dłoniach.
- Powiedział Y/N, że wrócił do Nadii Parkes. – odezwała się Dominika.
- To wiem na pewno. – cała drżała. – Tom nie ma pięciu lat i umie podejmować ważne decyzje, ale aktualnie nie myśli racjonalnie. Nie będę mu wybierać z kim ma być, ale to co robi nie jest odpowiednie i tylko zniszczy mu reputację.
- On mi wczoraj wszystko powiedział. Jego agent. – zaczęłam. – On go do tego zmusił. By udawali parę.
- Co? – zapytała cicho jego matka.
- Tylko tyle wiem. – spuściłam wzrok. – Potem zaczął coś o Jack'u, że to jej były. To właśnie Tom'a i Nadię spotkałam w Starbucksie. Przepraszam, że nie powiedziałam prawdy, ale nie wiedziałam czy wiecie o niej. Powiedział też, że Jack był notowany i w przeszłości zgwałcił koleżankę z klasy. Zdenerwowałam się, więc nakrzyczałam na niego. Chciał coś jeszcze dodać, ale do kuchni wparowała Nadia, a on się jakby przestraszył i nie dokończył. Wybiegłam stamtąd i wróciłam do pokoju.
Widziałam na twarzy Nikki, że mi współczuła, i zarazem wiedziała że coś się złego dzieje z jej synem.
- Porozmawiam z nim. Nie zostawię tak tej sprawy.
- Dziękuję pani bardzo. Wiele to dla mnie znaczy.
- A teraz chodź, dam ci kluczę i adres, gdzie możesz zamieszkać. – wstała i poszła w głąb domu.
- Lepiej, żebyś sama nie była. – powiedział Paddy. – Może Dominika z tobą się wprowadzi. Sam nie będzie miał nic przeciwko. – popatrzył się na brunetkę, a ta uśmiechnęła się do niego.
- Wiesz co, młody. To bardzo dobry pomysł. – podeszła do mnie i objęła mnie jedną ręką. – Będę cię pilnować.
I w taki oto sposób właśnie jesteśmy w drodze do małego apartamentu oddalonego dwadzieścia kilometrów od posiadłości Hollandów.
Po dotarciu na miejsce od razu w oczy rzuciło się małe, ciche osiedle. Było tu dużo drzew, kwiatów. Na dwóch placach zabaw bawiły się dzieci, po oddalonym kilka metrów boisku młodzież biegała za piłką, a do sklepu obok naszego bloku stała krótka kolejka.
Poczułam się jak w Polsce, tylko okolica wyglądała bardziej przytulnie i drożej.
Mieszkanie składało się z dwóch części. W jednej znajdowała się kuchnia połączona z salonem, a drugą część zajmowała łazienka. W salonie stała duża, rozkładana kanapa, na której będziemy spać z Dominiką, telewizor oraz mały stół dla czterech osób. Kuchnia była minimalistyczna. Lodówka, płyta indukcyjna oraz piekarnik. Niby tak mało, a jednak idealnie. Łazienka była typowa jak w większości tego typu mieszkań. Toaleta, mały zlew z wiszącym nad nim lustrem, prysznic oraz szafka na ręczniki i kosmetyki.
Od pierwszego kroku postawionego w tym pomieszczeniu już poczułam się lepiej i bezpieczniej.
Będzie lepiej. Powtarzałam to sobie jak mantrę w głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top