- He's a fucking psychopath -

- A co to jest? - Dominika wskazała na krwisto czerwoną pomadkę w płynie od FentyBeauty stojącą na blacie w łazience. - Twoje?

- Coś ty. - zaśmiałam się. - Najdroższa pomadka jaką mam to ta z Nyxa, którą na promocji w Rossmannie kupiłam za dwie dyszki.

- To jak nie moja.

- I nie moja. - dodałam.

- To kogo? - zapytała.

Siedziałyśmy wspólnie z Dominiką w toalecie, przygotowując mnie do mojej dzisiejszej „randki" z chłopakiem z Starbucksa. Unikam słowa „randka", preferuję „spotkanie". Znam go nawet nie cały dzień. Trochę ryzykowne, ale nie sądzę, by miał wobec mnie szemrane zamiary.

- Nadii. - powiedziałyśmy chórem.

- Chociaż nie widziałam jej ani razu tutaj. - zamyśliła się Dominika i otworzyła pomadkę. Test zapachu oczywiście wykonany. Popatrzyła się na mnie sugerując użycie własności dziewczyny.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedziałam niepewnie. - Zostaw to lepiej. - nagle usłyszałyśmy pukanie.

- Już wychodzimy! - krzyknęła Dom i szybko odłożyła drogą rzecz z powrotem na swoje miejsce. - Użyjemy tej twojej.

Prawie już gotowa mogłam wychodzić.

- O hej Tom. - powiedziała Dominika wychodząc z pomieszczenia.

- Dziewczyny. - uśmiechnął się chłopak. - Y/N. - spojrzał się na mnie. - Ładnie wyglądasz.

- Dzięki. - czułam jak lekko się rumienię, jednak Tom tego nie zauważył, bo odwrócił się w stronę głosu wołania dziewczyny, zapewne jego dziewczyny.

- Kochanie!

- Musimy lecieć. - powiedziała szybko brunetka i zaciągnęła mnie to mojego pokoju. - Do zobaczenia! - gdy byłyśmy już w środku dziewczyna była widocznie niezadowolona. - Nie podoba mi się to.

- Czyli? - zaśmiałam się i usiadłam na krześle, wyciągnęłam z kosmetyczki paletkę cieni z Eveline, w której było lusterko. Pogrzebałam jeszcze chwilę w niebieskim pakunku w poszukiwaniu wcześniej wspomnianej przez Dominikę pomadki. Czerwony to zdecydowanie nie mój kolor, więc postawiłam na zwykłą w odcieniu nude.

- Ta cała sytuacja. - zaczęła gestykulować w moim kierunku. - Czemu nie może ci powiedzieć, tylko sama musisz się domyślać. Jeszcze ona tu jest. Mieszka. Pod jednym dachem. Z TOBĄ. - podkreśliła, że ze mną i wyrwała mi pomadkę z ręki. - współczuję ci.

- Wiesz, nie poznałam jeszcze Nadii. Wiem tylko tyle co jest mediach, a jak wiemy internet kłamie. Sama wiem.

- Ale wiesz. Tom sam ci powiedział, że go zdradziła, więc wiemy że to nie fake info. - otworzyła pomadkę i zaczęła malować mi usta. - Nic nie mów! - dodała, gdy chciałam coś powiedzieć.

Gdy już skończyła skinęła głową na znak, że mogę się odezwać.

- Może się zmieniła. - wzruszyłam ramionami. Wiem, jestem naiwna.

- Trochę w to wątpię, wiesz. - usiadła na łóżku i zaczęła rozmyślać. - Za pięć dni wigilia, oby tam się coś wyjaśniło.

- Jeżeli podczas świąt nic się nie wytłumaczy to wtedy dopytam Tom'a. - stwierdziłam, że tak będzie sprawiedliwie. Może to jeszcze świeża sprawa, chociaż w kawiarni dziewczyna mówiła, że chce to już ogłosić, ale czemu... Tak bardzo jej zależy na sławie? Chce się znowu na nim wybić czy co.

Pożyjemy , zobaczymy. Tak jak mówiłam. Będę trzymać ich na dystans. Po Sylwestrze wracam do domu i będę mogła o tym zapomnieć. Tyle, że ja nie chcę zapominać o Tom'ie. Jest moim przyjacielem, od czasu tamtej wycieczki zżyłam się z nim i nie wyobrażam sobie codzienności bez jego. To on pomógł mi, gdy byłam na najniższym stanie psychicznym. Jako jeden z nielicznych mnie serio zrozumiał. Gdyby nie on i dziewczyny nie dałabym rady ostatnimi miesięcy.

- Y/N czas! - Dominika wskazała na telefon. Było po szesnastej. O szesnastej miałam być na miejscu! Chwyciłam telefon, kilka wiadomości od Jack'a, nic ważnego. Odpisałam, że bardzo przepraszam, ale się spóźnię. Sprawdziłam ostatni raz jak wyglądam. Kremowy sweterek, brązowa spódniczka w kratę (przed kolano - nie jestem starą babcią). Jest dobrze. Biegiem udałam się na korytarz, słyszałam ciche rozmowy w tle, ale niezbyt mnie to interesowało. Dominika szła za mną z kluczykami auta Sam'a w ręce. Usiadłam na podłodze, ubrałam moje ulubione czarne conversy, szybko je zawiązałam. Ubrałam też czapkę, bo jest jednak zima, a w Londynie pizga dwa razy bardziej niż w Polsce. Płaszcz Dominiki wykończył mój outfit, bo ja nie pomyślałam o ciepłych ciuchach, a dziewczyna i tak go tutaj miała, bo ostatnio zostawiła go podczas wizyty u swojego chłopaka.

- Wszystko mam? - zapytałam, bo z zapominalstwa wciąż się nie wyleczyłam.

- Telefon? Portfel? - zapytała, a ja spojrzałam do torebki i skinęłam głową.

- Kluczy nie bierz, bo nie wracasz na noc. - specjalnie powiedziała to po angielsku, chciałam coś powiedzieć, jednak nie zdążyłam, więc wydukałam tylko:

- CO? - zdziwiłam się, ale nie otrzymałam odpowiedzi, bo dziewczyna otworzyła drzwi i wywaliła mnie z domu.

- Odstawię ją później! - krzyknęła, po czym zamknęła za nami drzwi. - Niech będzie zazdrosny. - zaśmiała się i poszłyśmy chwilkę do garażu przy domu rodziców Hollandów, gdzie stało auto Sam'a.

W dziesięć minut znalazłyśmy się małej galerii handlowej, w której był o wiele mniejszy ruch, niż w tej wczorajszej.

- Powodzenia. Miłego seansu i pamiętajcie o gumkach. Do zobaczenia. - krzyknęła, a gdy wysiadłam z auta Dominika odjechała z piskiem opon. Lekki stres jest, ale mam dobre przeczucia.

Wolnym krokiem weszłam do środka. Bałam się? Byłam przerażona. W głowie miałam już milion scenariuszy jak może pójść to spotkanie. Jeszcze wczoraj sądziłam, że to zajebisty pomysł, jednak im bliżej byłam wejścia, tym czarniejsze wizje zaczęły się kreować w moich myślach. Ręce mimo ujemnej temperatury zaczęły się niezmiernie pocić, nagle poczułam się słabo. Stanęłam na chwilę, wzięłam kilka głębokich oddechów. Zamknęłam oczy i potrzebowałam chwilki, by się uspokoić. Gdy poczułam się lepiej, zaczęłam iść dalej. Dwa, może trzy kroki dzieliły mnie od obracanych drzwi do galerii. A co jeżeli do nich wejdę, zatną się i utknę w nich na zawsze? Umrę z głodu, albo co najgorsze - uduszę się z braku tlenu. Pokręciłam głową. „To absurdalne Y/N - umrzesz, bo ten chłopak cię zabije, a nie przez jakieś głupie, niewinne drzwi". Zdjęłam czapkę, rozpięłam płaszcz. Ludzie zaczęli dziwnie się na mnie patrzyć. Muszę się przełamać. O jakaś pani właśnie wchodzi w drzwi, jak już to umrę z nią. Weszłam do środka, nie było już odwrotu. Rozejrzałam się za szatynem, nigdzie go tu nie było. „Uff, może i lepiej, nie będę musiała się z nim męcz-"

- Jednak przyszłaś. - usłyszałam wesoły głos za mną, i wtedy już wiedziałam, że nie ma dla mnie ucieczki.

- Przepraszam za spóźnienie. - podrapałam się po szyi. - Miałam mały - zamyśliłam się. - kryzys. - powiedziałam niepewnie.

- Nic się nie stało. - zaśmiał się chłopak i podał mi bukiet róż. Chłopie to nie było śmieszne, ja tu prawie zeszłam z świata, a ty mi mówisz, że nic się nie stało. Masz pierwszego minusa. Ale też plusa za kwiatki, Y/N lubi kwiaty. - To co idziemy do kina? - zapytał, a ja skinęłam tylko głową i podziękowałam za bukiet.

- Na jaki film się wybieramy? - zapytałam patrząc na tablicę z godzinami seansów.

- Oglądałaś Star Warsy? - zapytał z uśmiechem, a ja pokręciłam głową, bo jeszcze nie miałam takiej okazji. Kiedyś zabrałam się za oglądanie Mrocznego Widma, ale jednak się poddałam po dwudziestu minutach, bo jakość oglądania takich filmów w internecie nie jest zadowalająca. - Kurczę, no dobra. A co powiesz na jakiś horror? - tak tego jeszcze mi brakowało, no ale patrząc na inne propozycje na tej tablicy to już chyba wolałabym na te Gwiezdne Wojny iść.

- Wiesz co, możemy iść na Gwiezdne Wojny, ogarnę podczas oglądania. - uśmiechnęłam się.

- Ale nie będziesz nic rozumieć. - zdziwił się.

- I co, ale lubię takie klimaty. - przez jeszcze chwilę zapewniałam go, że wszystko zrozumiem. Kazałam mu kupić bilety, a ja poszłam do toalety trochę się odświeżyć.

Zdjęłam płaszcz, poprawiłam włosy i usta. Jest dobrze. Kilka głębokich wdechów i wydechów i mogłam wracać.

- Sala 4. - gdy już wróciłam, z chłopakiem podeszliśmy do wejścia do sali, gdzie pani sprawdzała nam bilety. Mieliśmy miejsca na samej górze, totalnie po lewej stronie. Gdzie sala była praktycznie pusta.

- Czemu nie usiądziemy na środku? - zapytałam z ciekawości. Nie chciałam pokazywać jak bardzo jestem przestraszona. Serce waliło mi w klatce piersiowej niemiłosiernie. Jak ten chłopak mnie nie zabije to sama zejdę na zawał.

- Tu są moje ulubione miejsca. - powiedział, po czym wpuścił mnie, bym mogła usiąść przy ścianie. Nie ukrywam wolałabym być bliżej wyjścia, bym ewentualnie mogła uciec, ale chłopak nie miał zamiaru siedzieć przy ścianie. Jestem w dupie.

Ludzie do sali powoli zaczęli wchodzić i zajmować poszczególne miejsca. Jednak nikt, ale to nikt nie siedział po lewej stronie, czyli tam gdzie my. Nie podoba mi się to. Jack nic nie mówi, tylko siedzi w telefonie i coś pisze. Nie poznaję go totalnie. Wczoraj był taki- wesoły? Miły? NORMALNY? A dzisiaj się zachowuje ja psychopata.

Trzymam w dłoniach bukiet róż i przyglądam się im, nagle czuję lekkie pieczenie w małym palcu. Skaleczyłam się kolcem róży. Wytarłam palec w spódniczkę próbując zapobiec katastrofie. Gdy już krew przestała mi lecieć poszukałam telefonu chcąc wysłać wiadomość przyjaciółce. Jednak zanim zdołałam go odblokować, chłopak powiedział:

- Film się zaczyna. - zero reklam, zero komunikatów. Nagle zgasły światła i seans się zaczął.

I jestem pewna, że to nie były Gwiezdne Wojny...

Przełknęłam gulę w gardle i usiadłam wygodniej. „Oddychaj Y/N". Dwie godziny i mówisz mu, że źle się czujesz i idziesz do domu.

- Wybrałem jednak ten horror. - schylił się do mojego ucha i szepnął. Czułam jego wzrok na sobie, więc popatrzyłam się w jego oczy. Wzrok psychopaty. Kiwnęłam głową i skupiłam się na filmie. Jednak trudno było się skupić, gdy on wciąż się na mnie patrzył. - Daj płaszcz i torebkę, położę je obok. - znowu szepnął, a ja tak bardzo chciałam uciec, jednak co miałam zrobić. Nie mogłam tego uczynić, bo skąd mam wiedzieć co by się wtedy stało. Podałam mu płaszcz, torebkę i bukiet i odłożył na wolne siedzenie obok nas. Miałam szczęście, że wcześniej zdążyłam wyciągnąć telefon z torebki, położyłam go na moim siedzeniu pod spódniczką, by chłopak go nie zauważył.

Film trwał już może pół godziny. Bałam się strasznie, nie lubię horrorów, wolę oglądać je w domu z dziewczynami, gdzie możemy je sobie komentować na żywo i wtedy wydają się mniej straszne, ale nie teraz, nie w kinie z pieprzonym psychopatą, który ma podejrzane zamiary wobec mnie.

Ludzie na sali cały czas wpatrywali się w ekran, ale ja nie mogłam tego oglądać, nie mogłam się skupić, gdy obok mnie siedzi Jack.

Gdy przez dłuższą chwilę widziałam, że chłopak skupił się na filmie, jedną ręką wyciągnęłam powoli telefon, trzymałam go blisko ściany (dzięki bogu, że mam czarną tapetę i motyw w telefonie i nie było niczego widać), nie odwracając głowy, tylko lekko schyliłam się, by odszukać aparat w aplikacjach. Dobrze, że w sali było ciemno, a etui mam czarne. Włączyłam nagrywanie i oparłam telefon przy udzie, tak żeby kamera łapała chłopaka. Nie było go widać, to oczywiste, ale może jakimś cudem coś uda mi się uchwycić, jeżeli będzie chciał mi coś zrobić.

Minęło kolejne trzydzieści minut. Oczy raz po raz zamykałam na straszniejszych momentach, Jack cały czas oglądał, ale czasami patrzył się w moją stronę - wtedy udawałam, że film mnie bardzo interesuje.

Nagle poczułam jego dłoń na mojej nodze. Zamarłam. Zaczął dotykać mnie pod spódniczką na udzie. Jego palce delikatnie muskały moją nagą skórę. Dreszcze przebiegły przez całe moje ciało. Wiem jak skończę, chłopak mnie zgwałci i porzuci gdzieś w Londynie. Jego ręka co raz to dalej sięgała, zaczął dotykać wewnętrzną część uda, bardzo delikatnie. Patrzył się przy tym na mnie, a ja jak najbardziej mogłam ignorowałam to. Widząc, że nie reaguję na to nagle dotknął mojej bielizny. No myślałam, że się zabiję. Lekko drgnęłam, bo nie spodziewałam się tego ruchu. Boże trzeba było nie iść na tą pieprzoną kawę i poczekać spokojnie na Haz'a i Dominikę gdzieś na ławce.

W końcu spojrzałam się na niego. Widzi, że się boję i delektuje się tym. Przełknęłam o wiele za głośno ślinę, po czym zobaczyłam szatańsku uśmieszek na ustach Jack'a.

- Myślałaś, że skończy się to tylko filmem i kawą? - szepnął mi do ucha, tak by nie zakłócać spokoju innym. Siedziałam cicho, nie pisnęłam ani słowem. Może to go znudzi. Boję się go, co on by mi mógł zrobić, gdybym mu przywaliła i wyszła z kina. Ale oczywiście nie mam takiej opcji, bo rozłożył nogi tak, bym nie mogła przejść. Jebany to wszystko zaplanował.

Swoją dłoń wciąż trzymał pod spódniczką, teraz jego palce lekko muskały moją bieliznę po całej długości, zaczęło robić mi się gorąco, nie przez podniecenie, ale przerażenie. Napawał się tym, zaczął się kręcić, a gdy spojrzałam na jego spodnie zauważyłam lekkie wybrzuszenie. Nagle jego palce chwyciły brzeg bielizny. Po prostu ją trzymał, po czym sprawdził moją reakcję. Patrzyłam się wciąż na ekran, już miałam wyjebane, że to horror. Wolałam patrzeć na straszne rzeczy, niż na mordę tego gwałciciela. Wciąż ignorowałam go, „nie pokazuj mu, że się boisz" - „on i tak to wie". W mojej głowie rosła panika. Myśli zaczęły toczyć wojnę, muszę zacisnąć zęby i to przeżyć. Jutro pójdę z tym gdzieś, na policję, gdziekolwiek. Nie pozwolę, by oprócz mnie jeszcze kogoś innego skrzywdził.

Jego palce odsunęły bieliznę jak najmocniej się dało, poczułam zimno. Drugą ręką odkrył spódniczkę i zrobił sobie więcej miejsca. Drgnęłam, a on to wyraźnie zauważył, usłyszałam lekkie parsknięcie. Ręką zsunął całkowicie moje majtki i zrzucił na podłogę, starałam się mu to uniemożliwić, jednak miał taką siłę, cicho mruknęłam, ale ten od razu przyłożył mi rękę do ust.

- Jeżeli parskniesz chociaż słowem to uwierz mi nie oszczędzę cię dzisiaj choć na sekundę. - powiedział ostrym tonem, jednak wciąż szepcząc. Nie przypomina nawet w jednym procencie tamtego chłopaka z Starbucksa, jakby diabeł w niego wstąpił. Przerażona już nie ukrywając tego faktu skinęłam głową, że zrozumiałam jego słowa.

Gdy byłam już totalnie bez bielizny on nie miał żadnych barier. Widziałam to w jego oczach. Telefon wciąż stał oparty i niezauważony przez chłopaka, więc będę miała jakieś dowody.

Jedną ręką znów zaczął muskać udo po wewnętrznej stronie, a drugą odpiął spodnie, które lekko ściągnął. Nawet nie patrzyłam się tam, mój wzrok ponownie skupił się na filmie.

Nagle wszystkie światła się zapaliły. Godzinę przed zakończeniem filmu. Film zgasł i zamiast tego pojawił się komunikat „Przepraszamy za problemy techniczne, ale dzisiaj już żaden film nie będzie puszczany w naszym kinie. Po zwrot pieniędzy za bilety prosimy udać się do kas."

To była moja szansa. Jack skupił się na ekranie, nie miał na sobie spodni, ludzie z ostatniego rzędu dziwnie się na nas patrzyli. Wykorzystałam to. Chwyciłam telefon, przeskoczyłam przez jego nogi, chwyciłam w biegu torebkę i płaszcz i zaczęłam biec. Ludzie patrzyli się, ogarnęli że coś jest nie tak, jednak miałam to gdzieś. Zbiegłam po schodach z ostatniego rzędu. Słyszałam krzyk Jack'a. Ale nie zwalniałam. Wybiegłam z kina. Na moje szczęście ludzie zaczęli zbierać się w tej galerii i były tłumy. Łatwo było mnie zgubić. Wtopiłam się w tłum. Byłam przerażona, a nogi uginały się pode mną, ale nie poddawałam się. Pobiegłam na sam koniec galerii, gdzie było najwięcej ludzi i było wyjście od tyłu budynku. Wybiegłam drzwiami, w pobliżu zobaczyłam nadjeżdżającą taksówkę, więc zaczęłam ją chaotycznie łapać, na szczęście kierowca się zatrzymał. Podałam mu adres i szybko odjechaliśmy stamtąd. Byłam bezpieczna. Sapałam jak stary osioł, ale byłam spokojna.

Dojechałam do domu Tom'a. Nie miałam kluczy, więc zaczęłam walić w drzwi. Czemu nikt do cholery nie otwierał. Po kilku minutach w końcu Tom mi otworzył drzwi, nic nie powiedziałam, tylko wbiegłam szybko do środka i udałam się do pokoju.

Rzuciłam się na łóżko i wszystkie emocje ze mnie wyleciały, zakluczyłam drzwi, bo nie chciałam, by ktoś mnie zauważył z domowników. Zadzwoniłam na grupę z Adą i Dominiką, gdy te nie odbierały zaczęłam spamić. Łzy cisnęły mi się do oczu, rozebrałam się. Nie mogłam siedzieć wciąż w tych samych ubraniach. Założyłam czystą bieliznę, tą co miałam wcześniej zostawiłam na podłodze w kinie. I dobrze, i tak nigdy bym już jej nie założyła. Ubrałam się w moją ulubioną piżamę, związałam włosy w koka i weszłam do łóżka. Gdy dziewczyny w końcu odebrały opowiedziałam im wszystko co się dzisiaj stało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top