- Christmas shopping -

- Masz wszystko? – zapytała się brunetka, gdy ja włożyłam swój portfel do jej torebki.

- Chyba tak. – pokazałam jej pustą szmacianą torbę z Sandomierza, którą dostałam od Ady w prezencie, gdy była w mieście Ojca Mateusza.

- Haz już na nas czeka. – sprawdziła coś w telefonie i po chwili schowała go do torebki. – Możemy iść. – uśmiechnęła się i wyszłyśmy z mieszkania.

Wraz z przyjacielem Tom'a pojechaliśmy do pobliskiej galerii handlowej, gdzie się rozdzieliliśmy. Ja w pierwszej kolejności udałam się do księgarni, typu polski EMPIK, gdzie zakupiłam książkę z przepisami potraw z bliskiego wschodu dla Sam'a, bo wiem że chłopak kocha gotować, a ostatnio mi marudził, że zjadłby sobie indyjskie jedzenie, ale nie chce mu się szukać przepisu. Więc Y/N przyszła z pomocą. W tym również sklepie kupiłam również podarunek dla Tom'a, czyli książkę „Gdzie śpiewają raki", którą sama mam w planach przeczytać, mam nawet polską wersję u siebie w mieszkaniu. Po zapłaceniu należnej kwoty poszłam do sklepu z elektroniką, wyszukałam wcześniej w konwersacji z Harry'm jaki sprzęt mu brakuje do robienia zdjęć, okazało się że były to różnego koloru nakładki na obiektyw, więc poprosiłam sprzedawcę o pomoc i od razu mi je znalazł. Podziękowałam za zakupy i szybkim krokiem wybrałam się do Primarka, gdyż w Polsce jeszcze nie otwarto tego sklepu. Dopiero za około pół roku ma być wielkie otwarcie w Warszawie, a w 2021 roku w Poznań City, czekam z niecierpliwością. Właśnie w tym sklepie zrobiłam największe zakupy. Chwyciłam koszyk do ręki i się zaczęło, szał. Oczywiście ludzi było bardzo dużo, zbliżają się święta i ludzie na ostatnią chwilę kupują prezenty, czyli w tym przypadku również ja, Dominika i Harrison. Pierwszych na tacę wzięłam rodziców Hollandów, dla nich znalazłam ładną świąteczną zastawę na stół, w zestawie były pięć talerzy i sztućce. Do prezentu dołożyłam jeszcze przytulny koc z świątecznymi elementami.

- Okay, teraz Paddy. – pomyślałam sobie i ciężko zastanowiłam się, co mogłabym kupić młodemu. Znam go najkrócej i nie mam pomysłu na prezent.

Przechadzając się po sklepie ujrzałam dział z różnymi figurkami Funko Pop. Przypomniało mi się, jak ostatnio na Netflix Party oglądaliśmy razem „Przyjaciół", a chłopak powiedział mi, że jego ulubioną postacią jest Chandler, a na moje szczęście właśnie tej postaci znalazłam figurkę, więc trafiłam w dziesiątkę. Położyłam Chandlera w koszyku i poszłam dalej.

Harrison – człowiek zagadka dla mnie. Właściwie oprócz modelingu i aktorstwa to nie wiem co lubi robić. Czytać? Nie wiem, nie widziałam zbytnio w ich domu książek. Gotować? Nie sądzę, w lodówce same praktycznie gotowce. Wiem! Każdy lubi słuchać muzykę. Nawet ostatnio podał mi swój profil na Spotify. Weszłam szybko w aplikację i zajrzałam do jego biblioteki zapisanych albumów i wykonawców. Większość klasyków. Beatelsi, Queen, Led Zeppelin, AC/DC i inni. Teraz mam problem, by nie kupić czegoś co już ma. Zapytać się Tom'a? Nie wiem czy mi odpisze, ale warto spróbować. Pięć lat temu AC/DC wydali swój najnowszy album „Rock or Bust", więc jeżeli Haz go nie ma to go poszukam.

Wybrałam numer do Tom'a i poczekałam chwilę, aż odbierze. Wczoraj nie wrócił na noc do domu, poprzedniej nocy również, więc mam nadzieję, że mu w niczym nie przeszkadzam. Podobno wzięli go do pracy, ale warto spróbować, może akurat będzie miał przerwę. Na moje szczęście chłopak po kilku sygnałach odebrał.

- O cześć Tom. – powiedziałam od razu, gdy odebrał, nawet nie dałam mu się przywitać, bo na serio chcę to szybko załatwić. – Wiesz może, czy Harrison ma płytę od AC/DC „Rock or Bust". Chcę mu kupić na święta, a nie jestem pewna czy ją ma, czy nie. – powiedziałam bardzo szybko, oby chłopak mnie zrozumiał. Wokół mnie jest pełno ludzi, w głośnikach leci świąteczna muzyka, a ochroniarz lata i krzyczy, by ludzie nie biegali, co za ironia, bo to on sam robi największy hałas krzycząc na cały sklep.

- Eee, szczerze to nie wiem, ale chyba nie. Nie wiem jak wygląda okładka, możesz mi przysłać zdjęcie? Wtedy ci powiem na pewno. – powiedział głośno. W tle słychać głosy i również świąteczną muzykę, tak jakby też był w sklepie. Ale to może tylko mi się wydaje.

- Jasne, już ci wysyłam. A tak w ogóle to kiedy wrócisz do domu? – zapytałam się niepewnie. Minęło sporo czasu, od kiedy ostatni raz go widziałam. Mieliśmy wspólnie spędzić te święta, a jak na razie tylko raz go widziałam. Pierwszego dnia, gdy mnie ugościł. I na tym się skończyło. Oczywiście mu tego nie powiem, bo nie chcę żeby sądził, że mu wyrzuty robię. Po prostu tęsknię.

- Dzień przed Wigilią. Przepraszam cię bardzo Y/N, ale muszę kończyć, zobaczymy się niedługo, obiecuję. – powiedział szybko i się rozłączył. To by było na tyle z rozmowy z moim przyjacielem. Wzięłam głęboki wdech. Wysłałam okładkę albumu Tom'owi i czekałam na odpowiedź.

Dałam czas chłopakowi, więc w tym czasie szukałam podarunków dla moich przyjaciółek. Dla tych prezentów musiałam opuścić Primark, jednak zanim to zrobiłam musiałam ustawić się w kolejce na całą długość sklepu do kas. A szczęście były wszystkie kasy otwarte, więc dzięki siedmiu stanowiskom kolejka szybko poruszała się do przodu.

Czemu człowiek ma tylko dwie ręce. W takich momentach ciężko się nad tym zastanawiam. Z dwoma dłońmi całymi zawalonymi poszłam najpierw do sklepowej szatni. Dałam tam moje zakupy, zapłaciłam jednego funta, a mężczyzna za ladą dał mi numerek. O wiele lepiej. Dziękuję osobie, która wymyśliła takie rozwiązanie.

Wolna od wszystkich toreb z prezentami, udałam się do Sephory. Tam dla Dominiki dorwałam jej ulubiony podkład i korektor z marki Rare Beauty. Niestety miała je tylko raz, bo otrzymała bon do drogerii, więc stwierdziła że poszaleje i sobie kupi. Normalnie nie stać ją na takie drogie kosmetyki, więc teraz jako ta „bogata" przyjaciółka idę z pomocą. Dla Ady poszłam do Ultra Beauty i kupiłam jej ulubione perfumy.

Zakupy skończone. Jestem wymęczona. Jednak przypomniało mi się o czymś. Prezent dla Harrisona. Spojrzałam szybko w komórkę. Zero odzewu z strony Tom'a. Kupię w ciemno, zostawię paragon i szybko zobaczę w pokoju chłopaka, czy już ją posiada.

Szybko podreptałam do sklepu muzycznego, bez problemu znalazłam szukaną płytę i zapłaciłam przy kasie.

Napisałam na grupie utworzonej przez Haz'a, czy są już gotowi. On napisał, że już kończy, a Doma że potrzebuje jeszcze z dwadzieścia minut. Ja napisałam, że już skończyłam, więc w takim razie idę na kawę do Starbucksa.

O dobrą kawę w Wielkiej Brytanii jest bardzo trudno, więc wolałam nie ryzykować i pójść na sprawdzoną w znanej sieciówce.

- Poproszę dużą latte z sosem malinowym. – zamówiłam przy kasie. Moje zamówienie przyjmował wysoki szatyn, na plakietce widniało imię „Jack – jeszcze się uczę", oczy miał brązowe, a na ustach szeroki uśmiech.

- W naszej ofercie mamy nową kawę, którą bardzo polecam. Idealna na takie mroźne dni jak dzisiejsza. Jest to Ginger Spice Latte. Na pewno ci zasmakuje. – uśmiechnął się.

- To w takim razie poproszę właśnie tą. – odwzajemniłam uśmiech, a chłopak zdziwił się, że zamówiłam kawę z jego polecenia. Był bardzo miły i muszę przyznać również uroczy.

- Jak masz na imię? – spytał. Kurde zapomniałam o tej części. W telefonie w notatkach zapisałam moje imię po polsku i pokazałam mu przy kasie. On zapisał na kubku i powiedział, że jak będzie gotowa to zawoła po imieniu.

Usiadłam przy wolnym stoliku. Na szczęście nie było dużo ludzi akurat w Starbucksie, więc nikt mi się nie pchał na głowę.

- Y/N. – usłyszałam swoje imię, lekko pokaleczone, ale uroczo wypowiedziane przez Jack'a, który zamienił się z drugą osobą pracującą w kawiarni. Teraz to on robił zamówienia, a jakaś dziewczyna przyjmowała je od klientów.

Podeszłam do lady i odebrałam swoją piernikową kawę, która pachniała wyśmienicie. Ostatni raz uśmiechnęłam się do Jack'a i usiadłam z powrotem przy moim stoliku.

Para z kawy od razu ogrzała moje ręce. Obracając kubek w dłoniach zobaczyłam napis na nim „dasz się zaprosić na kawę? Obiecuję, że będzie jeszcze lepsza niż ta:)". Dalej podał swój numer telefonu. Popatrzyłam w stronę lady, od razu nawiązałam kontakt wzrokowy z Jack'iem, skinęłam głową na tak, a ten z widoczną radością wrócił do pracy.

Siedziałam chwilę jeszcze przy stoliku popijając kawę, aż ujrzałam na horyzoncie kogoś, kogo był się totalnie nie spodziewała zobaczyć w tym miejscu.

- Czemu nie powiesz im o nas? – zapytała blondynka idąc krok w krok za brunetem. – I tak wszędzie krążą plotki, prędzej czy później się domyślą. A ta Y/N też głupia nie jest, nie uwierzy ci, że tydzień przed świętami jesteś w pracy.

- Powiem rodzicom, że przyjdziesz na wigilię, dobrze? – powiedział zrezygnowany Tom. – Ale jeszcze chwilę wstrzymajmy się z mówieniem innym.

- Albo ogłośmy już wszystkim. Proszę, chcę mieć to już za sobą. Może być to przez głupi Instagram. Na Twitterze i tak już ludzie wiedzą.

- No dobrze kochanie. – zgodził się i pocałował ją krok przed Starbucksem.

Kurwa. Nie mogą mnie zauważyć.

Chwyciłam telefon w dłoń i zaczęłam przeglądać coś na niby. Jednak przyszło mi powiadomienie z Twittera.

@TomHollandUpdates: Tom z Nadią Parkes w Londynie!

*załącznik*

Oznaczono: @TomHolland1996 @NadiaParkes

Zdjęcie przedstawiało ich razem idących właśnie w tej galerii handlowej. Jakiś fan musiał zrobić to zdjęcie, bo było lekko rozmazane, ale zgadzało się z wyglądem pary.

Czyli to prawda. Tom i Nadia są razem. Tylko jaką rolę ja w tym gram? Chłopak mi nie ufa, to dlatego nie chce mi powiedzieć prawdy? I czemu dziewczyna tak bardzo chce wszystkim ujawnić ich związek, gdzie Tom najwyraźniej tego nie chce. Coś mi tu śmierdzi, i dowiem się dokładnie co to.

Para zamówiła jakąś kawę, Jack już z mniejszym entuzjazmem im ją zrobił, raz po raz patrzył czy wciąż siedzę, tam gdzie wcześniej, z każdym jego spojrzeniem uśmiechałam się. Jest serio uroczy.

Starałam nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Na szczęście jakiś wysoki mężczyzna usiadł w stoliku przede mną i zasłaniał mnie lekko, jednak mój widok nie ucierpiał. Cały czas widziałam Tom'a i Nadię stojących w oczekiwaniu na swoje napoje. Niestety już ich nie słyszałam, więc na tym skończyły się moje podsłuchy. Postanowiłam już sobie iść, nie mogłam ryzykować, że mnie zobaczą, bo będzie niezręcznie. Dopiłam kawę do końca, jednak zostawiłam kubek, na którym wciąż znajdował się numer telefonu Jack'a, z którym na pewno się w bliskiej przyszłości skontaktuję.

- Y/N, czekaj! – kurwa. Jack wyszedł zza lady i podszedł do mnie. Czułam wzrok Tom'a na sobie, jednak nie odwróciłam się w jego stronę, tylko popatrzyłam na Jack'a. – Co powiesz na jutro? Kończę o szesnastej, pójdziemy na kawę i może do kina? Grają teraz taki świetny film, co ty na to? – zapytał szczęśliwy. Trochę pokrzyżował mi plany bycia incognito, jednak nie wie o całej sytuacji z Tom'em, więc nie mogę go o to winić.

- Jasne, czemu nie. – uśmiechnęłam się, a ten przytulił mnie. Ło kolego, zaskoczyłeś mnie. Odwzajemniłam uścisk po chwili, po czym chłopak powiedział szybkie „to do zobaczenia" i wrócił do swoich obowiązków w pracy. Pomachałam mu na pożegnanie, i tak już Tom wiedział, że tam jestem, więc trudno. Mogę tego pożałować.

Wyszłam z Starbucksa i zauważyłam akurat Dominikę stojącą obok Haz'a. Podeszłam szybko do nich.

- Nie uwierzycie co się stało. – powiedziałam idąc już w stronę parkingu.

W drodze do domu opowiedziałam im wszystko. O Tom'ie i Nadii – choć długo zastanawiałam się nad tym, czy nie poczekać aż sam im powie, ale po co to ukrywać. I tak już mieliśmy wspólne teorie, a obrabianie dupy brunetowi weszło nam w nawyk. Oraz o Jack'u. Dominika była tą, która najbardziej się ucieszyła. Wiedziała, że nigdy nie miałam chłopaka, próbowała mnie zeswatać z tyloma, ale nikogo nie przekonała do mojej osoby, więc była uradowana, gdy usłyszała, że jakiś chłopak sam do mnie zagadał.

Usiadłyśmy w moim pokoju i zaczęłyśmy gadać o wszystkim co się stało ostatnimi dniami. Postanowiłyśmy też zadzwonić na FaceTime do Ady i wtajemniczyć ją w to całe gówno.

- A więc mamy Tom'a. – zaczęła wyliczać Dominika. – Który chodzi z Nadią.

- Tą samą laską, która go zdradziła kilka lat temu. – dodała Ada.

- Oraz mamy Jack'a. – powiedziała brunetka leżąca obok mnie na podłodze.

- Który jest wolny i sam cię zaprosił na randkę. – powiedziała znacząco blondynka w telefonie.

- Myślę, że wybór jest prosty. – spojrzała się na mnie Dominika.

Tom to przyjaciel przez wielkie „p", jednak co każdą noc myślę sobie jak to by było być razem, chodzić na romantyczne spacery chodnikami Londynu i Los Angeles, wspólnie podróżować po świecie. Wciąż byśmy mogli to robić jako przyjaciele, ale nie w takiej sytuacji, w jakiej znajdujemy się aktualnie.

- Macie rację. – powiedziałam hardo. – Jack to jedyny dobry wybór.

- Dziękuję, że masz rozum i nie muszę ci tłumaczyć, że nie zarywa się do zajętych facetów. – zaśmiała się Ada w moim telefonie.

- Chyba mnie nie posądzasz o takie czyny. – udałam, że się obraziłam, jednak po chwili tylko się zaśmiałam.

- Nie no coś ty. – jeszcze przez kilka godzin rozmawiałyśmy wspólnie, póki ja i Dominika nie zasnęłyśmy na podłodze.

Obudziło nas głośne pukanie do drzwi mojego tymczasowego pokoju.

- Dom! – Sam wparował jak błyskawica, nie czekając aż ktoś mu otworzy.

Skrót „Dom" od pełnego imienia Dominiki stosował najczęściej właśnie jej chłopak. Ciężko było mu wypowiadać pełne imię po polsku, więc gdy dziewczyna zaproponowała mu, że może na nią mówić skrótem to bardzo się ucieszył, nie musiał się już męczyć z trudnym ojczystym językiem jego dziewczyny. Gdy dowiedział się, że „Dom" to angielsku znaczy „Home" stwierdził, że tym bardziej będzie się tak do niej zwracać, gdyż przy niej czuje się jak w domu. I jak tu nie płakać? Są tacy uroczy, że nie mogę się na nich napatrzeć.

Teraz chłopak tak się o nią martwił, że szukał jej wszędzie. Telefon się jej rozładował, więc nie było z nią kontaktu. Dopiero, gdy Haz mu powiedział, że po zakupach została u mnie zrobił się spokojniejszy, jednak i tak wolał to sprawdzić.

Była godzina piąta. Gdy Sam upewnił się, że wszystko jest dobrze powiedział tylko, że mamy położyć się na łóżku i życzy nam dobrej drzemki. No dobrze, że powiedział o drzemce, bo o mocnym śnie to ja mogę zapomnieć.

Leżałam na tym łóżku i rozmyślałam nad tym wszystkim co się działo ostatnimi miesiącami. Moje myśli wędrowały od śmierci dziadków, po remont, moich rodziców i tegorocznych świąt. Myślałam o Jack'u, o naszym nadchodzącym spotkaniu. Oraz o Tom'ie, naszej przyjaźni, która długo nie przetrwa. Zaufałam mu, opowiedziałam całe moje dzieciństwo, to jak traktowali mnie rodzice, o mojej próbie samobójczej oraz o tym jak wylądowałam w psychiatryku. To wszystko mu powiedziałam, a on nie umie mi przedstawić nadzwyczaj w świecie swojej dziewczyny? Ba, nawet o niej wspomnieć, że ją w ogóle ma. Rozumiem, że może boi się, że jej nie zaakceptuję. No co się dziwić, to co mu zrobiła w przeszłości trudno komukolwiek wybaczyć. Ale co ja bym mogła zrobić? Nic, i tak bym ją zaakceptowała, bo jeżeli sprawia że Tom jest szczęśliwy, to automatycznie sprawia, że ja jestem szczęśliwa. Będę go wspierać nie ważne co by się stało, ale najwyraźniej nie zasługuję poznać prawdy. Będę trzymała go bardziej na dystans (zignorujmy fakt, że to on trzyma mnie na dystans, a nie ja niego) i skupię się na swoich interesach. Teraz postaram się dbać o relację z Jack'iem, bo kto wie. Może coś z tego wyjdzie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top