- Changes -
Tom z braćmi dzień później musiał wrócić do Londynu, a właściwie to chłopacy polecieli do domu, a on do Los Angeles do pracy. Nagle jego agent zadzwonił, że jest przesłuchanie do roli Nathana Drake'a w ekranizacji gry „Uncharted". Ucieszyłam się, że Tom ma możliwość rozwoju jako aktora, bardzo go w tym wspierałam i regularnie dopytywałam jak w pracy.
Z codziennego wypisywania przeszliśmy na rozmowy przez telefon. Byłam szczęśliwa, Tom opowiadał mi o życiu w Stanach, obiecał że mnie kiedyś tam zabierze, i że nawet będę mogła zabrać Adę, bo bardzo ją polubił. Dominika regularnie lata do Londynu, poznała rodziców swojego chłopaka, nalegała bym leciała z nią, jednak nie chciałam się wpychać w jej relację z Sam'em, cieszyłam się z jej szczęścia i bardzo ją wspierałam, gdy czasami kłóciła się z bratem Tom'a, jednak na szczęście wszystko się wyjaśniało i wracało na właściwe tory. Szkoda, że ze mną nie było tak kolorowo.
Na początku października dostałam list informujący o śmierci dziadków. Serce pękło mi na biliard kawałków. To ci ludzie podnieśli mnie, gdy byłam mentalnie na najniższym. Ci ludzie wychowali mnie, bo rodzice zjebali w akcji. To właśnie moi dziadkowie uratowali mnie po próbie samobójczej na stacji paliw w maju 2014 roku. Gdyby nie oni nie istniałabym, a raczej moja dusza by nie istniała, byłam samym ciałem bez wnętrza. Płakałam. Dużo. Ada i Dominika były cały czas przy mnie. Pomogły zorganizować mi pogrzeb, który miał się odbyć na Śląsku, bo właśnie stamtąd pochodzili i chcieli być tam pochowani. Przez następne tygodnie byłam chodzącym trupem. Nie uczęszczałam do szkoły, omijałam lekcje jak tylko się dało. Zamiast przygotowywać się do praktyk musiałam przygotowywać sama pogrzeb. Ja mam do cholery osiemnaście lat, a los przez większość mojego życia mocno rucha mnie w dupę. Powinnam cieszyć się młodością, wychodzić na imprezy, podróżować i żyć chwilą, a zamiast tego odliczam dni od pierwszego do pierwszego, kontaktuję się z notariuszem, zamawiam mszę za dziadków, wylewam łzy przez całe dnie w poduszkę, piszę zaproszenia na pogrzeb i ubolewam nad własną egzystencją. Czym sobie zasłużyłam na takie życie? Dziadkowie to moja jedyna biologiczna rodzina, a ja byłam ich jedynym wsparciem. Ich córka miała ich gdzieś, a dalsza rodzina już dawno o nich zapomniała. Czyli cały ciężar spadł na mnie. Wysłałam ostatnie zaproszenie, o dziwo większość rodziny nagle się zjedzie, by dowiedzieć kto otrzyma dom i pieniądze w spadku. No bo w życiu chodzi tylko o pieniądze, no oczywiście. Jednak nastawienie mojej rodziny do mnie diametralnie się zmieniło po tym, jak ogłoszono, że cały swój dobytek państwo Góra (tak właśnie brzmiało panieńskie nazwisko jej mamy) przepisali na mnie. Byłam w szoku. Niestety większość tego dobytku spłonęła, ale w testamencie były również zapisane ich oszczędności, czyli około pół miliona złotych. Nigdy nie sądziłam, że dziadkowie mieli taką sumę pieniędzy na koncie w banku. Babcia nigdy mi niczego nie odmawiała, często mi pomagała w spłacaniu rachunków, ale żeby mieli aż taki dobytek, to tego nie wiedziałam.
Byłam na siebie wściekła, że mnie tam nie było. Do cholery ja w ogóle się tu wyprowadziłam w wieku piętnastu lat. Nie miałam tu w Poznaniu nikogo. Gdybym została z dziadkami na Śląsku, może by jeszcze żyli. Może bym zdołała wezwać jebaną straż pożarną szybciej niż sąsiedzi, którzy zdecydowanie za późno zobaczyli ogień wydobywający się z okna w kuchni.
Na pogrzeb pojechała również Ada z Dominiką, które zawzięcie mnie podtrzymywały psychicznie. Bez nich i Hollandów nie dałabym sobie rady. Tom codziennie do mnie dzwonił, pytał jak się czuję i cały czas przepraszał, że w takiej chwili jak ta nie może być przy mnie. Ale obiecał, że na święta się spotkamy, wszyscy razem.
Po pogrzebie czułam się jeszcze gorzej. Czułam się jakby ktoś obdarł mnie ze skóry i wyssał wszystkie uczucia. Byłam nikim, tylko ciałem chodzącym bez sensu do szkoły.
Koniec pierwszego semestru zbliżał się ogromnymi krokami. Byłam w dupie z matematyką i kilkoma innymi przedmiotami. Ilość zadań domowych i klasówek tylko się zwiększała, a moja wola do życia zniżała się do zera. Ignorowałam głupie pierdolenie osób z mojej klasy, że wyglądam jak trup, że powinnam wracać do mojego „chłopaka" do Stanów. Myśleli, że co, że za nim tęsknię i dlatego wyglądam jakby ktoś zrobił ze mnie chodzącą śmierć? Nikt oprócz Dominiki nie znał w klasie prawdy, nauczyciele dopytywali się o co chodzi, a ja za każdym razem zbywałam ich gadką, że to tylko „gorszy dzień". Tylko, że te „gorsze dni" zmieniały się w tygodnie.
Mieliśmy początek grudnia, czyli jednego z najbardziej kolorowych miesięcy w roku. Powoli na ulicach zawieszano kolorowe światełka, w sklepach ustawiano choinki, a na półkach pojawiały się czekoladowe gwiazdory i dekoracje na świąteczne drzewka. Ogółem rzecz mówiąc, sezon świąteczny ruszył pełną parą. W tym miesiącu miałam spotkać się pierwszy raz od września z Hollandami, dostałam nawet zaproszenie na wspólne święta, które z chęcią przyjęłam. Nie chcę tych świąt spędzić samotnie, zwykle spędzałam je u dziadków, niestety w tym roku to nie wypali...
Powoli dochodziłam do siebie. Umiałam skupić się na czymś innym niż brak bliskiej rodziny. Poprawiłam oceny w szkole, wyszłam na prostą z frekwencją, może najlepsza nie była, ale przynajmniej nie miałam już tylu zaległości.
Ja:
Jadę już z Dominiką na lotnisko
Wcisnęłam przycisk „wyślij" i czekałam co Tom odpisze. Nie musiałam długo czekać, aż usłyszałam znajomy nam wszystkim dźwięk piknięcia powiadomienia z Messengera.
Tom:
Jak wsiądziecie do samolotu to daj znać<3
Szkoda, że Ada nie może przylecieć
Chyba Harry ją polubił:-0
Zaśmiałam się do telefonu i pokazałam Dominice, co chłopak napisał.
- Już myślałam, że tylko ja to widzę. – powiedziała, po czym się zaśmiała.
Ja:
Ona co roku jeździ do rodziny, więc nie może:/
Ale na sylwestra może uda mi się ją namówić!
- Ten Sylwester będzie dojebany. – pokiwała głową brunetka siedząca obok mnie w aucie, widząc co napisałam Tom'owi.
Tom:
OBY
Trzymam kciuki, by się zgodziła
Ja:
Jak ją zaszantażuję nie będzie miała innego wyjścia haha
Kilka godzin później byłyśmy już w Londynie.
Zimne powietrze przewiało mi moje (kolor) włosy. Odetchnęłam głęboko, po czym weszłam z przyjaciółką do autobusu, które przewiezie nas z płyty lotniska do punktu odbioru bagażu.
Wysłałam krótką wiadomość przyjacielowi, że odebrałyśmy walizki i jedziemy do jego domu. Jak się okazało mieszka on z rodzicami na jednej ulicy, więc nocować będziemy u niego, znaczy ja będę, Dominika oczywiście z Sam'em w pokoju będzie mieszkać przez następne kilka dni.
Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Zapłaciłyśmy taksówkarzowi odpowiednią sumę i wyszłyśmy z pojazdu. Otuliłam się mocniej zarzuconą na plecy kurtką i wyjęłam z bagażnika moją i Dominiki walizkę.
- widzimy się za jakiś czas! – dziewczyna poszła w prawo od domu Tom'a, w stronę domu jego rodziców, w którym jeszcze mieszkał Sam z rodzeństwem. Dominika bardzo dobrze zna te tereny. Co najmniej dwa razy w miesiącu odwiedzała swojego chłopaka, więc to osiedle jest dobrze jej znane.
Ja natomiast powlokłam się do dużego, dwupiętrowego domu naprzeciwko mnie. Ładny, nowoczesny. Z zewnątrz koloru białego, ogrodzony wysokim szarym płotem z furtką i bramą wjazdową na posesję. Ogółem osiedle widać, że bogate, bo większość posiadłości wygląda na drogie.
Zadzwoniłam domofonem. Drugą ręką mocno trzymałam walizkę, a na ramieniu wisiała mi torebka, którą pilnowałam jak oka w głowie przez ostatnie kilka godzin. Nie musiałam długo czekać, a chłopak okryty wielkim ciepłym kocem wyszedł po mnie na zewnątrz i otworzył furtkę. Podbiegł do mnie w samych kapciach, w ciepłej bluzie i dresie, i mocno przytulił.
- Tak tęskniłem Y/N. – puściłam walizkę i objęłam go mocno. Kurtka spadła mi z ramion, chłopak widząc to okrył mnie swoim kocem, chwycił kurtkę i walizkę i poprowadził do środka. – witaj w moich skromnych progach. – otworzył drzwi wejściowe i moim oczom ukazało się wnętrze wielkiego domu.
- Y/N już jest? – usłyszałam krzyk z dalszej części posiadłości. Haz, pomyślałam sobie.
- Y/N, pozwól mi przedstawić ci Harrisona. – Tom poprowadził mnie do salonu przez korytarz i moim oczom ukazał się wysoki brunet, uśmiechnęłam się mimowolnie, a chłopak mnie przytulił na powitanie.
- Miło mi cię w końcu poznać. – uśmiechnął się szeroko. – Tom dużo opowiadał o tobie.
- Ciebie również miło poznać. – odwzajemniłam uścisk. – O tobie też wspominał. – nie musiał wspominać. Każdy zna tego słynnego przyjaciela, który jest planem B każdej napalonej nastolatki, której nie uda się uwiedzenie Tom'a. Cieszę się, że nie jestem jedną z nich, ale muszę przyznać, że Harrison jest niczego sobie, urody odebrać mu nie można.
- Pokażę ci twój pokój, rozgość się i czuj się jak u siebie w domu. Mój dom to twój dom. – z uśmiechem zaprowadził mnie do małego pokoju po lewej stronie korytarza.
Otworzył drzwi i moim oczom ukazał się przytulny pokoik, w którego kącie stało spore jednoosobowe łóżko z prześcieradłem w Kapitana Amerykę, naprzeciwko niego stała mała komoda, na której ułożone były ręczniki, a nad nią wisiało lustro. Obok niej była spora szafa na ubrania.
- Toaletę masz na samym końcu korytarza po prawej stronie. Mój pokój jest na lewo, a Haz'a naprzeciwko mojego. – uśmiechnął się brunet. – Jak będziesz czegoś potrzebować do znajdziesz mnie w salonie. Za godzinę idziemy do moich rodziców na obiad. – oznajmił zadowolony, po czym zostawił mnie samą w moim tymczasowym pokoju.
Zmęczona i zmarznięta usiadłam na łóżku i wyciągnęłam telefon z torebki. Napisałam Adzie, że jestem na miejscu i nie ma się czym martwić.
Położyłam się na plecach, zapatrzyłam się w sufit. Potrzebowałam takiej chwili oderwania się od rzeczywistości, ten wyjazd zdecydowanie zrobi mi dobrze.
Zaczęłam przeglądać Twittera. Od tamtej akcji we wrześniu z zakupami minęło tyle czasu, plotki ucichły i zjawiły się nowe. Inne, już nie o mnie. Co mnie w sumie ucieszyło. Jednak te plotki mnie niepokoją. Ludzie mówią, że Tom wrócił do Nadii. Nie pytałam się o to, sądziłam że sam coś mi powie, jednak nadzieja poszła z dymem. Do teraz nic nie wiem, a naciskać nie będę. Miałam swoje niechciane „pięć minut" w mediach, co i tak niezbyt mi się podobało. Teraz czas Nadii. Nie jestem zła, po prostu dziwi mnie to, że Tom o niczym mi nie wspomniał, właściwie nigdy o niej nie wspominał. Wszystkiego dowiaduję się z Twittera, bądź innych źródeł w internecie.
@TomHollandUpdates: Tom widziany dwa dni temu z Nadią Parkes na Times Square w Nowym Jorku.
*załącznik*
Oznaczono: @TomHolland1996 @NadiaParkes
Nie wyglądają jak para, więc może są tylko przyjaciółmi, tak jak ja i Tom. Chociaż ostatnimi czasy przyłapuję się na uśmiechaniu do telefonu podczas konwersacji z nim. Wtedy daję sobie takiego mocnego mentalnego liścia w policzek. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż nastoletnie romanse, a z resztą Tom jest starszy ode mnie o sześć lat, nie ma to prawa bytu.
@twojstary: ej ciekawe co się stało z tą polską laską od Toma Hollanda, nagle każdy o niej zapomniał
----- @whereisY/N: wciąż żyję, dzięki za troskę
Odpowiedziałam na tweeta i zaczęłam przeglądać dalej sociale.
Tom:
Pójdziesz tylko z Haz'em a obiad, dobrze?
Muszę coś załatwić i wrócę dopiero pod wieczór
Ja:
Spoko
A gdzie idziesz?
Nie kontroluję go, nie jestem jego ochroniarzem. Jestem najzwyczajniej w świecie ciekawa. On też często się mnie pyta dokąd idę, więc nie widzę problemu w zadaniu takiego pytania.
Tom:
Nic ważnego, odezwę się później
Smacznego ci życzę, moja mama robi najlepsze jedzenie w mieście
Na pewno ci zasmakuje
Podziękowałam mu, i odłożyłam telefon na komodę. Czemu nie mógł mi tego powiedzieć, dosłownie ma pokój obok mnie, a zamiast tego mi pisze wiadomość. Może się spieszył i pisze już z auta. Nie wiem, w sumie nie mój interes.
Chwilę później zapukał do mojego pokoju Haz i poinformował z uśmiechem, że mamy się już zbierać, bo za chwilę będzie obiad. Tak więc przebrałam się w cieplejsze ciuchy, bo jednak w Londynie jest o wiele zimniej niż w Poznaniu. Założyłam moje ulubione conversy i byłam gotowa do wyjścia. Nie brałam nic ze sobą, założyłam tylko kurtkę i wyszłam z przyjacielem Tom'a z ich domu.
Spacerkiem doszliśmy tam w siedem minut, rozmawialiśmy o tym, że chłopak ludzi modeling i czasami gra w jakichś małych produkcjach filmowych. Zaproponowałam mu, że będę mogła mu porobić kilka zdjęć, bo chodzę na profil fotograficzny w technikum, a praca z prawdziwym modelem na pewno wyjdzie mi na plus. Haz był bardzo zadowolony z tej propozycji i od razu się zgodził.
Weszliśmy do równie dużego domu, był on jednak mniej nowoczesny, ale wciąż bardzo ładny. Na wejściu od razu przywitała nas Nikki, czyli mama Hollandów oraz Dominic, czyli ich ojciec. Byli bardzo przekochani i cieszyłam się, że mogłam ten czas świąteczny spędzić z nimi.
Do wigilii Bożego Narodzenia zostało jeszcze kilka dni, a ja mam dla nikogo żadnych prezentów, więc podczas kolacji uzgodniłyśmy z Dominiką, że w któryś dzień pójdziemy na wielkie świąteczne zakupy. Harrison pojedzie z nami, bo akurat też będzie miał coś do załatwienia. Już widzę te tłumy ludzi w sklepach, gorączka świąteczna trwa pełną parą, a ludzie szaleją na promocjach. Nie byłabym sobą, gdybym również na tym nie skorzystała, a aktualnie moja sytuacja finansowa się polepszyła.
Zrobiłam porządny remont w mieszkaniu. Dzięki spadku babci otrzymałam sporą sumę, najpierw chciałam wyjechać do wioski koło Rybnika – tam, gdzie właśnie mieszkała z dziadkiem. – i przeznaczyć pieniądze otrzymane w testamencie na odbudowę domu, ale rozmawiałam z architektem i pół miliona nie wystarczy. Wszystko spłonęło, tam nie ma czego odbudowywać, trzeba by było to zburzyć i postawić na nowo, a na to mnie nie stać. Więc wystawiłam działkę na sprzedaż, o dziwo jakiś bogaty mężczyzna zainwestował w spłonięty dom z hektarem pola, które na szczęście w ogóle nie ucierpiało. Otrzymałam za nie sporą kwotę, więc postanowiłam na generalny remont swojego mieszkania.
Stare meble poszły out, ściany z grzybem na suficie zostały ładnie odmalowane, w kuchni stara kuchenka została zamieniona na płytę indukcyjną i nowy piekarnik. Lodówka chyba jeszcze z czasów PRL-u została sprzedana, jakiś fanatyk starych rzeczy ją kupił za symboliczną sumę stu złotych. Blat oskrobany i zniszczony przez poprzednich lokatorów wymieniony został na piękny biały bez żadnych zniszczeń. I oczywiście zainwestowałam w zmywarkę, rzecz bez której żyć się nie da w tych czasach. W salonie sprzedałam wszystkie meble i zastąpiłam nowymi, większy stół przy którym zmieści się więcej ludzi, kanapę na trzy osoby i wreszcie nowy telewizor stojący na komodzie. Myślę, że mój pokój będzie teraz moim ulubionym miejscem. Wielkie, wysokie łóżko, nowe półki, szafa mieszcząca więcej rzeczy niż posiadam, ramki na zdjęcia na ścianach, ogromne biurko i w końcu moja wymarzona toaletka. Kolory ścian zostały zmienione z oczojebnych na jasne, stonowane odcienie beżu. Stara wykładzina pożegnała się z swoim życiem, a nowe panele powitały swój żywot. W łazience w końcu nie będę bała się myć. Wielki prysznic, podświetlane lustro nad umywalką, nowy sedes z wolnoopadającą klapą, DYWAN, szafki na chemię i inne takie oraz nowa pralka. Po prostu czuję się jak nowo narodzona. Zostało mi się jeszcze pieniędzy, więc na spokojnie starcza mi na co miesięczny czynsz. Oczywiście z weekendowej pracy nie zrezygnowałam, muszę utrzymywać stały zysk, bo pieniądze dziadków wiecznie na moim koncie nie będą.
Jako iż jestem dopiero co po remoncie, muszę sprawić sobie kilka rzeczy, typu ładne dekoracje. Z samym remontem bardzo pomogła mi Dominika z Adą, robiliśmy to jeszcze, gdy nie byłam w najlepszym stanie, i sama na pewno nie dałabym rady. Jestem im cholernie wdzięczna.
Po zjedzonym posiłku pomogłam Nikki w sprzątaniu, mimo że nalegała bym tego nie robiła, jednak dzięki temu miałam chwilkę, by poznać bliżej mamę moich przyjaciół.
- To chodzisz na fotografię, tak? – zapytała miło wkładając brudne naczynia do zmywarki. Ja skinęłam głową potwierdzając jej słowa. – Dogadasz się z Harry'm, też lubi takie tematy.
- Tak, właśnie nie raz z nim o tym rozmawiałam. – uśmiechnęłam się wspominając nasze „lekcje" pod koniec września, to wszystko było jeszcze przed tragedią w październiku. Pamiętam jak bardzo nie rozumiałam co Harry do mnie mówi, więc bardzo powoli mi wszystko musiał tłumaczyć, a ja wiele z tego zapamiętałam i dzięki temu jestem co raz lepszą fotografką. – Często mi pomaga i uczy nowych rzeczy.
- Robi świetne zdjęcia. – przyznała matka chłopaka, a ja się z nią w stu procentach zgodziłam.
- A wiadomo czemu Tom'a dzisiaj nie było? – starałam się zagadać Nikki. Wiem, że mówiłam że to nie mój interes, ale czemu nie mógł mi po prostu powiedzieć gdzie idzie. Czy to aż taka tajemnica?
- Mówił, że coś z pracą. – powiedziała miło, po czym ustawiła mycie w zmywarce, a ja schowałam ostatnią rzecz z blatu do lodówki.
- Tak przed świętami? – zdziwiłam się, no ale zawód aktora jest nieprzewidywalny, więc mogę to zrozumieć.
- Najwyraźniej. – zaśmiała się. – Dobra, już chodź kochanie, ja zrobię herbatę i zjemy coś słodkiego. – uśmiechnęła się i pogoniła mnie do reszty. Kolejne godziny dnia spędziłam w rodzinnej atmosferze w towarzystwie rodziny Hollandów.
Oprócz rodziców Tom'a poznałam również Paddy'ego. Tak długo czekałam, aż spotkam go i w końcu się doczekałam. Po jedzeniu przez dwie godziny graliśmy razem w różne planszówki wszyscy i za każdym razem byłam z nim w drużynie. Świetnie się bawiłam i bardzo ich wszystkich polubiłam. Poczułam się jak w rodzinie, znałam ich tak krótko, a stali się mi bliżsi niż kiedykolwiek moi rodzice.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top