Six
-Nie mogę uwierzyć, że już za tydzień nasz skarb będzie z nami-mówi Harry, kiedy kładę się obok niego na łóżka. Godzinę temu Will i Julie poszli do swojego pokoju, który specjalnie dla nich przygotowano, na moją prośbę, kiedy będą tu przyjeżdżać.
-Już nie mogę się doczekać-mówię, dotykając swojego brzucha.
-Jak myślisz kogo będzie przypominać?-pyta mnie Harry, przyciągając do siebie.
-Pewnie Ciebie. Wyobrażam ją sobie z Twoimi oczami i włosami. Byłaby śliczna-twierdzę zachwycona.
-Po tacie-mówi dumny-Ale i tak wolałbym mniejszą wersję Ciebie-uśmiecha się.
-Zobaczymy już za kilka dni-wzruszam ramionami, uśmiechając się-Ale musi mieć dołeczki po Tobie-całuję go w usta.
-Nie masz za dużych wymagań?-śmieje się.
-Jestem wymagająca-wzruszam ramionami.
-Wezmę to za komplement-szczerzy sie.
-Zboczeniec-kręcę głową.
-Ale Twój-całuje mnie w czoło.
-Za miesiąc mam spotkać Thomasa-chwytam jego dłoń, zmieniając temat-Znasz go?
-Charli najpierw odpoczniesz po porodzie, potem zaczniesz przygotowania do przyjęcia i spotkasz Thomasa, kiedy ja o tym zdecyduję-odpowiada, a ja patrzę na niego zdziwiona.
-Słucham? Jak Ty o tym zadecydujesz?
-Nie prowokuj kłótni-ostrzega.
-Nie jestem Twoją własnością i nie decydujesz o mnie-mówię, wyrywając się z jego uścisku. Czemu znowu musi niszczyć miłą chwilę? Robi to dość często od ostatnich miesięcy, a ja już mam tego dosyć.
-Raczej jesteś-mówi, wskazując na mój pierścionek.
-Oświadczyłeś mi się, żebym była Twoją własnością?-marszczę brwi.
-Charli, przestań-podnosi głos.
-Odpowiedz.
-Przejęzyczyłem się, okej?-wstaje z łózka, kierując się w stronę wyjścia z pokoju.
-Co robisz?-pytam dość spokojnie.
-Daję Ci przestrzeń, żebyś ochłonęła. Przyda Ci się-rzuca i wychodzi z sypialni, trzaskając drzwiami. Nie pierwszy raz w tym miesiącu, zapewne i nie ostatni.
Czo to Heri ;-; Kocham Was ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top