Seventeen
-Cześć-do sali weszli moi rodzice, uśmiechając się szeroko.
-Hej-odpowiadam, poprawiając się na łóżku.
-Dzień dobry-mówi Harry, obejmując mnie ramieniem.
-Gdzie macie Melody?-pyta mój ojciec, siadając na krześle obok łóżka.
-Pielęgniarka niedawno ją zabrała, na pewno jak poprosicie to was wpuszczą do niej-uśmiecham się do nich.
-Jak się czujesz?-pyta Margaret.
-Dobrze, tylko chciałabym już wyjść ze szpitala-wzdycham.
-Jeszcze kilka dni, musisz nabrać siły.
-Tylko po co? I tak nie mogę niczego zrobić, dopóki on mi na to nie pozwoli-przewracam oczami, wskazując na Harry'ego.
-Martwi się o ciebie-uśmiecha się do nas Margaret.
-Za bardzo-fukam.
-Chciałabym z tobą porozmawiać-mówi.
-Dlaczego?-marszczę brwi.
-Możecie wyjść?-patrzy na Harry'ego i mojego ojca, którzy tylko kiwają głową i idą w stronę wyjścia.
-O co chodzi?-pytam, kiedy znikają z sali.
-Chciałabym ci coś powiedzieć-przybliża się do mnie i chwyta za dłonie-Jestem z ciebie bardzo dumna, wiesz? Cieszę się, że mimo wszystko zaszłaś tak daleko. Że nie poddałaś się, że urodziłaś Melody, walczyłaś o Harry'ego. Nie poddałaś się tak jak ja i to naprawdę jest dla mnie ważne. Nie chciałam, żebyś była taka jak ja. Dlatego jestem szczęśliwa, że udało ci się to wszystko zdobyć. Kocham cię, skarbie-mówi do mnie, a ja czuję się dość dziwnie. No bo jak inaczej mam się czuć? Nasze stosunki się polepszyły, ale nadal nie jest dobrze.
-Dziękuję-mówię tylko, wzdychając.
-Wiem, że nadal jesteś zagubiona w tym, ale możesz na mnie liczyć, zawsze-uśmiecha się lekko do mnie, a ja kiwam głową.
-Wiem, mamo-mówię, zanim pomyślę. Pierwszy raz tak ją nazwałam. Jest w takim samym szoku jak ja.
-Mamo?-patrzy na mnie, próbując odganąć moje myśli.
-Chyba najwyższa na to pora-uśmiecham się lekko.
Pomimo, że dodaję rozdział to nie wiem jak będzie dalej. Naprawdę nie mam w ogóle pomysłów, istna pustka :((( Kto ma ferie tak jak ja? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top