Fourteen
Podjeżdżamy pod tylne wejście szpitala, gdzie czekają już na nas pięlegniarki i lekarz. Czuję odrobinę ulgi, kiedy tu już się znajdujemy, jednak nadal martwię się o stan tej dwójki, bo nie mogę zapomnieć o tym, że ciąża jest zagrożona. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie tak jak powinno i ani Charli, ani Melody nic się nie stanie.
Wysiadamy z auta jak najszybciej potrafimy, a następnie Charli siada na wózku. Ja idę wraz z lekarzem rozmwiając o szczegółach, kiedy pielęgniarki wiązą brunetkę w stronę odpowiedniej sali.
-Chce pan być przy porodzie?-pyta się mnie doktor White, a ja spoglądam na Charli, która patrzy na mnie błagalnie, żebym jej nie zostawiał. Widzę, że się boi, ale i tak nie miałbym zamiaru jej zostawić. To zbyt ważny moment, żebym mógł to odpuścić.
-Oczywiście-kiwam głową.
*
Poród trwa już od kilku godzin, w sali niczego nie słychać, oprócz krzyków Charli i moich słów, aby ją uspokoić. Prawdopodbnie mam całe dłonie podrapane, od wbijania jej paznokci w moją skórę. Nawet nie zwracam na to uwagi, po prostu czekam, aż Melody będzie wraz z nami. Widzę, że Charli jest już zmęczona, więc mam nadzieję, że to szybko potrwa, bo nie chcę, żeby tak długo cierpała.
-Jestem zmęczona-szepta, patrząc na mnie.
-Jeszcze trochę-całuję ją w czoło-Dasz radę-uśmiecham się lekko do niej, aby ją uspokoić.
*
W końcu po kolejnych kilku godzinach słyszę cudowny dźwięk, nigdy nie sądziłem, że tak bardzo mnie ucieszy-płacz dziecka. Melody właśnie teraz wyszła na świat, pięlegniarki się nią teraz zajmują, po tym jak odciąłem pępowinę. Czuję się naprawdę jak dumny ojciec.
-Widzisz udało się-całuję w usta Charli, która patrzy na mnie zmęczonymi oczami.
-Dziękuję, że byłeś-uśmiecha się lekko.
-Nie mogłem tego ominąć.
-Wasza Wysokość-słyszę za sobą, więc się odwracam. Pielęgniarka podaje mi malutką istotkę, owiniętą w kocyk. Jest taka śliczna.
-Pokaż mi ją-prosi Charli, więc siadam obok niej na krześle. Podaję jej delikatnie małą, bojąc się, że przez jeden ruch, mogę zrobić jej krzywdę-Jest cudowna-mówi Charli, patrząc z zachwytem na dziewczynkę.
-Jakie nazwisko mam wpisać?-pyta się mnie lekarz, a ja jestem w szoku. Nawet o tym nie pomyślałem. Patrzę na Charli, chcąc dowiedzieć się jaką decyzję podjęła.
-Styles-odpowiada, patrząc się z powrotem na Melody.
-W porządku-odpowiada lekarz i odchodzi kawałek.
-Jesteś tego pewna?-pytam ją, a ona kiwa głową.
-W końcu ja kiedyś też będę miała to nazwisko, to znaczy chyba-mówi speszona.
-Oczywiście, przecież to był powód dlaczego Ci się oświadczyłem-uśmiecham się.
-Melody Styles, szesnasty sierpnia, godzina czwarta trzydzieści-słyszę głos lekarza i nagle coś do mnie dociera. Ta data, ona tak wiele mi mówi. Nie wierzę, że minęły właśnie dwa lata i w tym dniu urodziła się Melody.
-Wszystkiego najlepszego z okazji drugiej rocznicy, skarbie-całuję Charli w usta-Kocham Cię-chwytam jej dłoń i patrzę na nią. Zdecydowanie jest kobietą mojego życia.
Royal Baby już jest z nami hehehe :D
Przepraszam za błędy czy coś, nie chciałam się rozpisywać, bo nie ogarniam tematów porodu itd ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top