Five
-Cześć kochanie-słyszę głos Harry'ego, który wchodzi do naszego apartamentu.
-Cześć skarbie-odkrzykuje Will, przy którym leżę na kanapie. Z trudem wywalczyłam to miejsce, jednak kobieta w ciąży nie ma większych praw. Julie już się nie udało i zajęła miejsca na fotelu.
-Will?-marszczy brwi Harry, kiedy nas zauważa.
-Macie coś mi do powiedzenia?-przyglądam się tej dwójce.
-Kochanie było do Ciebie-tłumaczy Harry.
-Już tak nas nie kryj, misiaczku. Myślę, że dziewczyny z tym się pogodzą-uśmiecha się szeroko Will.
-Po co go wpuściłaś do środka?-przewraca oczami.
-Nie miej pretensji do matki naszego dziecka-mówi Will.
-Jeśli się nie opanujesz, obiecuję, że nie skończy się to dla Ciebie dobrze-ostrzega Harry, kierując się w stronę naszej sypialni.
-I ja się do niego dołączę-dodaje Julie.
-Dobrze, że masz jeszcze mnie, geju-wtulam się w przyjaciela.
-I to jest dobry przykład-szczerzy się.
-Charli-słyszę krzyk Harry'ego z garderoby.
-Myślałem, że już zawoła mnie-wzdycha Will.
-Wybacz, ale on chyba preferuje mnie-wzruszam ramionami i kieruję się do pomieszczenia, gdzie znajduje się Harry-O co chodzi?-pytam, wchodząc do środka.
-Pomożesz?-wskazuje na swój krawat.
-Nie mów, że nie umiesz go rozwiązać-przewracam oczami.
-Nie bądź taka-chwyta mnie za dłoń i przyciąga do siebie-Jak się czujesz?-pyta.
-Jeśli jeszcze raz mnie ktoś o to zapyta to chyba wybuchhnę-wzdycham, rozwiązując krawat Harry'ego.
-Chcę już ją zobaczyć-całuje mnie w czoło.
-Ja też-uśmiecham się-Ona chyba również czeka na nas. Ostatnio coraz bardziej daje o sobie znać.
-Kocham Cię, maluszku-mówi, kładąc dłoń na moim brzuchu.
-A swojego wielorybka?-unoszę brwi.
-Jeszcze bardziej-wpija się w moje usta, przysuwając mnie do ściany, o którą mnie opiera. Kładzie dłonie na mojej talii, a ja momentalnie wplątuję dłonie w jego loki, bawiąc się kosmykami. Całujemy się powoli, ale bardzo namiętnie, nasze języki poruszają się w własnym rytmie, a ja za każdym razem chcę więcej i więcej. Uwielbiam jego miękkie i słodkie usta, które dotykają moich z delikatnością. Są jak narkotyk, a ja uzależniłam się od nich już dawno.
-Hej misiaczki jeśli macie zamiar zrobić rodzeństwo dla Melody, poczekajcie, aż ona się urodzi-krzyczy Will z salonu, a ja wzdycham, odsuwając się od Harry'ego.
-Powinniśmy już iść-mówię, patrząc w jego szmaragdowe oczy.
-Masz racje-splata nasze dłonie, kierując się w stronę wyjścia.
-Harry, dlaczego mnie tak właściwie zawołeś?-przekrzywiam głowę, spoglądając na niego.
-Chciałem Cię pocałować, skarbie-uśmiecha się, obejmując mnie w talii.
Na razie nikt idealnie nie zgadł, w którym rozdziale urodzi Charli ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top