Thirty

-O co chodzi?-pytam siadając na krześle. Denerwuję się, przez co bawię się moją bransoletką. Nie wiem co mnie czeka. Jeśli wszystko poszło nie tak, to stracę naprawdę wiele i moi bliscy też.

-Jak Ci się żyje w Kalifornii?-pyta. Nienawidzę jak jest tak fałszywie miła.

-Dobrze, ale proszę mi powiedzieć o co chodzi-nalegam.

-Czemu nie zgłosiłaś, że książę Harry i Twój przyjaciel się pojawili?-unosi lewą brew.

-Chciałam to zrobić-odwracam wzrok od niej. Bo co mam jej powiedzieć?-Z resztą poweidziałam, że to jest koniec i, żeby dali mi spokój-wzdycham.

-To ciekawa wersja, Charlotte-śmieje się pod nosem-Harry przyszedł do mnie ostatnio i wiesz co mi powiedział?-patrzy na mnie, a ja kręcę głową-Ustaliście, że jesteście przyjaciółmi i zażądał, żebym Cię sprowadziła tutaj.

-Zgodziła się pani?-otwieram szeroko oczy.

-Wiedziałaś coś na ten temat? Świetnie to wymyśliliście-śmieje się nadal.

-Nie, królowa źle zrozumiała-kręcę głową-Zosałam przyjaciółką Harry'ego i chcę jego szczęścia. Trzymam kciuki za niego i Katherine. Proszę mi uwierzyć, że nic od niego nie chcę.

-Robię to tylko i wyłącznie ze względu na Harry'ego. Pamiętaj. Ale to i tak nie zmienia naszej umowy. Jeśli tylko coś się stanie, nie skończy się to dla Ciebie dobrze, Charlotte.

-Dziękuję-uśmiecham się lekko.

-Możesz już iść-mówi nieprzyjemnym tonem. Kiwam tylko głową i kieruję się w stronę wyjścia.

Kiedy jestem już na zewnątrz, widzę jak wiele osób stoi przed gabinetem i lustruje mnie wzrokiem. Czuję się niezręcznie, stojąc i po prostu gapiąc się na nich. Z opresji ratuje mnie Will, który podbiega do mnie i przytula do siebie.

-Sprowadził Cię z powrotem-gładzi mnie po plecach-Zrobił to.

-Udało się-uśmiecham się, wtulając się mocno w przyjaciela. Tak bardzo za nim tęskniłam, a teraz nareszcie będę mogła mieć go przy sobie-Już Cię nie zostawię.

-Nie pozwolę Ci na to-odsuwa się ode mnie i patrzy w moje oczy. Dopiero teraz widzę, że ma łzy.

-Will, ty płaczesz.

-Bałem się, że Cię już stracę-jego słowa, sprawiają, że moje oczy także wypełniają się łzami-Wszyscy się baliśmy-wskazuję głową na zgromadzonych. Wszyscy kiwają głową.

-Dobrze, że wróciłaś-podchodzi do mnie i przytula mnie matka Willa.

-Ja też się cieszę-uśmiecham się.

Za łatwo się zgodziła, co? :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top