Ninety eight
Jeden rozdział do końca...
Stoję w kuchni i próbuję przygotować sałatkę na dzisiejszy wieczór. No właśnie, próbuję. Nigdy nie byłam jakoś szczególnie dobra w gotowaniu, ale hej staram się.
Muszę coś przygotować na dzisiaj, ponieważ przychodzą moi rodzice, mama Willa oraz on i Julie. Postanowiliśmy z Harry'm zrobić małą imprezę pożegnalną. Tylko najbliżsi.
Niby będziemy przyjeżdżać w weekendy, ale to i tak nie to samo. Kiedy miałam ich na codzień.
-Coś Ty tu zrobiła, Charli?-słyszę głos Harry'ego, więc się odwracam. Stoi za mną w samych bokserkach, a ja wstrzymuję oddech. Chyba nigdy nie przywyknę do tego wyglądu.
-Próbuję coś zrobić na dzisiejszy wieczór-odpowiadam po chwili, odwracając się z powrotem w stronę blatu.
-Dlatego postanowiłaś zniszczyć naszą kuchnię?
-Jest cała, okej? Jescze jest-wzruszam ramionami.
-Pozwól, że ją ochronię przed Tobą-podchodzi do mnie i podnosi mnie z podłogi.
-Nie mogę się doczekać, aż w końcu nie będziesz mógł mnie nosić, bo będę za gruba-przewracam oczami, kiedy sadza mnie na wyspie kuchennej.
-Przesadzasz-macha ręką.
-Za każdym razem, kiedy coś chcę zrobić Ty mnie przenosisz-fukam.
-Wybacz, ale wolę, żeby kuchnia została cała, a z Twoimi zdolnościami-przewraca oczami.
-Obrażasz mnie-fukam.
-Wybacz, skarbie-całuje mnie w usta-Ale oboje wiemy, że to ja w tym związku lepiej gotuję-uśmiecha się szeroko.
*
-Harry-jęczę, stojąc w naszej garderobie-Harry!-krzyczę. Po chwili słyszę jak wbiega po schodach i wpada do pomieszczenia. Jest prawie cały w mące i ma na sobie różowy fartuch.
-Co się dzieje? Rodzisz? Mam wzywać karetkę? Nie mamy niczego przygotowanego! Charli co mam wziąć?!-krzyczy, patrząc na mnie przerażony, a ja zaczynam się z niego śmiać-Co?-marszczy brwi.
-Nie rodzę, jeszcze mam czas-śmieję się.
-Więc, możesz mnie nie stresować!
-Okej, okej, przepraszam-uśmiecham sie.
-O co chodzi?
-Nie mam w co się ubrać, we wszystkim wyglądam jak wieloryb-wzdycham.
-Naprawdę po to mnie wezwałaś?-marszczy brwi.
-Nie moja wina, że przez tą ciąże, nie mogę się w nic zmieścić.
-A to?-wskazuję na czerwoną sukienkę.
-Próbowałam-wzdycham.
-I co my zrobimy mój mały wielorybku?-uśmiecha, obejmując mnie w pasie.
-Pomożesz mi czy będziesz mnie obrażał?-przewracam oczami.
-Nie denerwuj się-całuje mnie w szyję-Naprawdę przejrzałaś już wszystkie?-przygląda się moim nielicznym sukienkom.
-Tak.
-Właśnie na to liczyłem-uśmiecha się szeroko i idzie w stronę swojej części garderoby. Wyrzuca połowę swoich jeansów, szukając czegoś.
-Hej, ja będę musiała Ci potem to chować-fukam.
-Milcz, kobieto-rzuca, przekopując dalej safę, aż w końcu wyciąga z niej pudełko.
-Co to jest?-marszczę brwi.
-Miałaś to dostać na inną okazję, ale myślę, że teraz bardziej Ci się przyda-uśmiecha się i podchodzi do mnie-Otwórz-zachęca.
Odbieram od niego pudełko i otwieram je. W środku lśni jakiś materiał, wyciągam go i widzę przed sobą, najpiękniejszą sukienkę jaką kiedykolwiek widziałam.
-Jest piękna-mówię. Gorset jest srebrny, przez drobne cekiny, a dalej biały materiał jest rozkloszowany przez co mój brzuch ciążowy nie będzie widoczny, a ja powinnam się zmieścić w sukienkę-Nie powinieneś mi tyle kupować.
-Muszę Cię rozpieszczać, a przynajmniej jestem szczęśliwy, że Ci się podoba-całuje mnie w usta-I będziesz wyglądała w tym cudownie, wielorybku.
Heri wie jak pocieszyć kobietę XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top