Forty seven

-Co tu tak cicho?-do salonu wchodzi Will, podczas gdy leżę pod Harrym, zatracając się w jego pocałunkach, których tak bardzo mi brakowało. Jego całego mi brakowało. Odsuwam się od bruneta, który groźnie patrzy na Willa.

-Mógłbyś potem-kiwam w stronę kuchni.

-Oj przepraszam, tylko nie szalejcie dzieciaki mi tutaj-uśmiecha się szeroko i wraca do kuchni. Wzdycham z ulgą, gdy znika za ścianą. Harry próbuje się do mnie zbliżyć, ale odsuwam go od siebie. Musimy porozmawiać.

-Harry, czekaj-chłopak schodzi ze mnie, siadając obok-Musimy sobie coś wyjaśnić. To nie w porądku, jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele tak się nie zachowują-kręcę głową i mówię bardzo szybko.

-Zwolnij skarbie-chwyta moją dłoń.

-Tego też nie powinieneś mówić-wzdycham.

-Dlaczego, nie? Jesteś moim największym skarbem, najlepszym co mnie w życiu spotkało, chcę się budzić z Tobą, a wcześniej zasypiać. Być Twoim szczęściem, a Ty moim. Słyszeć Twój śmiech, patrzeć w Twoje oczy, całować, przytulać, po prostu być. Kochać Cię całym sercem już do końca dni i jeszcze dalej-mówi wszystko, patrząc w moje oczy, a ja jestem w szoku. Już raz mi to powiedział, ale to było dawno, a teraz po tym czasie, nie wiedziałam, że nadal coś do mnie takiego czuje. Myślałam, że jest pogodzony, że ożeni się z Katherine, myślałam, że tego chciał-Powiedz coś, proszę.

-Ja...ja...ja nie wiem co powiedzieć-patrzę na niego, kręcac głową. Mam mętlik w głowie.

-Kochasz mnie?-pyta, gładząc moją dłoń.

-Tak, oczywiście, że tak-wzdycham.

-Więc wróć do mnie, proszę-błaga, patrząc w moje oczy.

-A co z królową? Co z objęciem tronu?

-To nie jest ważne-kręci głową.

-Oh no zgódź się-znowu w salonie pojawia się Will-Po tej całej przemowie, nie jesteś pewna? Nie tak Cię wychowałem! Charlotte Anne Wilson przywołuję Cię do porządku-krzyczy, a ja marszczę brwi.

-Wracaj do kuchni-fukam, a on tylko przewraca oczami i robi to co każe.

-Charli, jeśli tylko się zgodzisz, obiecuję, że wszystko załatwię. Nikt nam nie stanie na drodze-patrzy głęboko w moje oczy.

-Ale jak, Harry?

-Zrezygnuję z objęcia tronu-mówi, a ja jestem w ogromnym szoku, żeby cokolwiek odpowiedzieć.

Szczęśliwi? :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top