Forty
Wychodzę z kuchni, kiedy kończę przygotowywać kolację dla rodziny królowskiej. Przez tą całą ciążę jestem cholernie zmęczona, ale przecież nie mogę nikomu powiedzieć. Przynajmniej na razie.
Mam jeszcze na to czas, dopóki nie będzie tego widać po moim brzuchu. Nie boję się o reakcję najbliższych. Boję się reakcji Harry'ego, tego co powie, kiedy dowie się, że noszę jego dziecko, a on nic o tym nie wiedział. Nie będę od niego wymagała jakiejkolwiek opieki nade mną, nawet nad moim dzieckiem. On będzie miał swoją rodzinę. Z resztą, kiedy tylko królowa się dowie, za pewne wyrzuci mnie z pałacu. O wilku mowa.
-Charlotte, podejdź tu do mnie na chwilę-słyszę donośny głos królowej. Wzdycham i kieruję się w jej stronę. Nie, żebym robiła to jakoś szczególnie szybko.
-Tak, wasza wysokość?-pytam, uwcześnie lekko dygając.
-Chciałam się dowiedzieć jak Twoje stosunki z Harry'm? Mam nadzieję, że trzymasz się ściśle umowy, którą zawarłyśmy.
-Oczywiście, przyjaźń z nim to cudowna sprawa-uśmiecham się lekko. Nie obchodzi mnie to, że kłamie. Ciężko mi się z nim przyjaźnić, bo go kocham i brakuję mi tego wszystkiego. Niestety nie mam na to żadnego wpływu.
-Cieszę, że tak mówisz. W takim razie pozwól, że już pójdę.
-Oczywiście-kiwam głową, odsuwając się jej z drogi.
-Pamiętaj, obserwuję Twój każdy ruch-przeszła obok mnie, kierując się w stronę jednej z sal.
Z trudem powstrzymałam się od krzyknięcia do niej, że stalking jest karalny. Nienawidziłam tej kobiety z całego serca.
*
-Znalazłem!-krzyczy Harry wchodząc do mojego pokoju. Jest cały zdyszany i próbuje złapać oddech. Odkładam laptopa na bok, marszcząc brwi.
-Co?-pytam.
-Twoją mamę-rzuca się obok mnie na łóżko.
-Co? Jak to? Gdzie?-wytrzeszczam oczy. To niemożliwe. On znalazł moją mamę. Mam szansę nią spotkać. Porozmawiać z nią. Poznać odpowiedzi na moje pytanie. To jest tak fascynujące, że wręcz niemożliwe. Nie potrafię w to uwierzyć-No mów-potrząsam nim, kiedy nadal leży na moim łóżku.
-Opanuj się, kobieto-marszczy brwi i podnosi się, siadając-Znalazłem ją, ma kawiarnie w centrum Londynu-mówi.
-Musimy iść tam, teraz, już!-wstaję z łóżka.
-Charli, zaczekaj-chywta mnie za rękę.
-Co?-marszczę brwi.
-Chcę iść tam z Tobą-patrzy błagalnie.
-W porządku-uśmiecham się. Nawet będę się lepiej czuła, jeśli ktoś będzie obok mnie.
-Ale nie mogę dzisiaj, ani jutro.
-Oh, w porządku-kiwam głową-Wytrzymam.
-Przepraszam, wiem, że bardzo chcesz ją poznać.
-Nie przepraszaj, przecież nie ucieknie. A dzięki Tobie ją spotkam-wtulam się w niego-Naprawdę dziękuję, Harry.
-Wszystko dla Ciebie-całuje je mnie w czoło, przybliżając do siebie. Mogłabym na całą wieczność, zostać w jego ramionach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top