Fifty eight

-Na kogo my czekamy?-pytam Willa, tupiąc nerwowo nogą o podłogę w Starbucksie. Mój przyjaciel zaciągnął mnie do kawiarni, uprzednio budzac o dziesiątej rano. No, ale hej ja jestem w ciąży, potrzebuję snu.

-Bądże cierpliwa, kobieto-przewraca oczami blondyn.

-Jestem w ciąży, więc mi nie mów, żebym była cierpliwa-przewracam oczami.

-Współczuję, Stylesowi. Mieć taką dziewczynę to naprawdę-wzdycha.

-Lepiej znajdź sobie jakąś, a nie narzekasz na mnie-wzruszam ramionami.

-Właśnie idzie-odpowiada Will, a ja patrzę w stronę wejścia. Dopiero teraz widzę brunetkę, która wchodzi do Starbucksa. Julie.

Obserwuję jak mój przyjaciel całuje ją w usta i siadają naprzeciwko mnie. Zaraz, to okropne widzieć jak Will kogoś całuje, no bo to mój przyjaciel. Ale jestem przeszczęśliwa, że znowu są razem.

-Czemu nic mi nie powiedziałeś?-patrzę zła na przyjaciela.

-Powiedziałem, że próbujemy, ale nie wiedziałem, że nam się uda-uśmiecha się szeroko, zarzucając rękę na krzesło Julie.

-Miło Cię znowu widzieć-mówi dziewczyna.

-Przepraszam wtedy, ja...-zaczynam, ale mi przerywa.

-W porządku, rozumiem. Też bym się tak zachowała-kiwa głową, uśmiechając się.

-Cieszę się w takim razie z waszego szczęścia.Ale jak Williamie zranisz ją, to naprawdę będziesz miał problem-mierzę go wzrokiem.

-To nie powinno być na odwrót? Wiesz jak ktoś zrani Twojego przyjaciela, czy coś?-marszczy brwi.

-Nie-kręcę głową-Bo ty jesteś facetem-uśmiecham się.

-Ah ta kobieca solidarność-przewraca oczami.

-Teraz będę w końcu w większości-szczerzę się.

-Oh no tak, Will mówił mi o ciąży! Gratuluję-uśmiecha się Julie.

-Dziękuję-uśmiecham się, dotykając już lekko zaokrąglony brzuch.

-Który miesiąc?-pyta mnie.

-Czwarty.

-Znasz już płeć?-pyta podekscytowana.

-Dziewczynka-wzdycha Will.

-W takim razie musimy się wkrótce wybrać na zakupy po ubranka dla małej-klasnęła z radości w dłonie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top