#7
- Jestem! - ogłosiła dziewczyna o skośnych oczach.
- Lucas Drew?
Chłopak, który podniósł rękę również miał brązowe włosy co ,,wiewiór". Z daleka mogłam dostrzec jego wręcz ,,stalowy" kolor tęczówek odbijający się od światła. Nie był jednak otyły, przyznam nawet, że lekko umięśniony. No, jak zgaduję, Greengrass.
- Jak widać go nie ma. - stwierdził. - DREW! - po chwili krzyknął na chłopaka tym przeraźliwie ostrym tonem głosu.
- Jezu, no jestem! - burknął lekko oburzony i poirytowany Lucas, przewracając oczami.
- Twoja wiara nie ma nic wspólnego z lekcją W-F'u. - kilka dziewczyn buchnęło cichym chichotem, szczególnie ta Mai. No, fakt, możliwe, że jest młodsza od tej całej naszej ,,bandy". - No już, szybciej! Fazbear Kevin, Fritzgerald Alex, Greengrass James i Hamilton Veronica!
Trzech chłopaków, w tym Veronica podnieśli rękę, mówiąc hurem ,,Jesteśmy!". Jednak cieniutki głos było najbardziej słychać z tej czwórki Veronici.
Greengrass był tym umięśnionym blondynem o miodowych oczach. Fazbear był tej samej wysokości co James, jednak kolor włosów miał rudy, a oczów - brązowy.
Szczerze? Gdy o uszy mi się obiło imię ,,Alex", natychmiast moja uwaga bardziej wzrosła, przy czym wyprostowałam się do pionu. Mój wzrok powędrował do jednego z czwórki nastolatków - czwartego osobnika o rudych włosach w naszej klasie. Miał piwne oczy oraz piegi, był w przeciwieństwie do Jamesa kurduplem.
Na oko. Bo chyba był ode mnie ciut wyższy.
- Jackson Clara, Johnson Jessica, McClayne Rosalie, Peterson Jeffrey, Reven-
- Niech pan zwolni, spokojnie! - zachichotała Anderson, po czym ostentacyjnie machnęła ręką. Parsknęłam cicho śmiechem na wcześniejszy zapał nauczyciela, widać lekcja wuefu jest dla niego BARDZO ważna. Znam to, zero spóźnień, zero ociągania się i marnowania czasu, hah.
- Wszyscy są? Dobra, RUSZAĆ SIĘ! Przysiad, podskok, pajacyk, RAZ DWA! - okrzyknął groźnie, uderzając otwartą ręką o wcześniej zamknięty notes.
Wszyscy jak oparzeni podnieśli się z zimnego podłoża - po kilku sekundach, po tym jak znaleźli sobie kawałek miejsca na sali zaczęli wykonywać ćwiczenia.
Niepewnie również zaczęłam ćwiczyć, obawiając się o skutek tak słabej kondycji jak moja i surowego na pozór W-F'isty. Mimo, że nie będę sobie dawać rady - mam ćwiczyć dalej. Koniec kropka. Przysiad, podskok, pajacyk. Przysiad, podskok, pajacyk...
Po pewnym czasie, jak myślałam - nie dawałam rady. Więc zaprzestałam, kiedy nauczyciel nie patrzył. Stałam pomiędzy Dorothy, a Lucas'em. W przeciwieństwie do mnie właśnie nie przestawali, widać po nich było, że mają jeszcze te większość procent power'u. Kątem oka dostrzegłam, jak mężczyzna spoczywa na mnie swoje spojrzenie.
- Yastl, ruchy! - starałam się go zignorować, jednak na próżno. Sama głowa odwróciła się bezwładnie w jego stronie, byłam zmuszona skrzyżować z nim wzrok. - NIE OBIJAĆ SIĘ, YASTL!
Nie mogłam złapać powietrza, policzki mnie strasznie piekły. Doszło do tego kołotanie serca. Mimo to ledwo zrobiłam przysiad, czując niepokojący luz w lewym bucie, jednak zignorowałam to. Nastepny był podskok, a raczej jego brak.
Gdy miałam już zmarnować wszystkie siły przy odbiciu się jedną nogą od podłoża straciłam grunt pod nogami. Nie w tym sensie. Czułam się, jakbym zaraz miała zaliczyć glebę przez nie zawiąnie sznurówek, a to wszystko przez pieprzone lenistwo. Jednak nie w tym przypadku. Dorothy widząc, że na nią lecę całym ciężarem, natychmiast zrobiła unik. Była krok od zetknięcia się ze mną, dla bezpieczeństwa złapała mnie za ramiona, pchnęła na osobę, która ćwiczyła po jej prawej stronie, po czym wyminęła mnie. Te sekundy się dla mnie strasznie dłużyły, nawet nie miałam tyle siły by wydusić krzyk, który mógłby ostrzec osobę, co zbytnio nie zwraca uwagi na otoczenie. Był to James.
Od chwili upadku na dłuższą chwilę straciłam ostrość widzenia, a słuch ograniczył się do minimum. Słyszałam, że ktoś na mnie krzyczy, ale nie wiedziałam zbytnio kto to był.
Zdziwiło mnie najbardziej to, że Greengrass wywalił się razem ze mną, wylądowałam na jego klacie. Ale chyba wiem czemu to mu się przydarzyło. Mogłobyć to stracenie równowagi lub potknięcie się o własne nogi, chociaż nie sądzę, by był tym typem osoby co ma możliwość wypierniczenia się na prostej drodze.
Zamknęłam oczy, bo nie wyrabiałam. Wszystkie mięśnie mnie bolały, bezwładnie opuściłam łeb i czekałam, aż będzie mi lepiej. Czułam jak ktoś mnie podniósł, a ja mimowolnie podparłam się nogami. Ledwo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top