Rozdział III
6.06.17 《wtorek》
05:36
Sophie jeszcze odsypiała wczorajsze spotkanie. W uszach ciagle miała słuchawki z których dalej dobiegła muzyka. Dziewczyna otworzyła oczy spojrzała na telefon i stwierdziła
S: Za wcześnie... za wcześnie... ugh... telefon przestań mnie oślepiać...
Sophie po dłuższym kazaniu odnośnie tego, że jej telefon ją oślepia już nie mogła dalej spać, wstała z łóżka i podeszła do komody wyciągnęła ubrania a potem weszła do łazienki się ogarnąć. Dziewczyna zeszła do kuchni i jak najciszej mogła zrobiła sobie śniadanie a później poszła spakować się do szkoły w drodze do pokoju znowu zaczęła sama do siebie
S: Ugh... telefon całą noc byłeś włączony a teraz umierasz mając czterdzieści procent baterii? Bosz... gorszy jesteś niż mój laptop... To teraz powiedz mi która godzina...
~ Time Skip ~
07:22
Sophie w dalszym ciągu siedziała w pokoju nudząc się , więc usiadła przy biurku i zaczęła kreślać. Rysowała tak długo aż w końcu zadzwonił jej telefon.
[Przez telefon]
A: Sophie, idziesz ty dziś do szkoły?
S: A która godzina?
A: Jest za piętnaście ósma , coś ty tam w nocy robiłaś że nawet nie wiesz która godzina?!
S: Ja po prostu wstałam o piątej coś.
A: Aha , ale skoro wstałaś tak wcześnie to powinnaś już dawno na mnie czekać na dole, no nic... ZBIERAJ SIĘ! - wrzasnęła Alice - czekam pod domem, pa.
S: { Eh... }
I Sophie pobiegła na dół w pośpiechu ubierając płaszczyk i buty w korytarzu gdy wyszła razem z Alice pojechały autobusem do szkoły. Dziewczyny ubierały się tempem ekspresowym a później biegły do klasy żeby nie spóźnić się na pierwszą oficjalną lekcje.
~ Time Skip ~
09:55
Kiedy w końcu zaczęła się przerwa Sophie wraz z Alice i Jeremim wyszli na korytarz i zaczęli rozmowę
S: Bosz... nareszcie przerwa, już myślałam że ta lekcja nigdy się nie skończy...
J: Heh , masz rację ta nauczycielka naprawdę umie znudzić człowieka na śmierć.
A: No przyznam, że to prawda ale chyba tylko ona tak nudzi...
S: O , patrzcie kto tu idzie.
Sophie wskazała głową na szkolną gwiazdę i jej koleżanki, Chloe czyli gwiazda numer jeden, Jen i Regine, jej najlepsze pseudo przyjaciółki.
C: O patrzcie dziewczyny kogo my tu mamy , przecież to Jeremi a znim te...ugh...
J: Chloe zostaw je - chłopak stanął w obronie swoich przyjaciółek
C: A niby czemu? I w ogóle czemu ty się z nimi zadajesz , taki ładny i wysportowany chłopak jak ty powinien zadawać się z dziewczyną mojego pokroju... No ale cóż.
Chloe dalej szła w głąb szkoły w raz z jej koleżankami , natomiast Sophie , Alice i Jeremi szli już w stronę klasy. W międzyczasie Alice spytała
A: Co mamy po tej przerwie?
J: Chyba matmę.
S: O nie , błagam tylko nie matma...
~ Time Skip ~
13:42
S: NARESZCIE IDZIEMY DO DOMU! - krzyknęła Sophie.
J: Haha , też się cieszę.
S: Ale szkoda że mamy zadanie z matmy... Alice dasz rade dziś do mnie przyjść?
A: Niestety nie , ale może jutro.
S: Aha ok... A może ty Jeremi, jeśli nie masz nic przeciwko temu oczywiście.
J: Jasne tylko o której? Czternasta dwadzieścia pasuje?
S: Jak najbardziej - uśmiechnęła się dziewczyna
A: To do zobaczenia jutro człowieki - zaśmiała się Alice i każdy poszedł w swoją stronę.
S: { Hmm... jestem dziś sama w domu. Może po wizycie Jeremiego pójdę do lasu...? Czyli ustalone jak Jeremi pójdzie do domu to idę do lasu. }
Po dłuższym czasie Sophie była już w domu, odrobiła lekcje i zaczęła "kreślać" . Po dłuższym czasie do drzwi zadzwonił dzwonek
S: Oho, Jeremi przyszedł. Chwile później była już na dole i otwierała drzwi
J: Cześć Sophie! - powiedział uśmiechnięty
S: Cześć Jeremi, jak tam?
J: Dobrze, a u ciebie? S: Też jest ok, może wejdziemy? J: Ok, prowadź zatem.
I tak Sophie wraz z Jeremim byli już w jej pokoju. Pierwsze co rzucało się w oczy po przekroczeniu progu było biurko na którym dziewczyna "kreślała" swoje rysunki. Chłopak wpatrywał się przez dłuższy czas w rysunek, gdy nagle Sophie zaczęła
S: Podoba się?
J: Jest piękny... - powiedział pełen podziwu.
S: Ciesze się że ci się podoba - uśmiechnęła się Sophie
J: Nie miałem pojęcia, że tak ładnie rysujesz...
S: Heh... to naprawdę miłe. A może obejrzymy film?
J: Ok , tylko jaki?
S: Napewno coś się wymyśli.
J: Dobrze zatem, ufam ci.
S: Haha , uwierz nie warto - zaczęła się śmiać.
~ Time Skip ~
17:10
Po obejrzeniu filmu Jeremi musiał już iść , więc pożegnał się z Sophie i wyszedł. Dziewczyna nie czekała już ani chwili dłużej , ubrała buty , wzięła do ręki płaszczyk i telefon do którego podpięła w międzyczasie słuchawki zamknęła drzwi od domu i wyszła. Jak zawsze po drodze miała park , a potem plac zabaw , na którym jak zawsze szalały małe dzieci. Koło jeziora zatrzymała się na pomostku i po dłuższej chwili była w lesie.
S: { Ah... jaki spokój...} - westchnęła Sophie.
Dziewczyna idąc w stronę swojego ulubionego miejsca w lesie, zatrzymała się przed bardzo znajomym zakrętem i odwróciła się za siebie , aby znowu zobaczyć tajemniczą białą smugę. Po odwruceniu się Sophie nic nie zauważyła, co bardo ją zdziwiło
S: { przecież to w tym miejscu ostatnio widziałam tą dziwną istotne... Co jest nie tak...? }
Sophie doszła do swojego ulubionego miejsca i usiadła na trawie rozmyślając o wszystkich dziwnych rzeczach , które ją ostatnio spotkały , lecz rozmyślania przerwał jej szelest. Wystraszona zerwała się na równe nogi.
S: Halo? Jest tam kto? Wyjdź i pokaż się... Nie skrzywdze cię...
Sophie usiadła zpowrotem na ziemię i uważnie przyglądała się krzakowi gdy nagle z jednego z nich wyszła dziwna istota , pół kobieta pół lis.
S: Kim jesteś?
(?): To ja powinnam zadać ci to pytanie jako pierwsza no ale cóż. Jak cię zwą?
S: Em... S... Sophie - powiedziała jąkając się.
(?): Cóż za ładne imię - uśmiechnęła się kobieta
Sophie przyglądała się uważnie dziwnej istocie. Miała ona lisie uszy i ogon a także mientowo - białe włosy , tak jak jej uszy i ogon. Tylko tyle zdążyła zauważyć ponieważ postać chowała się w cieniu.
(?): Dlaczego tak mi się przygladasz?
S: Co? Em... Ja... Znaczy... Wybacz... Po prostu pierwszy raz widzę tak niezwykłą istotę jak ty. (?): Oh... no tak , przecież wy ludzie nic nie wiecie o takich istotnach jak ja... Ja jestem strażniczką naszego zaczarowanego świata, pamiętasz to miejsce do którego ostatnio popadłaś?
S: No tak pamiętam, jest ten twój świat?
(?): Tak jakby. To co widziałaś było tylko bramą, a nasz świat znajduje się tuż za nią.
S: Więc tamta "brama" to tylko zmyłka?
(?): Coś w tym stylu.
S: A tak w ogóle to nie zapytałam jak masz na imię.
(?): Ja , jestem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oh... ja zła, Oh... ja podła. Zrobię wam taki mini Polsat. Hihi.
Najmocniej was przepraszam, że tak długo nie było rozdziałów, jestem po prostu zbyt leniwa żeby pisać, tym bardziej jeśli nie mam weny. Od tej pory rozdziały będą pojawiać się częściej
( bynajmniej mam taką nadzieję...)
Więc jak zawsze jeśli się podobało zostaw gwiazdkę , skomentuj co byś zmienił albo jeżeli mój telefon zrobił jakiś błąd to będę mogła szybciej go poprawić xD Tak, że ja się z wami żegnam do zobaczenia w kolejnych rozdziałach^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top