the night before we suffered
— Poczułeś kiedyś coś do kogoś?
Zimne, ceglane ściany pokoju wyglądały niczym cela więzienna. Według wielu, to miejsce było więzieniem z którego nie było drogi ucieczki, choć liczni odbierali sobie życie, aby uciec z tego piekła. Tak, bez wątpienia było to czymś podobnym. Na palcach jednej ręki nie można było zliczyć, ile określeń tego miejsca wymyślili więźniowie, a właściwie króliki doświadczalne, które po wielu zabiegach stawały się maszynami do zabijania. Ktokolwiek tu trafiał, musiał pogodzić się z praniem mózgu oraz licznym ulepszeniom fizycznym.
Młoda kobieta siedziała w kącie celi trzęsąc się z zimna. Nie wiedziała, co czeka ją za godzinę, a co dopiero za tydzień. Gdy tylko słyszała kroki w korytarzu chciała się schować lecz nie było gdzie. Jeszcze za czasów, kiedy biegała z rodzeństwem po domu bawiąc się w chowanego, mogła schować się pod łóżkiem, a teraz spała na cieńkim, pobrudzonym materacu. Ile miała rodzeństwa? Trójkę, czwórkę? Nie pamiętała. Ile mieli lat? Tym bardziej nie pamiętała. Nie rozumiała, czemu wszystko pamięta jakby przez mgłę. Chciała sobie wszystko przypomnieć, ale.... nie umiała.
Od wielu miesięcy nie umiała spać, bo bała się, że gdy straci czujność, coś może się stać. Właśnie dlatego proces zasypiania trwał kilka godzin. Kiedy wreszcie zaczęła powoli zasypiać, usłyszała kroki. Męskie. Pewne, stawiane rytmicznie. Po chwili jej zmysły zbystrzały, gdy usłyszała jeszcze jedne kroki, które były wręcz niesłyszalne i ich dźwięk co chwila się urywał. Ciemnowłosa usiadła na materacu wyprostowana nasłuchując. Bicie jej serca przyspieszyło niewyobrażalnie, gdy zdała sobie sprawę, że słychać je coraz głośniej. Nagle nadeszła cisza. Przerażająca cisza, której się bała. Wraz z dźwiękiem wkładania kluczy w zamek drzwi, zadrżała powtarzając sobie w głowie, że musi przetrwać to piekło.
Chwilę później drzwi otworzyły się i do celi wszedł strażnik trzymając za ramię wykończonego mężczyznę, który wyglądał na jej wiek. Strażnik mruknął coś po niemiecku i popchnął bruneta na podłogę, a dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze do płuc. Strażnik zatrzasnął drzwi i jedyne co potem słyszała, to oddalające się, rytmiczne kroki, które zaczęły znacznie ucichać. Ciemnowłosa odetchnęła z ulgą i przeniosła wzrok na mężczyznę, który próbował podnieść się do pozycji siedzącej, ale najwyraźniej miał jakiś problem z ręką. Gdy tylko próbował się podnieść, za każdym razem wydawał z siebie ciche syknięcia bólu.
— Potrzebujesz pomocy? - spytała niepewnie siedząc cały czas na materacu.
Mężczyzna spojrzał na nią jakby chciał powiedzieć, że sobie poradzi, ale ostatecznie kiwnął głową. Wypuściła powietrze z ust i wstała, aby do niego podejść. Przykucnęła i pomogła mu usiąść, choć zauważyła, że sprawiało mu to ból. Dopiero teraz mogła się lepiej przyjrzeć nieznajomemu. Jego twarz pokryta była kilkoma powoli gojącymi się rozcięciami i siniakami, podobnie jak jego przedramiona. Przy nosie miał krew, po części zaschniętą. Nawet nie chciała myśleć, jak go dziś torturowali.
— Nie ruszaj się przez chwilę. — powiedziała cicho wstając i biorąc jedną z pięciu identycznych, białych bluzek, które dostawał każdy więzień. Oderwała kawałek materiału i z powrotem usiadła obok mężczyzny. Przyłożyła materiał do miejsca, gdzie znajdowała się krew i delikatnie wytarła ją, cały czas patrząc na niego ze współczuciem. On zaś przyglądał się jej analizując każdy jej ruch widząc w każdym z nich grację i lekkość. Ciemne, długie lecz poniszczone włosy opadały na jej twarz, przez co co chwila zakładała je za ucho. Jej zielone oczy były bystre i miały w sobie błysk, który hipnotyzował.
— Nie poszczęściło mi się dziś. — w końcu mogła usłyszeć jego głęboki i trochę obojętny głos. — W sumie to nie wiem, co złego zrobiłem. Chciałem tylko pójść do toalety.
— Oni torturują nas za nic. — odparła dziewczyna. — Jesteśmy dla nich siłą roboczą, przedmiotami, pomocą w eksperymentach, za które zapewne dostaną w przyszłości nagrody.
Kiwnął głową pokazując, że zgadza się z jej słowami.
— Możliwe, że nie słyszałaś, ale dziś zabierają wszystkich z sekcji F na eksperymenty. Nie wiem, czy to prawda, ale podobno mają być bolesne.
Kobieta chciała coś powiedzieć, ale jedna myśl przeleciała przez jej głowę. Wstała pospiesznie i podeszła do drzwi. Wyjrzała przez kratkę, która znajdowała się u góry drzwi i zaczęła wzrokiem szukać jakiegokolwiek napisu, który mówiłby, w jakiej sekcji się znajduje. Gdy zobaczyła napis i wyostrzyła wzrok, aby go przeczytać, jej serce na moment się zatrzymało.
Sekcja F.
Wróciła na materac i westchnęła próbując powstrzymać łzy napływające do jej oczu.
— Jesteśmy w sekcji F, prawda? — spytał niepewnie.
Kiwnęła głową nie mogąc wydać z siebie głosu. Mężczyzna przysunął się bliżej niej i pozwolił, aby jej głowa spoczęła na jego ramieniu. Czuł, że jej ciało lekko drży pod wpływem emocji. Trwali więc w ciszy, która nie była męcząca. Wręcz przeciwnie, była ukojeniem w bólu.
— Jak ci na imię? — spytała ciemnowłosa próbując opanować myśl o tym, co niedługo ją czeka.
Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę. Nie było to wywołane zapomnieniem własnego imienia lecz poczuciem, że dawno stracił własną tożsamość. Od miesięcy był jedynie numerem dwieście czterdzieści sześć, a nie Bucky'm sprzed wojny.
— James. Dla przyjaciół Bucky. - powiedział przenosząc wzrok na małe okno, przez które wpadało światło księżyca. — A ty?
Dziewczyna chciała odpowiedzieć, lecz wstrząsnęło nią przerażenie, gdy drzwi celi otworzyły się gwałtownie i wtargnęło do niej dwóch strażników. Podeszli do nich i podnieśli ich z materaca. Zaczęli wyprowadzać ich z celi, przez co zielonooka potknęła się.
— Schneller! — warknął jeden z mężczyzn i wyprowadził przerażoną dwójkę na korytarz i oboje zostali poprowadzeni w przeciwne strony.
Ostatni raz ich spojrzenia skrzyżowały się, a Barnes miał nadzieję, że kobiecie nic nie będzie.
— Tak. Nie była to miłość, ale coś poczułem. — odpowiedział na pytanie stojącego obok przyjaciela. — Nie wiem co to było. Może zauroczenie? Nie wiem.
— Jak miała na imię? — Rogers zadał następne pytanie.
— Nie wiem. — powiedział cicho patrząc w księżyc, który świecił na niego i kobietę, której imienia nie poznał w noc, gdy cierpieli.
a/n
jestem z tego dumna, naprawdę.
no i poproszę o waszą ocenę i uwagi.
ale czemu watt usuwa mi długie myślniki?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top