6 - "Who it was?"
*VANESSA*
Przemyłam ranę Alfie'ego na kolanie i nakleiłam na nią plaster.
- Już jest dobrze? - włożyłam wodę utlenioną oraz gazę z powrotem do koszyczka i odłożyłam do szafki.
- Tak. - odpowiedział myjąc dłonie, które były brudne od kurzu. Tam też niestety były lekkie zadrapania. Otóż Alfie wypróbowywał nową deskorolkę. No i tak się zdarzyło, że wjechał na jakiś kamień i poleciał. - Mogę iść pooglądać telewizję?
- Jasne. Niedługo obiad. - wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że Liv już dawno powinna być z powrotem. Ale wtedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do środka. Wychyliłam się na korytarz i przy drzwiach zobaczyłam Harry'ego i Liv, która się do niego przytulała. - Co się stało?
- Ktoś stał pod szkołą Olivii. - powiedział zdenerwowanym głosem Harry. - Livka idź do siebie i się uspokój. Potem przyjdę. - pokiwała głową i poszła do swojego pokoju.
- Kto to był? - złapałam Harry'ego za ramię.
- Nie wiem, cholera. Odjechał kiedy wysiadłem z auta. - złapał się za włosy i zaczął nerwowo dreptać dookoła. - Musze zadzwonić do kogoś, żeby załatwić jej ochronę.
- Zwariowałeś? Ona jest nastolatką nie będzie jej się podobać kiedy jakiś facet za nią będzie chodził. - oczywiście, że martwiłam się o Olivię. Ona jest dla mnie oczkiem w głowie.
- Nie obchodzi mnie to! Ona ma być bezpieczna. Kiedy będzie trzeba Alfie'emu też kogoś załatwię i tobie też! Będziecie wtedy bezpieczni.
- Nie wymyślaj. To mogła być jakaś pomyłka. Jak znowu się to zdarzy to wtedy pomyślimy o ochronie, dobrze?
- Cholera... Ugh, dobra. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę.
- Pójdę do Liv. - oznajmiłam po chwili.
*****
- Spokojnie, córeczko. - szeptałam jej do ucha.
- Mamo ja tak się bałam. - wtuliła się we mnie i wybuchła płaczem ponownie.
- Rozumiem, ale nie płacz już. - głaskałam ją po włosach i próbowałam uspokoić. - Będziesz miała opuchnięte oczy. - starłam łzy z jej policzka.
- Okey. - powiedziała szybko łapiąc powietrze.
- Pamiętaj, żeby nigdy nie podchodzić do tego auta jeśli znowu podjedzie. W ogóle nie podchodź do żadnego obcego auta.
- Nie jestem małą dziewczynką. Wiem co robić. Jutro przyjdzie Marry, dobra? - wydmuchała nos i zmyła resztki tuszu z policzków.
- Oczywiście. Zejdź zaraz na obiad. - pocałowałam ją w czoło i wyszłam. Na dole byli już chłopaki i nakrywali do stołu.
- Co się stało Olivii? - zapytał Alfie.
- Trochę się zdenerwowała. - odpowiedział Harry. - Alfie od dzisiaj ja będę odbierał cię ze szkoły i nie jedziesz żadnym autobusem, a wykluczone jest to, że idziesz pieszo, rozumiemy się?
- Dlaczego?
- Bo tak mówię. I pamiętaj, żeby nie podchodzić do obcych i jeśli coś się będzie dziać to biegniesz do nauczyciela, albo dzwonisz do mamy lub do mnie.
- Okey. - pokiwał głową. Olivia zeszła na dół kiedy już miałam ją wołać. Usiadła na swoim stałym miejscu i nałożyła jak najmniej na swój talerz. - Nie płacz. - Alfie przysunął się do niej i przytulił lekko. Strasznie kocham te dzieciaki. Widziałam jak potajemnie podaje jej pod stołem swojego ulubionego batona. Przymrużyłam na to oko, bo to niecodzienny widok.
*****
Po posiłku razem z Liv pojechałyśmy do salonu piękności. Byłyśmy tam dosyć częstymi klientkami od kiedy ona skończyła czternaście lat. Zamówiłam do niej masaż, żeby się rozluźniła i przestała myśleć o tym wydarzeniu. A dla siebie wzięłam maniciure.
Po dwóch godzinach wyszłyśmy ze salonu całkiem odprężone i rozbawiona. Udało mi się ją przywrócić do żywych. Wydawała się zapomnieć o dzisiejszym dniu, a na jej twarzy nie było śladu po zmęczeniu i krostkach, które miała rano.
W samochodzie śpiewała razem z radiem i śmiała się. Ja bardziej zwróciłam uwagę na vana, który jechał za nami. Byłam wystraszona, ale Liv tego nie zauważyła. To były tylko jakieś moje przypuszczenia, bo skręcił ulicę wcześniej niż my. Moja wyobraźnia płatała mi figle.
- Odrób lekcje i idź spać. - pocałowałam ją w czoło i poszłam w drugim kierunku czy do salonu. Alfie i Harry grali na konsoli. - Jak długo gracie?
- Mamoo..
- Nie mamoo tylko lekcje musisz zrobić. - wyłączyłam telewizor i zabrałam ich joysticki.
- Żonoo..
- Nie żonoo tylko musimy porozmawiać. - uszczypnęłam go w policzek i usidłam na kanapie. Alfie pobiegł na górę, a ja zaczęłam mówić kiedy drzwi się zatrzasnęły.
- Co jest?
- Mam podejrzenia kto mógł stać przed szkołą. - powiedziałam cicho bawiąc się obrączką.
- Kto? - jego głos stał się poważniejszy.
- Jessica.
____________
TUM TUM TUM!!
Co wy na taki obrót spraw ? (wiem, że wszyscy wiedzieli kto to ale ciiii)(Udawajcie, że nie wiedzieliście)(Chcę widzieć wasze zaskoczenie w komentarzach) (więcej tych nawiasów nie będzie) (od teraz) (hyhyhy)
O piątej wróciłam ze szkoły :') Zabijcie mnie plz mam dosyć :') Chcę już przerwę świąteczną :')
Idę robić matematykę ! Następny w niedziele :)
p.s przepraszam, za tą idiotyczną notkę mam dzisiaj porypany humor xd
Nie ma to jak śpiewać z radiem w autobusie na cały głos (y)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top