38 - Christmas tree

*VANESSA*

Pamiętaj jak niedawno był początek grudnia, a tu święta już jutro. Za szybko to zleciało. Wszystko układa się idealnie i lepiej być nie może. Właśnie dzisiaj przyjechali do nas moi rodzice, jest też Leo, którego poznali i bardzo polubili. Zostają na noc, potem na kolacji i wyjeżdżają następnego dnia. Następnie my jedziemy do rodziców Harry'ego i tak dalej i tak dalej..

- Mamo! - do kuchni wparowała Olivia. - Leo chcę jechać z dziadkiem, tatą i Alfie'm po choinkę.

- To chyba dobrze? Spędzą czas jak faceci i polubią się zobaczysz..

- Mama dobrze gada. - poparła mnie moja mama. - Do tego ty wreszcie zostawisz tego chłopaka, dasz mu spokój i posiedzisz z nami.

- Ale...

- Nie trzymaj go już na początku związku tak krótko, bo ucieknie zobaczysz..

- Babciu... - jęknęła.

*HARRY*

Byłem zdezorientowany kiedy mój teść i syn zginęli w tłumie. Zostałem tylko z Leo i choinką, którą przed chwilą wsadziliśmy do bagażnika. Jakbyśmy czekali na skazanie siedzieliśmy w aucie, bo oni postanowili iść sobie na małe zakupy, tak powiedzieli przez telefon.

- Chyba nie muszę ci mówić co ci zrobię jeśli skrzywdzisz Liv, prawda? - powiedziałem przerywając ciszę.

- Um.. tak, jasne. - pokiwał szybko głową. - Ja.. czy zgodzi się pan, żeby Olivia pojechała ze mną do Cambridge? - zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na niego.

- Poprzedniemu złamałem nos. - przypomniałem mu.

- Wiem, sam bym mu to zrobił. - przysiągł. - To zgadza się pan? My na prawdę nie robimy nic z tych rzeczy. Mam te siedemnaście lat, ale...

- Ręka musi wystarczyć ci do ślubu. - przerwałem mu.

- Do ślubu? - przełknął ślinę i spojrzał na mnie wystraszony.

- Trzy lata. - uległem.

- Rok? - zaczął się targować.

- Dwa.

- Półtora roku ? - spytał niepewnie.

- Stoi. - wyciągnąłem do niego dłoń, a on ją przyjął. - A jak przyjdzie z brzuchem..

- Nie przyjdzie. Spokojnie. Nie myślę o niej tak jak większość. Jest świetną dziewczyną, lubię z nią rozmawiać, moi rodzice też tak myślą. Teraz najważniejsza jest szkoła, rozumiem. - w połowie mnie przekonał, druga połowa nadal mu nie wierzy i będę trzymał go na dystans.

- Na ile ma jechać do tego Cambridge? - spojrzałem na niego z ukosa.

- Kilka dni, bo potem przerwa się kończy. - wytłumaczył.

- Pod warunkiem, że ja was zawiozę.

- Jasne, dziękuję panu. - uśmiechnął się do mnie szczerze. To nie tak, że go nie lubię. Lubię go bo jest dobrym dzieciakiem, znosiłem to, że przyjaźni się z Liv, ale teraz kiedy są razem jest trudniej. Do tej pory tylko ja mogłem opiekuńczo całować ją w czoło czy przytulać. Będę musiał jej popuścić, co jest trudne, bo jest moim oczkiem w głowię i wszystko co robię to tylko dla jej dobra. Jeśli znowu zobaczę ją ze złamanym sercem to nie ręczę za siebie. Mogę iść nawet za kraty, ale nikt nie będzie krzywdzić mojej córeczki...

___________________

Chcę wprowadzić świąteczny klimat, bo nie czuje tych świąt w ogóle ;-; >>>

Każdy kto przeczytał rozdział, niech wejdzie do xlloydxx, bo jeśli lubicie LWTY i NTY to z pewnością polubicie jedną z książek xlloydxx :) 

Jutro następny ! xx

p.s przepraszam za błędy, postaram się je potem poprawić..


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top