30 - "Are you kidding me?"

*VANESSA*

- Nie myślałam jeszcze o tym. - westchnęłam do słuchawki. Mama namawia mnie już nad imieniem dla dziecka. Boże to przecież drugi miesiąc! Jeszcze nawet nie wiadomo czy to chłopiec czy dziewczynka.

- Zobaczysz jak to szybko zleci, nawet się nie obejrzysz.

- Teraz myślę tylko o rozpoczęciu roku szkolnego, które jest już we wtorek. - poprawiłam moją torebkę na ramieniu i wsunęłam okulary na nos, które zaczęły mi spadać. Zdecydowanie mam za mało rąk.

- Pięć dni, Ness. Przecież to kupa czasu.

- Ponad pół roku też. - zaśmiałam się. - Mamo, kończę, bo jestem już w domu.

- Jasne, do zobaczenia. - pożegnałam się z nią i zakończyłam połączenie.

Dzisiaj byłam na rozmowie z dyrektorką żłobka, w którym miałam pracować jeszcze jakiś czas temu. Postanowiłam odwołać dzień próbny, bo boje się o moją ciąże. Każdy wie jakie są dzieci. To kopnie, tu uderzy, trzeba za nim biegać i tak dalej. Oczywiście nie twierdzę, że to mi przeszkadza, ja się zwyczajnie boje o moje dziecko. Do tego po co komu taki pracownik, który zaraz przestanie pracować? Harry mnie zniechęcił do pracy, bo miał dużo racji. Było mi tak głupi kiedy siedziałam przed tą kobieta i tłumaczyłam jej się dlaczego nie mogę przyjąć pracy. Gdy powiedziałam jej o ciąży, wtedy popatrzyła na mnie dziwnie i zrobiła się mniej uprzejma i przyjazna. No nie wiem.. Może chodziło o mój wiek, albo coś innego.

Otworzyłam drzwi wejściowe kluczem i weszłam do środka.

- Co tu się dzieje? - szepnęłam do siebie i popatrzyłam zdziwiona na podłogę, a raczej na kolorowe piłeczki, które pokrywały podłogę. Odłożyłam torebkę, klucze i telefon na szafkę. Obiecuję, że ten kto to wymyślił, czyli Harry będzie robił pranie przez miesiąc.

Śmiechy i piski dobiegały z salonu, więc odgarniając stopą piłeczki udałam się tam. Stanęłam na górze dwustopniowych schodów i założyłam ramiona na wysokości piersi. No pięknie.

- Czy ty sobie ze mnie żartujesz? - zapytałam patrząc prosto na Harry'ego, który "pływał" w piłeczkach na podłodze. Jakkolwiek śmiesznie to brzmiało.

- Dołączysz do nas? - wyszczerzył się do mnie.

- Nie, nie, nie! Nie ma mowy. Nawet się nie zbliżaj! - zatrzymałam go gestem dłoni i złapałam się ściany, żebym czasem przez te nieszczęsne piłeczki nie przewróciła się. - Mam jedno jedyne pytanie. Jak? - wskazałam ręką na wielką trampolinę na środku salonu.

- No wiesz.. - wzruszył ramionami i zaśmiał się głośno.

- Jak ty to tu wniosłeś? Gdzie jest stolik, kanapa i.. wyniosłeś nawet moje kwiatki?!

- Chyba nie chciałaś, żeby się potłukły co? - stanął przede mną i złapała mnie w talii. - Chciałem jakoś odciągnąć myśli Liv od tego wszystkiego co się działo i wynagrodzić Alfie'mu to, że ignorowałem go przez jakiś czas.

- Dobrze, wybaczę ci, ale to tylko dlatego, że to dla dzieci. Sam to potem posprzątasz. A jak się coś któremuś stanie.. to lepiej mi się na oczy nie pokazuj. - zagroziłam.

- Jasne, jasne.. - podniósł ręce w obronnym geście.

- Mamo! Już mam imię dla nowego dziecka! Toby. - oznajmiła Liv leżąc na środku salonu pośród piłeczek.

- Nie! To będzie dziewczyna i będzie Marry. - prawie krzyknął Alf, skacząc na trampolinie.

- Mówisz tak, bo zakochałeś się w Marry ! - zachichotała blondynka, na co mały spalił buraka. Oh.. tak. Jego zauroczenie Marry trwa już jakiś czas.

- Ja obstawiam Nolana.. - wtrącił Harry.

- Co wy się tak wszyscy uwzięliście na te imiona? - westchnęłam i bezradnie rozłożyłam ramiona.

*OLIVIA*

Zapukałam do drewnianych drzwi i spuściłam wzrok na moje dłonie.

- Olivia?

- Cześć. - powiedziałam nieśmiało uśmiechając się do mamy Marry. - Czy..

- Jest u siebie. - powiedział wpuszczając mnie do środka. Tak samo jak moja mama rozumiała mnie i rudą bez słów. Czasem dziwiłam się jak to możliwe... Posłałam jej blady uśmiech i udałam się na górę do białych drzwi, które tak dobrze znałam.

- Hej... - szepnęłam, na co dziewczyna gwałtownie się odwróciła.

- Nie chcę z tobą rozmawiać. - powiedziała szybko.

- Pogodziłam się już z rodzicami, z Alfie'm i wyprowadziłam się od Jessici. - wytłumaczyłam.

- Oh.. wreszcie przejrzałaś na oczy!

- Marry tak strasznie za tobą tęsknie.. - podeszłam do niej bliżej.

- Ja za tobą też, Liv. - mruknęła przytulając mnie.

- Kocham cię i cieszę się, że mi wybaczyłaś. - szepnęłam. Nie mogłam pojąć jak mogłam być taka głupia. Odtrąciłam od siebie wszystkich bliskich, bo byłam zaślepiona Jessicą. - Wpadasz do nas? Tata zrobił z salonu wielki plac zabaw z kolorowymi piłeczkami. - zaśmiałam się.

- Nie gadaj. - wybuchnęła śmiechem. - Idziemy! 

____________________

bff się pogodziły! >>>>

Jak już dzisiaj jestem w takim nastroju to... The mother of my children planuje, żeby miało 45 rozdziałów, czyli jeszcze 15 do końca :) To wcale nie jest tak mało patrząc na długość rozdziałów i odstępy czasu w jakim są dodawane. Pod koniec trochę przyśpieszę i zepnę, żeby skończyć to ff przed świętami, chcę mieć wtedy trochę odpoczynku od wattpada i od styczna wrócę z czymś nowym :) Jeśli jesteście ciekawi z czym to możecie zobaczyć na moim profilu w "wkrótce" są takie 3 :

- "Chanel Black | h.s"

- "Sassy | l.t"

- "Mr. Styles | h.s"

Znacie już mój plan na następne miesiące :p Napiszcie, które najbardziej (z tytułu xd ) was zaciekawiło :)

Miłego dnia i do środy! x



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top