29 - Memories

*VANESSA*

Następnego dnia, wczesnym wieczorem Olivia przyszła do mnie z laptopem i zaczęła pokazywać wózki dla dzieci. Byłam bardzo zaskoczona, bo.. to dopiero drugi miesiąc, nikt nie wie co się urodzi, a ona mi z wózkami wyjeżdża. To urocze, ale też trochę przerażające jak we wszystko się angażuje.

- A opowiesz mi jak było na prawdę? - spytała siadając na miejscu Harry'ego na łóżku i patrząc na mnie zaciekawiona. - No ta cała moja historia? Jak to było..

- Um... - westchnęłam. - Od czego mam zacząć?

- Jak poznałaś tatę? - zapytała z uśmiechem.

- Hmm... więc tata wystawił ogłoszenie do internetu, a że byłam świeżo po studiach i szukałam pracy to się zgłosiłam. Ty miałaś wtedy niecałe trzy lata i byłaś uroczą małą dziewczynkę, która bardzo przypominała swojego ojca. Pamiętam, że kiedy przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną od razu poznałam ciebie, Louis'a, Niall'a i babcie Annie.

- Na prawdę? - zachichotała.

- Tak, właśnie. Potem zaczęłam coraz lepiej dogadywać się z twoim tatą. Aż wreszcie pojechaliśmy w trasę. Od tego właściwie wszystko się zaczęło, bo kiedy ty spałaś, my spotykaliśmy się na balkonie i tam rozmawialiśmy.

- Tylko rozmawialiście? - zachichotała.

- To był balkon czyli jakby nie patrzeć miejsce publiczne, więc nie mogliśmy się za bardzo obnosić z czułościami. - zaśmiałam się pod nosem.

- I kiedy zaczęliście się umawiać?

- Właściwie to kiedy zaczęłaś nazywać mnie swoją mamą. Trudno było się przyzwyczaić do tego nowego "zadania" ale lubiłam patrzeć na twoją uśmiechniętą buźkę. - pstryknęłam ją lekko w nos. - A potem było już z górki. Wróciliśmy z trasy, twój tata nie chciał, żebyś jechała z nim w następną trasę, bo wcześniej to było dla ciebie męczące. Tyle godzin w samolocie, autobusie, sama rozumiesz...I zostałyśmy same na prawie rok. Twój tata wyjechał jeszcze na dwie trasy i zakończyli karierę po prostu.

- Z jakiego powodu?

- Wszyscy już dojrzeli do tego, żeby wreszcie założyć rodziny. Ale myślę, że głównie to było zmęczenie. Trzy lata pod rząd bez chwili wytchnienia byli w trasie. -westchnęłam. - Potem twój tata mi się oświadczył.

- Aww...

- Pewnie gdyby nie to, że dowiedzieliśmy się o ciąży nadal byli byśmy tylko parą. - zaśmiałam się. - Wzięliśmy ślub, urodził się Alfie i żyliśmy po prostu codzienną monotonią. A dalej wiesz co się stało. - ostatnie zdaniem szepnęłam prawie niesłyszalnie.

- Tak, niestety. Przepraszam, że tak zareagowałam. Już rozumiem, dlaczego nie chcieliście, żebym ją poznała. Po jakimś czasie wreszcie zobaczyłam, przed czym ostrzegał mnie tata i ty zresztą też.

- Niektórzy ludzie po prostu nie są stworzeni, żeby być rodzicami.

- Wam wychodzi to niesamowicie. - uśmiechnęła się do mnie i przytuliła do mojego boku.

- Jak Leo? - spytałam, kiedy odkleiłyśmy się do ciebie.

- Wydaje mi się, że.... ta przyjaźń na odległość nie mam sensu. Nie rozmawiałam z nim od kilku tygodni. A Marry też się do mnie nie odzywa... To boli, mamo...

- Ale nie płacz, króliczku. Marry też chodzi jakby przygnębiona, wiesz? Chyba to teraz ty musisz zrobić pierwszy krok.

- Myślisz?

- No oczywiście, że tak. Zobaczysz, że ich odzyskasz. Niedługo zaczniesz szkołę i po co ci jeszcze problemy z Marry? Najlepiej jak teraz sobie wszystko wyjaśnicie i potem będzie spokój.

- A czy Leo może przyjechać na weekend? - zapytała bawiąc się rąbkiem poduszki.

- Jasne, musisz tylko tatę uprzedzić i posprzątać trochę w gościnnym.

- Tylko.. um.. ja myślałam, że mógłby spać u mnie. - szepnęła zawstydzona.

- U ciebie w pokoju? - uniosłam brwi zdziwiona. - Nie sądzę, żeby tata się zgodził do tego masz szesnaście lat.

- Ale mam przecież duże łóżko, a to w gościnnym jest niewygodne no i tata wspominał, że będzie tam niedługo robił pokój dla dziecka.

- Liv, nie kombinuj już lepiej. 

______________________

Jejciu jejciu jakie wspomnienia :') >>>

Dzisiaj w nocy była u mnie burza ;-; To listopad i burza.. Nie ogarniam tej pogody.

Nie mam jakoś specjalnie ochoty na rozpisywanie się bo jestem strasznie zmęczona :c 

Do niedzieli misie! x


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top