18 - Disneyland

*VANESSA*

Dzisiaj wreszcie ten dzień, którego nie mógł doczekać się Alfie. Był wniebowzięty, kiedy tylko weszliśmy do Disneylandu. Olivia i Leo też, chociaż byli starsi niż Alfie. Leo zgodził się jechać z nami, a nam to nie przeszkadzało, bo polubiliśmy go.

- My pójdziemy tam, okey? - Olivia wskazała palcem na jakąś kolejkę górską. - Ale tatuś.. Potrzebujemy pieniędzy.

- Ja mam... - odezwał się Leo. Olivia go uciszyła i uśmiechnęła się uroczo do Harry'ego. Ten westchnął głęboko i wyciągnął swój portfel z tylnej kieszeni. - Proszę pana, ja na prawdę mam coś przy sobie. - odezwał się Leo.

- Bawcie się dobrze. - Harry pocałował Liv w policzek i podał jej parę funtów. - Fajny jest.

- Czy ty właśnie polubiłeś chłopaka, który kumpluje się z twoją córką? Niezły postęp, kochanie. - zachichotałam i objęłam go ramieniem w tali.

- Może trochę. Teraz chodźmy, bo Kaczor Donald się na siebie patrzy. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w skroń.

*****

- Tu jest tak fajnie. - powiedział podekscytowany Alfie. Zgłodnieliśmy, więc usiedliśmy w jednej kawiarni i zamówiliśmy coś na ząb. Alfie zaczął mówić co najbardziej mu się podoba, a co chciałby jeszcze zobaczyć. Patrzyłam na niego z uśmiechem. Jest taki uroczy, kiedy się śmieje.

- Cześć, wróciliśmy. - do stolika dosiedli się Liv i Leo.

- Urocze macie uszy. - skomentował Harry, patrząc na ich ozdoby. Olivia miała uszy myszki minnie, a Leo myszki miki. Słodkie.

- Co nie? - zaśmiała się blondynka.

- Jesteście głodni?

- Jedliśmy jakiś czas temu. - uśmiechnął się chłopak. - Dziękuję, że mnie pani zaprosiła.

- Nie ma sprawy, im więcej ludzi tym lepiej. - oddałam uśmiech. Strasznie mi się dzisiaj podobało. Było tak bardzo rodzinnie i zabawnie. A jeśli moje dzieci są szczęśliwe to ja też.

- W sklepie z pamiątkami podobał mi się taki jeden naszyjnik, ale nie starczyło mi drobnych. - westchnęła Liv. - Możemy tak wrócić?

- Właściwie to.. um.. proszę. - Leo wyciągnął małą torebeczkę z kieszeni. Jeśli to to o czym myślę, to Olivia na prawdę ma skarb przed sobą. Spojrzałam znacząco na Harry'ego i posłaliśmy sobie uśmiechy.

- Aww... ty mi nie dawałeś prezentów. - popatrzyłam niby groźnie na mojego męża.

- Jak to ci nie dawałem? Ciągle coś dostawałaś. - oburzył się.

- Dostałam od ciebie tylko pierścionek, który i tak nosiłeś ty wcześniej. - wskazałam na mój kciuk, gdzie od dawna już jest obrączka.

- Ty też mi swój dałaś. - również pokazał swój, na którym była obrączka z misiami. - Ale to było od serca!

- Mhm.. - mruknęłam. Leo i Olivia zaczęli się z nas śmiać.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

- Mamo? - Olivia zbiegła ze schodów i stanęła przede mną.

- Tak? - wytarłam blat i oparłam się o niego biodrem. Wczoraj wróciliśmy z Francji, gdzie spędziliśmy świetnie czas. Liv zaprzyjaźniła się z Leo i przez ostatnie dni byli nierozłączni. My poznaliśmy jego rodziców, którzy również są niezwykle mili. Jeden minus tej całej sytuacji to, że mieszkają daleko od Londynu.

- Zapomniałam ci powiedzieć... ale czy.. um... Inaczej. Leo chcę, żebym przyjechała do niego do Cambridge.

- Co przepraszam? Ty sama do Cambridge? Olivia chyba nie muszę ci przypominać jak było z Dan'em, prawda? Wymknęłaś się z domu, okłamałaś nas...

- Wiem. Tam będę jego rodzice. Do tego Leo jest inny niż Dan. Chyba go poznałaś i wiesz co i jak.

- Ale martwię się o ciebie. I.. czy jego rodzice wiedzą, że przyjedziesz? - spojrzałam na nią podejrzanie.

- Tak. Jego mama się zgodziła i nawet już przygotowała mi pokój. - Olivia uśmiechnęła się do mnie promiennie.

- Dobrze. - westchnęłam, a ona zapiszczała. - Tylko są pewne zasady! - uciszyłam ją. - Nie śpicie razem. Nie wychodzicie na żadne imprezy. A o alkoholu i paleniu nie wspomnę.

- Oczywiście! Kocham cię! - pocałowała mnie w policzek i pobiegła na górę. Wtedy przypomniałam sobie o jednym dosyć ważnym aspekcie. Czy Harry się zgodzi?

*OLIVIA*

- Wiesz co? Mama się zgodziła. - powiedziałam uśmiechnięta do telefonu.

- To super! Kiedy przyjeżdżasz?

- A kiedy mogę?

- Dzisiaj ! - Leo krzyknął do słuchawki, aż musiałam ją odsunąć od ucha.

- Przyjadę za tydzień, bo wiesz.. premiera filmu taty i w ogóle.

- Oh.. ale to tak długo.- jęknął.

- Wytrzymasz. Musze lecieć, bo umówiłam się z Marry na zakupy. - pożegnałam się z nim i wrzuciłam telefon do kieszeni moich spodni.

Nadal nie mogę uwierzyć w to, że zaprzyjaźniłam się z Leo. Na początku, był tak bardzo irytujące, że chciałam wyrzucić go przez okno w samolocie. W sumie nadal jest irytujący, ale mniej mi to przeszkadza. Do tego mówi więcej niż ja, a myślałam, że to niemożliwe. Wydaje się też, że moi rodzice go polubili. A nie powinni patrząc na to jak potraktowali Dan'a. Leo też jest starszy, i zdarza mu się być niegrzecznym.

Nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę. Stęskniłam się...

___________________

Takie wyznania od Livki aww >>>

Strasznie spodobał mi się ship Oleo <3 To jakby dziecko mówiło "oreo" tyle nie potrafi wymówić "r" i mówi "l" xd

Może niektórych zasmucę, bo w następnym rozdziale nie będzie premiera filmu :/ To nudne moim zdaniem, a i tak nic nie będzie się tam działo wartego uwagi.. 

Do tego moja wena wróciła, a wiecie co zrobiłam? Przeczytałam pierwszą część tego ff xdd Masakra jakaś.. 

Dobra, idę się uczyć na sprawdzian z biologii ;-;

Do środy! xx

p.s zapraszam na Perfect i na Camp Love gdzie zaraz pojawi się ostatni rozdział :c


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top