1 - It was very close
*VANESSA*
- Mamo jesteś w domu?! - usłyszałam krzyk z góry. Dopiero weszłam do domu, a już się zaczyna.
- Właśnie wróciłam! - odkrzyknęłam i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Dzisiaj cały ranek byłam z Sophie i kiedy wracałam wstąpiłam do supermarketu.
- Mogę iść na boisko z kolegami? - Alfie zbiegł na dół z piłką pod pachą.
- Jasne, tylko wróć za godzinę na obiad i uważaj na siebie. - poprawiłam jego ciemne włosy spadające na czoło.
- Okey. - uśmiechnął się do mnie i pognał ubrać buty. Alfie ma dziesięć lat i teraz co najbardziej lubi robić to uprawiać sport. Jest bardzo żywym dzieckiem i ciągle rozpiera go energia. Co do wyglądu to trudno określić do kogo jest podobny. Jest mieszanką mnie i Harry'ego.
Włożyłam ostatnia paczkę ciastek do szafki i wtedy z garażu wyszedł Harry.
- Cześć, kochanie. - pocałował mnie w policzek.
- Cześć. Co robiłeś jak mnie nie było? - spytałam wyciągając warzywa.
- Byłem z Liv w centrum. - powiedział niepewnie.
- Nie poszła do szkoły?! Harry to już trzeci raz w tym miesiącu. - odwróciłam się do niego z karcącym wzrokiem.
- Mówiła, że odwołali dzisiaj lekcje. - wzruszył ramionami.
- Uwierzyłeś jej? Przecież wiesz, że nauczycielka zawsze wysyła wiadomości kiedy coś się dzieje. - Olivia od niedawna zaczyna się buntować i próbuje manipulować Harry'm. A to księżniczka tatusia i wszyscy jej ulegają.
- To nic wielkiego. Napiszę jej zwolnienie.
- Rób jak chcesz Harry. To twoja córka. - mruknęłam.
- Wracamy do dawnych kłótni? Znowu chcesz wyciągać stare brudy? Myślałem, że wszystko zrozumiałaś.
- Stwierdzam fakty. - odpowiedziałam odwracając się do niego twarzą
- O co chodzi? Dlaczego się kłócicie? - w progu stała Olivia ze zmarszczonymi brwiami.
Popatrzyłam przestraszona na Harry'ego, szukając w nim pomocy. Oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Liv była mała kiedy ostatni raz Jessica się pojawiła. Nie miała prawa tego pamiętać i nie wie kto ją urodził.
- Wyglądacie jakbyście widzieli ducha. - zaśmiała się wchodząc głębiej do kuchni. Sięgnęła po szklankę i nalała sobie soku. Odetchnęłam z ulgą, bo nie słyszała naszych słów. To ostatnia rzecz, którą bym chciała jej tłumaczyć.
- Znowu wmówiłaś tacie, że nie masz lekcji?
- Ale przysięgam nie było dzisiaj żadnego sprawdzianu, czy kartkówki!
- Ostatni raz. - powiedziałam dobitnie.
- No jasne, mamuś. - zachichotała. - A i muszę z tobą porozmawiać dzisiaj. - przybrała poważny wyraz twarzy.
- Po obiedzie. - pokiwała głową i wyszła wcześniej całując mój policzek.
- Nigdy więcej nie poruszamy tego tematu. - powiedział cicho Harry. Zgodziłam się z nim i wróciłam do przygotowywania posiłku. Było bardzo blisko...
*****
Przy wspólnym posiłku zawsze opowiadaliśmy sobie o naszym dniu lub co nowego się dowiedzieliśmy. Taka nasza rodzinna tradycja.
- Sophie ostatnio była na badaniach i będą mieli chłopca. - oznajmiłam z uśmiechem. Cieszyłam się ich szczęściem, tym bardziej teraz mogłam podokuczać Liam'owi, że obskakuje Soph jak opętany. Dokładnie pamiętam kiedy to on wyśmiewał Harry'ego, który prawie zemdlał na porodówce. Ale Alfie to jego pierwszy syn i to zrozumiałe.
- Znowu? Byłam przekonana, że to dziewczynka. - jęknęła Liv. - Wszystkim rodzą się chłopcy, jestem jedyną dziewczyną.
- Chcesz siostrę?- zapytał rozbawiony Harry. Spiorunowałam go wzrokiem i kopnęłam w kostkę pod stołem.
- Chciałabym, ale jesteście za starzy na seks.
- Na co są za starzy? - spytał zaciekawiony Aflie. On akurat jest teraz wszystkiego ciekawy i musi wiedzieć wszystko.
- Myślisz, że bocian cię przyniósł? - prychnęła dziewczyna.
- Ty myślałaś, że był to kucyk Pony. - powiedział Harry śmiejąc się.
- Pamiętam. Nałogowo to oglądałaś. - wtrąciłam. Wywróciła oczami i odłożyła swój pusty talerz do zlewu.
- Mamuś.. - wskazała dłonią na schody. Byłam ciekawa o czym chciała ze mną porozmawiać.
- Zaraz przyjdę, króliczku.
- Nie mów tak do mnie i czekam. - pobiegła do siebie. Zabrałam talerz swój i Harry'ego oraz posprzątałam na stole.
- Alfie musisz zjeść swój obiad. - popatrzyłam na niego z góry.
- Nie chcę już, bo ja.. jadłem ciastka na boisku.
- Idź już do siebie. - westchnęłam. Chłopiec zaśmiał się i po chwili już go nie było. Harry cały czas patrzył na mnie z uśmiechem na ustach. - No co? - zaśmiałam się, nie wytrzymując.
- No nic. - wzruszył ramionami.
- Harry. - skarciłam go, kiedy nadal patrzył. - Przestań się patrzeć, bo to rozprasza.
- Kocham cię. - wstał i objął mnie ramionami wokół tali.
- Ja ciebie też, ale co ci się zebrało na takie czułości? - zachichotałam. Nawet po upływie tylu lat nic się nie zmieniło. Harry nadal jest ode mnie wyższy o głowę, więc muszę stawać na palcach.
- Nie mogę już powiedzieć mojej żonie, że ją kocham? Czy to przestępstwo?
- Ależ skąd. Ale jak już się tak przymilasz to pozmywasz naczynia, a ja pójdę do Olivii. - cmoknęłam go w policzek i wyminęłam.
- Co za kobieta. - mruknął do siebie sięgając po płyn.
______________
Hejka ;) pierwszy rozdział i jestem taka podekscytowana, że OMG! >>
Koniecznie piszcie co o tym myślicie, bo wasze zdanie tu jest najważniejsze!
Rozdział miał być dopiero w poniedziałek, ale potraktujcie to jako za niedziele, bo jutro idk czy będę miała internet...
I już teraz piszę, że rozdziały będą tak jak zawsze czyli środa i niedziela ;)
Co do tych dedykacji to do poniedziałku możecie jeszcze pisać pod epilogiem za co lubicie MDB. Wybrałam już kilka najlepszych komentarzy, ale wszystkie były takie aww, więc czekajcie na następne dedykacje haha bo dałam ich chyba z 10 xdd
Do środy i wtedy zaczynamy pełną parą ;) xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top