Legenda o Dwunastu
Dawno dawno temu gdy nasz świat pogrążony był w chaosie, a wiele królestw walczyło ze sobą o pieniądze i władze, ludzie czekali na zbawcę. Kogoś kto uratuje zwykłych ludzi przed chorobami, wojną i klęskami żywiołowymi. Wielu mówiło „Żyjemy w świecie opuszczonym przez boga", zaś inni w wierze trwali i mówili „Bóg już niedługo przybędzie!". I pewnego dnia przybył człowiek odziany jedynie w sandały i zniszczoną szatę. Podszedł do trędowatego i wypowiedział te słowa.
- Jesteś trędowatym, lecz nie bój się mnie. Przyszedłem skrócić Twe męki, uklęknij i pozwól mi pomóc.
- Trędowaty i uklęknął, zaś nieznajomy dotknął jego czoła, a trąd począł natychmiastowo zanikać, po chwili nie było po nim śladu, a przybysz znów przemówił.
- Ty jesteś Piotr, opoka na której zbuduję mój Kościół, Kościół którego bramy piekielne nie przemogą.
- Piotr zapytał co może zrobić w podziękowaniu za ratunek od jego straszliwej choroby, w odpowiedzi usłyszał.
- Chodź za mną, chodź i nauczaj ze mną jako mój pierwszy apostoł, głoś prawdę, iż Bóg powrócił by zbawić ten świat od zła, jako że byłeś udręczony chorobą, Ty będziesz leczył innych.
Piotr, skromny rybak porzucił swój cały dobytek poszedł za Bogiem i nauczał innych o dobrej nowinie, a także leczył tych którzy tego potrzebowali.
Spotkali żebrzącego, który klęknął przed najwyższym, a najświętszy powiedział.
- Ty będziesz drugim, tym który będzie głosił to co stanie się na samym końcu, Janie wstań i podążaj za mną, a droga Twa błogosławioną będzie.
- Panie powiedz nam kiedy się zacznie i jaki będzie znak Twego powrotu do chwały, a także końca czasów. - Drugi o imieniu Jan powstał i oddał cześć najwyższemu.
Widząc nieludzkie zachowanie bogatych oraz ich chciwość. Sługa płakał że ludzie mogą być takimi potworami. Wtem Bóg do niego przyszedł i znów przemówił.
- Pokorny sługo, tak jak służyłeś tym niewdzięcznym ludziom, tak teraz służ mi chodź za mną jako sługa mój, a także nauczyciel głoszący dobrą nowinę.
Sługa o imieniu Paweł oddał pokłon nowemu Panu i podążał jego śladem,uzdrawiając chorych, nauczając niewiedzących i otwierając oczy ślepym.
Bóg został oskarżony o kłamstwo i zaatakowany, lecz wobec zarzutów milczał, zaś na ataki kamieniami nie odpowiadał. Podbiegła do najwyższego grzeszna kobieta, która obandażowała rany oraz napoiła, tego który był Bogiem, a on odpowiedział.
- Ty mimo iż inny mnie atakowali i znieważali, napoiłaś mnie i opatrzyłaś me rany. Będziesz czwartą, czwartym apostołem, ja Ciebie chrzczę w imię ojca...
- Czy nie chcesz zesłać ognia z niebios za ich uczynki Panie? - Ta którą zwano Andżelika przemówiła do Pana, lecz nie dostała odpowiedzi na pytanie.
Piąty apostoł otrzymał imię „Lamb." co znaczy „Jagnię.", tak niewinne jak on sam.
Jakub szósty apostoł zwrócił się do Boga słowami. „Ukaż nam ojca i będzie to dla nas wystarczające."
Pan zobaczył leżącą kobietę o imieniu Izabela, umierała w łóżku,gdy powiedział do niej „Podążaj za mną." zaś Izabela wyzdrowiała w mgnieniu oka i podążyła ścieżką wytyczoną przez Boga, jako siódma z nich...
Teraz ten który nazywał się Mateusz pokazywał czary i zadziwiał wszystkich ludzi jako ósmy sługa...
Gdy Mia dziewiąty apostoł się obudziła powiedziała z pokorą do Boga.
- Pozwól nam też pójść, byśmy mogli zginąć wraz z Tobą.
- Dla was też przyjdzie czas moi uczniowie... - Odparł najwyższy delikatnym głosem.
Wtedy Aria dziesiąta z uczniów, zwróciła się ku najświętszemu.
- Ty jesteś jego synem, Ty jesteś królem... Lecz dlaczego wybrałeś nas, a nie innych?
Jedenasty z wybranych powiedział uradowany, do reszty.
Od dziś będę was chronił, albowiem nikt nie sprawi mi już problemu, gdyż noszę jego znaki na swym ciele.
Bóg podszedł do ostatniego apostoła dwunastego, który miał wiele imion, lecz te którego inni używali brzmiało Michał ogłosił go dwunastym, a zarazem najważniejszym apostołem, otrzymał największą moc od swego Pana, któremu się pokłonił i oddał cześć. Zaś mesjasz wypowiedział do niego te słowa.
- Od dziś będziesz nazywał się Fawn, co oznacza młodego jelenia. Tak delikatny jak i Ty, lecz zarazem młody jeleń stanie się bardzo silny jak dorośnie, tak samo jak Ty dorastasz dzisiaj i będziesz potężny, nikt nie stanie Ci na drodze, tak Ciebie chrzczę w imię ojca i syna...
Wszyscy razem wyruszyli by ogłosić nadejście mesjasza, wybawiciela tego świata. Lecz dwunasty z nich czuł coś złego od Boga, czuł iż coś jest nie tak, bał się i postanowił że zrozumie o co chodzi z tym przeczuciem. I dowiedział się iż ten, który jest mesjaszem...
Jest tak naprawdę fałszywym prorokiem, ten który jednoczy i leczy świat, tak naprawdę chce go sobie podporządkować. Fawn próbował porozumieć się z pozostałą jedenastką, lecz ta go nie słuchała, więc on uciekł do klasztoru zaczerpnąć sił i coś wymyślić... Zaprzyjaźnił się z jedną siostrą zakonną która tam wiodła skromne życie. W momencie w którym młody chłopak o nowym imieniu zrozumiał że jedyny sposób na zatrzymanie fałszywego proroka, to jego pokonanie, zebrał siły i przed wyruszeniem ostatni raz spotkał się z tą która go otoczyła miłością i mu pomogła, skromną siostrą zakonną.
- Wyruszam, spotkać się ze śmiercią... - Powiedział chłopak zdecydowany, lecz także smutny.
- Musisz jechać, na pewno nie możesz zostać? - Odparła siostra, roniąc kilka łez.
- Niestety nie mogę, muszę powstrzymać to co się stanie, dla dobra całego świata... - Otulił zakonnicę lekko.
- W takim razie przyjmij to... - Dziewczyna odpięła z szyi kolorowy krzyż i zawiesiła go na mojej. - Jest to krzyż misyjny, chroni każdego kto wypełnia swą misję, uaktywni się gdy będziesz go potrzebować i wtedy będziesz mógł go używać... A teraz żegnaj kocham Cię... - Dokończyła odchodząc za nim chłopak cokolwiek zdążył powiedzieć.
Chłopak dobiegł do miejsca w którym fałszywy mesjasz miał zostać uznany za króla świata i Boga jedynego. Jednakże się spóźnił, złożono mu hołd. Mimo to się nie poddał i wyzwał Boga na pojedynek, nawet jeśli wiedział że przegra musiał to zrobić, musiał spróbować.
- Chcesz mnie pokonać, choć wiesz że to tak naprawdę Ci dałem tę moc... - Zaśmiał się fałszywy prorok. - A wiesz że dając Ci moje błogosławieństwo dałem Ci zarazem swe przekleństwo... Właśnie teraz wraz z swymi braćmi zostaniecie mą strażą, nad którą będę miał władzę absolutną... Powstańcie moi słudzy! Powstańcie i służcie mi!
- Fawn zaczął czuć jak jego ciało jest rozrywane, na plecach pojawił się szkielet skrzydeł, a on czuł narastający ból...
Nagle na jego szyi ujawniło się światło, pochodzącego od krzyża,który otrzymał od bardzo bliskiej osoby, miłe wspomnienia wypełniły umysł młodzieńca, a siłą pochodząca z miłości zatrzymała dalszą transformację i ją odwróciły. Na skrzydłach pojawiły się lśniące białe pióra, zaś prezent od bliskiej osoby zmienił się w miecz, o złotej rękojeści, na którym była tarcza o czterech kolorach, a klinga biała niczym śnieg. Chłopak wzniósł broń ku temu ktoś zwał siebie Bogiem i przemówił...
- Ja jestem łzą morza, jestem Archaniołem. Zostałem powołany do zniszczenia Cię, bo ja... Jestem Sprawiedliwością! - Ostatnie słowa wręcz wykrzyczał, a Bóg uśmiechnął się szyderczo.
-A więc, przekonajmy się. Moi uczniowie jeden z was jest demonem, powstrzymajcie go! - Wygłosił rozkazy, a jedenastka wybrańców poczęła się przemieniać...
Dawni ludzie ustąpili miejsca abominacjom, które wyglądały jak połączenie ptaka i człowieka, lecz tak naprawdę ani jednego ni drugiego nie dało się rozpoznać w nich. Jakby byli uformowani ze samych ścięgien i kości które się zdeformowały.
Dzierżyli kosy uformowane podobnie do wielkich krzyży, a sami byli wysocy co najmniej na dwa metry. Przerażający galimatias ciał nie wzruszył młodego anioła, który wyciągnął ostrze przed siebie i rzucił się w wir walki wprost na te same osoby, jakie kiedyś zwał braćmi w wierze...
Kaszląc krwią przez rany i wycieńczenie, jakie przyniosła mu walka,wyciągnął swą broń z ostatniego apostoła zakańczając jego żywot, jak i pozostałych dziesięciu.
Fałszywy prorok popatrzył na ledwo trzymającego się na nogach anioła, patrzył z podziwem, ale i lekkim strachem czyżby mógłby zniszczyć jego od tak dawna tworzony plan.
- Gratulacje Serafinie, lecz Twe życie kończy się... TERAZ! - Bóg począł unosić się w powietrzu, a z jego pleców wyrosło sześć par skrzydeł.
Podniósł rękę ku górze, za nim formowały się portale... Cała masa portali.
Nagle z nich zaczęły wychodzić włócznie, jasne niczym słońce. Minęło kolejnych kilka sekund i poczęły wbijać się w śmiałka, unikał ich siłami których nie miał do momentu w jakim trafiła go pierwsza, potem druga, w następnej chwili niezliczona ilość, Fawn wykaszlał strugę krwi, po czym upadł na ziemię.
- A było już blisko... - Powiedział Bóg podchodząc do leżącego chłopca, miał być jego końcem, lecz się nie udało. Fałszywy mesjasz uniósł włócznię w jego stronę by zadać ostateczny cios.
Jednak,nagle atak został odbity przez miecz archanioła. Nagle wstał, a jego lewe oko zmieniło kolor na czerwony, zaś źrenica przybrała kształt krzyża. Wyglądał jakby był opętany, uniósł broń poraz ostatni. Zniknął i pojawił się za Bogiem szepcząc mu do ucha. „To Twój koniec." jednak atak Archanioła został odbity.Młody śmiałek znów to powtórzył, po czym zaczął teleportować się i znikać po próbie ataku co sekunda, do momentu aż mesjasz nie zdążył zareagować i poczuł wbicie zimnej klingi prosto w jego serce... Minęło kilka sekund i ciało kogoś kto był fałszywym Bogiem bezwładnie osunęło się na ziemię.
Misja... Wypełniona... - Anioł przeszedł kilka kroków i także upadł. - Zimno... Jestem zmęczony... Chyba się zdrzemnę. - Powiedział do siebie i zasnął na wieki.
Od autora: Hejka, dziękuję tym którzy wciąż są ze mną i to czytają, tym razem było nieco poważniej, czyż nie kochani? Cóż mam nadzieję że opowiadanie jest czytane z przyjemnością mimo błędów, niestety wtt nie współpracuje ze mną :/ dajcie znać jak się wam podobało i dobranoc wszystkim...
~Tear
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top