6
TERAŹNIEJSZOŚĆ
Wspomnienia tam tych wydarzeń nachodziły mnie każdej nocy. Widziałem jej smutne oczy, na przemian z uśmiechem i dołeczkami w policzkach. Zrywałem się jak dziecko z łóżka, aby przerwać sny. Nie chciałem do tego wracać, mimo minionych wieków, ja nadal czułem ten sam ból co wtedy, czułem to jak ją zawiodłem. Postanowiłem wyjść z pokoju, aby napić się czegoś mocniejszego, na oczyszczenie umysłu. Na dole siedział Klaus, wpatrując się ślepo w mapę.
- Znalazłem ją. Jest sama. - powiedział Klaus wskazując na kryjówkę Aurory w centrum Nowego Orleanu. Zajmowała budynek inni niż jej brata, co nas zdziwiło i od razu zaczęło wydawać się podejrzane. Tristan i Aurora od zawsze byli bardzo ze sobą zżyci, nie pozwolił jej samej wychodzić z zamku, wszędzie kręcił się obok niej, jedynie wieczorami, Klaus miał ją dla siebie. Moje oczy powędrowały na kolejne domy zaznaczone przez brata. Był chorobliwie nadopiekuńczy, może nawet zazdrosny o to, że ktoś mógłby ją mieć. Czasem wydawało mi się, że żywił do niej uczucia które nigdy nie powinny się między nimi pojawić. Każdy to widział, ale nikt nie powiedział tego głośno.
- Czyj to dom? - spytałem, wskazując na czerwoną plamę, w wschodniej części miasta.
- Tristana - dodał, a ja przypomniałem sobie jak bardzo nienawidziłem tego mężczyzny który mimo dziwnych relacji z siostrą, patrzył na Vivian tak samo jak ja. Podobnie jak jego sługa Lucien. Jednak ona nigdy tego nie odwzajemniła do żadnego z nich. To ja go przemieniłem i ja zamierzam go zabić, choćby dziś.
- Pora złożyć wizytę naszym gościom. Pierw odwiedźmy tą rudowłosą wiedźmę. - powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia, pragnąłem dorwać go, gdy moją głowę wypełniła chora zazdrość sprzed wieków. Wychodząc na ulice, poczułem zapach stokrotek, taki sam jak na polanie, w dniu w którym spotkałem Vivian.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top