25

PRZEWIDUJE JESZCZE OKOŁO 3 ROZDZIAŁY ! DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO I NAPRAWDĘ ZALEŻY MI NA WASZYCH OPINIACH. CHCIAŁABYM WIEDZIEĆ JAK WYOBRAŻACIE SOBIE IDEALNY KONIEC ICH ZWIĄZKU.

Wylądowałem w miejscu gdzie wszystko wyglądało jak Nowy Orlean, jednak pozbawiony barw, energii, życia. Na ziemi leżało moje ciało, wraz z Klausa. Powoli opuściłem krąg . Czułem się osłabiony, jakby uszło ze mnie życie, w pewnym sensie właśnie tak się teraz stało. Rozejrzałem się dookoła jednak nikogo nie zauważyłem. W mojej głowie panował chaos, nie wiedziałem gdzie szukać Vivian, a zegar tykał nieubłagalnie wystukując moment w którym Freya przerwie zaklęcie. Zacząłem biec w pierwsze miejsce jakie przyszło mi na myśl - mój dom. W moim pokoju nie było żadnej oznaki życia kogokolwiek, zastanawiałem się gdzie są wszystkie dusze które tu wylądowały. Mogłyby mi pomóc, ale jak na złość byłem sam. Biegałem po mieście, chodząc do miejsc na które wpadłem gdzie brunetka mogła by być. Jednak wiedziałem w głębi siebie że w żadnym z tych miejsc jej nie będzie. Po długim szukaniu, zorientowałem się że tu czas płynie inaczej niż w rzeczywistości, na niebie widać było już pełnie księżyca, a byłem przekonany ze nie wytrzymałaby tyle. Zacząłem wpatrywać się w księżyc i zastanawiać gdzie iść dalej. Przypomniała mi się polana, na której rosły stokrotki, na której poznałem Vivian. Olśniło mnie. Biegiem ruszyłem w stronę obrzeży miasta gdzie wiedziałem że rosną kwiaty. Liczyłem że wśród nich pojawią się niewinne kwiatki wraz z moją ukochaną. Gdy byłem już blisko poczułem uścisk w głowie, upadłem na ziemie i wiedziałem że muszę się pospieszyć. Ujrzałem kwiatki dookoła mnie, jednak nie były to stokrotki. Ruszyłem w głąb lasu oglądając się dookoła. W oddali ujrzałem pojedynczy kwiat, za nim kolejny. Po chwili zorientowałem się że to droga ze stokrotek. Uradowany szedłem po ścieżce. Z oddali słyszałem szum wody. Gdy kwiaty się skończyły ujrzałem wodospad, może nie był dużej wielkości ale na pewno wywierał wspaniałe wrażenie. Bez namysłu wskoczyłem do wody, podpływając do wodospadu. Zanurkowałem aby przepłynąć na jego drugą stronę. Była tam jaskinia, tak jak sądziłem. Przemoczony stanąłem na wejściu do jaskini.

- Vivian? - krzyknąłem a echo rozniosło jej głos.

Cisza.

Mimo wszystko wiedziałem, że ona musi tam być, więc podążałem w głąb jaskini. Cały czas jeździłem po ścianie dłonią aby nie przeoczyć niczego, ani się nie przewrócić bo od upadku moje wampirze zdolności osłabły. Po dłuższej chwili poczułem że kończy się ściana. Moim oczom ukazała się oświetlona sporej wielkości jaskinia. Na środku niej leżała trumna. Niepewnie ruszyłem w jej kierunku. Gdy już byłem przy niej, zacząłem się zastanawiać czy Vivian tam jest. Szybkim ruchem odpiąłem zabezpieczenia i uniosłem wieko do góry.

- Vivian. - szepnąłem czule, od razu podnosząc jej ciało. Była półprzytomna, jej oczy lustrowały moją twarz jakby mnie nie poznawała, a usta łapczywie zaciągały się powietrzem.

- Nie mogłam oddychać. - szepnęła cichutko.

Objąłem ja mocno jednocześnie unosząc do góry. 

- Już jesteś bezpieczna, nic ci nie będzie. - pocieszałem ją. Szybko niosłem ją w stronę krypty. Kończył nam się czas. Vivian nieprzytomnie przyglądała się mojej twarzy, a ja ostatkami sił przyspieszałem w wampirzym tempie. Gdy dotarliśmy do krypty postawiłem Vivian na nogach która od razu się zachwiała, a ja opadłem na kolana z wycieńczenia.

- Stań w kręgu. - szepnąłem, a ona wykonała moje polecenie. Ja poczołgałem się w jego stronę. Gdy byliśmy już w kręgu objąłem Vivian.

- Tak bardzo tęskniłem za Tobą. - szepnąłem, szukając dłońmi zaklęcia przywracającego. Zacząłem wypowiadać powoli zaklęcie, od razu czując, że nasze dusze przenoszą się, gdy ona zadała pytanie.

- Kim jestem?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top