23
Usiadłem na ławce, dosyć blisko francuskiej dzielnicy. Cały dzień szukałem Vivian. Na marne. Potarłem dłońmi swoje czoło i zacząłem rozmyślać gdzie jeszcze mogła być dziewczyna.
- Mogę się dosiąść? - usłyszałem znajomy głos, który zalał moje ciało furią.
- Czego chcesz. - warknąłem w stronę Klausa. Sytuacja z poranka sprawiła że nie miałem ochoty na rozmowę z nimi, ani przebywanie w jego otoczeniu.
On niewzruszony moim tonem głosu usiadł obok mnie.
- Kochasz ją, prawda? - zapytał z uśmieszkiem wpatrując się we mnie. Ja unikając jego wzroku, kiwnąłem lekko co nie uszło jego uwadze.
- Znalazłem ją. - powiedział po dłuższej chwili. Wstałem od razu, poprawiając garnitur.
- Gdzie ona jest ?
- Zamknąłem ja w krypcie. Elijaha to nie jest Vivian.
- To ona, ona nadal jest w środku. Wiem to. Nie pozwolę aby ktokolwiek mi ją odebrał, zrozum Klaus, ta dziewczyna nie jest jedną z wielu. Czułeś się kiedyś jakby świat stanął w miejscu, a ty jedyny trwałeś zamknięty? Jak twoje serce powoli przestaje bić, mimo że już dawno nie bije? Czy ktoś wyrwał ci kiedyś duszę i rozrywał na kawałki ? Ja tak się czułem jak odebrano mi Vivian.
- Krypta jest blisko miejsca dawnych żniw.
Nie pytając o wiele ruszyłem tak, Klaus jednak podążył za mną. Złapał mnie za ramiona przed wejściem do krypty i z pełną szczerością w głosie, wypowiedział słowa których potrzebowałem.
- Ty przez te lata odkupywałeś moją duszę, ja teraz pomogę ci odzyskać twoją.
Dostałem zapewnienie, że nie zostałem z tym sam i mam szanse na uratowanie Vivian.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top