21

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Vivian intensywnie się we mnie wpatrywała, a ja podziwiałem ją. Nigdy nie myślałem że spotkam ją nie tylko w moich snach.

- Vivian?

Ona delikatnie kiwnęła głową, po czym zaniosła się od płaczu. Podbiegłem do niej szybko i zamknąłem w mocnym uścisku.

- Gdzie ja jestem, co się ze mną dzieje? Ja nie wiem kim są ci ludzie, czemu wszyscy krzyczą na mnie. - wyrzucała z siebie pełne emocji słowa.

- Jesteś w Nowym Orleanie, nie wiem co się z Tobą dzieje ale pomogę ci, przyrzekam.

- Nie. Nie przyrzekaj. Wiem, że umarłam, a ty nie dotrzymałeś obietnicy wieczności.

Spuściłem głowę w dół i lekko potarłem jej plecy.

- Teraz będzie inaczej, nie mogę stracić Cię po raz kolejny.

Na jej usta wpłynął ledwo widoczny uśmiech.

- Jest XXI wiek. -odpowiedziałem na jej pytanie. - Liczą się pieniądze i władza, a większość ludzi zadaje sobie pytanie 'po co żyje'. Technologia jest wysoko rozwinięta, a mimo to świat jest podzielony na biednych i bogatych.

- Nie do końca rozumiem, ale brzmi jeszcze gorzej, niż za moich czasów.

Poprawiłem kosmyk włosów Vivian, a ona wtuliła się w moją rękę.

- Pamiętasz cokolwiek? Jak się tu dostałaś?

- Czuje jakby ktoś chciał mną kierować. Nie potrafię przypomnieć sobie co się dzieje gdy nie jestem sobą. Pierwszy raz odkąd pojawiłam się na tym cmentarzu parę tygodni temu, potrafię na aż tak długi czas się kontrolować.

- Więc wylądowałaś na cmentarzu tak? - dociekałem.

- Tak, obudziłam się w jednej z krypt, ubrana w to co miałam na sobie gdy umierałam.

Nie chcąc dalej jej zamęczać ułożyłem ją obok siebie na łóżku.

- Nie boisz się, że gdy się obudzisz ja już nie będę sobą? - spytała, a zmęczenie było wymalowane na jej twarzy.

- Wiem ,że nie umyślnie nie zrobisz mi krzywdy. Odpowiesz mi na jedno pytanie?

Ona pokiwała głową układając się na poduszce, jednak nie przysunęła się do mnie na tyle abym mógł czuć jej miękką skórę.

- Czujesz coś do mnie?

- Nie wiem czy potrafię Cię kocham. Bezwzględnego potwora, mordującego dla zabawy. Wiem tak wiele Elijaha , ktoś pokazał mi tak wiele. Każde morder...

- Przestań. - warknąłem, a ona zadrżała na ton mojego głosu. Od razu skarciłem się w myślach za przestraszenie jej. - Zawalczę o Ciebie Vivian.

Ona zamilkła, długo leżała wpatrując się we mnie zanim zasnęła. Wtedy pozwoliłem sobie objąć jej drobne ciało, nakrywając nas kocem. Czując jej ciepło i spokojne bicie serce, zamknąłem oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top