2

Przeszłość


Stałem oparty o drzewo i przyglądałem się mojemu rodzeństwu tańczącemu na polanie, z wieśniakami. Wszyscy byli szczęśliwi, a ja zastanawiałem się na jak długo tu zostaniemy, nie potrafiłem tak beztrosko jak oni łapać chwile i oddawać się przyjemności z każdym kogo napotkam na swojej drodze. Czasem zazdrościłem swoim braciom, że robią to na co mają w tym momencie ochotę, bez patrzenia na jakiekolwiek zasady moralne i konsekwencje.

- Nie wypada stać samemu. Czyżby brakowało ci towarzystwa? - usłyszałem uroczy głos i obejrzałem się na bok. Poczułem jak przez moje ciało przebiega przyjemny dreszcz, a gdyby moje serce biło, to teraz z pewnością czułbym jego mocne uderzenia. Przede mną stała najpiękniejsza kobieta jaką miałem okazje ujrzeć. Niska, ledwo sięgająca mi do ramion dziewczyna, o kasztanowych długich włosach obdarowywała mnie idealnym, rozświetlającym jej twarz uśmiechem.

- Nie znalazłem jeszcze odpowiedniego towarzystwa, ale widzę, że towarzystwo samo mnie znalazło. Jestem Elijah. - powiedziałem ujmując jej dłoń i całując. Miała nieco zaniedbane dłonie, musiała dużo pracować, ale jej zapach był bardziej sensualny, niż perfumy wysoko postawionych dam.

- Mam na imię Vivian. Masz ochotę na spacer?

Kiwnąłem ochoczo głową. Dziewczyna zaprowadziła mnie w ciche i ustronne miejsce, ciągle rozmawiając ze mną o tutejszym zamku i o mnie.

- Więc masz rodzeństwo. A ile masz lat? - zapytała robiąc wianuszek z stokrotek pozbieranych po drodze. Zajęliśmy miejsce na niewielkiej polanie, oddalając się od hałasu bawiących się ludzi.

- 26, a ty?

- 16 i mam dwóch starszych braci, nasza matka umarła gdy miałam 5 lat. Wychowywał mnie ojciec i dwójka braci. - zdziwiłem się, że w tym wieku nadal nie została wydana za mąż.

Rozmowa dalej zeszła na opowiadaniu o sobie i naszych marzeniach.

- Zawsze marzyłam, aby zwiedzić świat, zobaczyć co dzieje się za lasami które otaczają wioskę.

- Nigdy nie wyjeżdżałaś stąd? - spytałem, zrobiło mi się jej naprawdę szkoda, wydawała się być zafascynowana perspektywą podróżowania i poznawania nowych rzeczy.

- Jakoś nigdy nie było okazji, po śmierci matki, ojciec musiał przejąć jej obowiązki do momentu, aż ja nie byłam gotowa ich wykonywać. Nie było nas stać również na podróżowanie, posiadamy jedynie konie do pracy. Wydaje mi się, że jakby żyła moja matka wszystko byłoby zupełnie inne.

- Pamiętasz ją?

- Mam przebłyski wspomnień z nią, najlepiej pamiętam gdy urządzono tańce z okazji nadejścia lata. Tańczyła ze mną, z tatą. Była taka szczęśliwa, przytulała mnie i nauczyła robić wianki. Wszyscy mówią, że jestem do niej bardzo podobna.

- Musiała być piękną kobietą. - stwierdziłem, przyglądając się jak na policzki Vivian wpływa rumieniec.

- Owszem ona była.

- A twoi rodzice ? - odbiła pałeczkę, a ja nie wiedziałem czy całkowicie ją okłamać, czy jedynie nagiąć prawdę.

- Moja matka niedawno zmarła, z ojcem nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu, więc wraz z rodzeństwem postanowiliśmy znaleźć swoje miejsce na ziemi.

- Mam nadzieje, że już je znaleźliście. - odparła dziewczyna uśmiechając się lekko, co od razu odwzajemniłem.

Sam chciałbym aby okazało się, że tu możemy zostać, że ja będę mieć okazję zostać i poznać Vivian.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top