18

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Zerwałem się w nocy z łóżka gdy usłyszałem jakieś hałasy dobiegające z placu. Niechętnie zwlokłem się z łózka. Dookoła panowała ciemność, która sprawiała że nawet mój wampirzy wzrok był osłabiony. Gdy otworzyłem drzwi uderzyło we mnie chłodne powietrze, obejrzałem się dookoła i zobaczyłem ze Klaus oraz Hayley również opuścili pokoje. Bynajmniej nie tylko mi się wydawało że coś jest nie tak. Oparłem się o balustradę i staram wypatrzeć zapewne jednego z wampirów Marcela. Ciemnoskóry nie próżnował i pragnął zemsty. Obawiałem się ze ją osiągnie, Davina była dla niego wystarczającą motywacją aby nas zniszczyć. Przyjaciel rodziny stał się naszym prawdziwym wrogiem. Kol i Freya pojawili się obok nas.

- Kto tam jest? -zapytał Kol.

- Nie czuje żadnej energii ale nawet ja nie jestem na tyle głucha. Ktoś na pewno. - dodał Freya.

Klaus ruszył powoli schodami w dół. Ruszyłem za nim , dopinając guziki koszuli. Na dole było zupełnie inaczej, ciemność doskwierała jeszcze bardziej ale była co jakiś czas rozjaśniana piorunami. Nie zauważyłem nawet że rozpoczęła się burza.

Poczułem na swojej szyi czyjś oddech więc szybko odwróciłem się do tyłu. Jednak nikogo nie było.

- Lubię gry ! - krzyknął Klaus rozkładając ręce. - Ale wątpię że chcesz pobawić się na moich zasadach. Pokaż się a puścimy się wolno za zakłócanie naszego spokoju.

Odpowiedzią był tylko grzmot.

Nagle poczułem czyjś delikatny dotyk na plecach. Chciałem szybko złapać tą osobę ale zamiast tego w mojej dłoni wylądował kwiat. Stokrotka.

- Kto tu jest ! - krzyknąłem rzucając kwiat na ziemie.

Na niebie pojawiły się kolejne pioruny. Uderzały co chwile, dając nam możliwość zobaczenia z kim mamy do czynienia.

Przed nami stała niewysoka osoba w czarnym płaszczu. Gdy materiał osunął się na ziemie, doznałem szoku i omal nie upadłem.

- Witaj Elijaha.

Vivian.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top