02 | kim dla ciebie jestem?

❛ ROZDZIAŁ DRUGI ❜

𝒃yło już grubo po drugiej w nocy, kiedy angel dust stanął pod drzwiami pokoju przyjaciela. wpatrywał się w przyklejone do białego drewna zdjęcia, gryząc nerwowo swój palec wskazujący. na fotografiach widniał akio, który przytulał się do niego ze szczerym uśmiechem na ustach. a przynajmniej tak mu się do niedawna wydawało. więc dlaczego? co skłoniło wilczego demona do zmiany zdania na jego temat? czyżby chodziło o valentino? przecież od samego początku wiedział, iż angel tkwi w tym przeklętym pakcie i nie potrafi się z niego uwolnić.

ale jeśli faktycznie nie to było przyczyną jego dziwnego zachowania przy barze, to co innego? angel naprawdę pragnął znać odpowiedź na nurtujące go pytania.

— to głupie — mruknął do siebie, ale mimowolnie uniósł w górę zaciśniętą pięść. zupełnie tak, jakby zamierzał zapukać. — ja pierdolę. — cofnął się, wyraźnie walcząc ze swoimi pogmatwanymi, dość sprzecznymi myślami. — co ja wyprawiam, do cholery? on cię nienawidzi, angel... wiesz o tym, więc... woah! — niemal podskoczył, kiedy drzwi nagle otworzyły się, a w nich stanęła dobrze mu znana, smukła sylwetka. — co... co ty tam robiłeś, huh? — momentalnie zjeżył się, niczym wściekłe zwierzę. — albo nie, inaczej. co mu zrobiłeś, upiorze?

alastor wpatrywał się w drugiego demona, uśmiechając się potwornie, a co jakiś czas dało się usłyszeć cichy szum radia, wydobywający się spomiędzy jego zaciśniętych, żółtych zębów.

— ciebie również miło widzieć. naprawdę miło. — zauważył, że aktor próbuje czym prędzej ominąć go i wejść do pomieszczenia, ale nie cofnął się. bo niby dlaczego miałby odejść, skoro mógł się trochę z nim pobawić? — to chyba ja powinienem zadać pytanie, co tutaj robisz o takiej porze. nie potrafiłeś spać, co? ciekawe, dlaczego~ — wyszczerzył się o wiele bardziej, zamierzając coś jeszcze dodać, ale wtedy właśnie poczuł, jak ktoś za nim wbija palec w jego plecy. wzdrygnął się, odwracając do tyłu tylko i wyłącznie głowę. czynności tej towarzyszył wyraźny, niezbyt przyjemny dźwięk łamania kości. — ręce przy sobie. nie ręczę, jeśli swoimi szponami potargasz mi płaszcz.

akio wywrócił oczami, nie komentując tej uwagi w żaden sposób.

— spokojnie angel, on już wychodził. — założył ręce na piersi, a potem uniósł brew. — nie patrz tak na mnie. nie, nie zaliczył przed tobą. bo niby jak? przecież ten gość nawet nie wie, co to dildo.

— to jakiś przysmak? — alastor naprawdę wyglądał, jakby nie miał pojęcia, o czym mówiła druga istota.

— widzisz? więc jak niby miałby... — wilczy demon nie zdążył dokończyć. jeleniowaty w jednej chwili rozpłynął się w powietrzu, zostawiając ich dwójkę samych. — ej, nie zwiewaj mi teraz! wracaj! ach, a zresztą. niech się jebie, chodź. — wyciągnął w stronę przyjaciela dłoń, grzecznie czekając, aż ten ją złapie. nie zamierzał go szarpać, gdyż doskonale wiedział, iż to mogłoby mu przypomnieć o niezbyt przyjemnych doświadczeniach. z valentino w roli głównej, oczywiście. — hm? co z tobą? nie przyszedłeś u mnie spać?

angel otworzył usta, ale moment później je zamknął. irytował go fakt, jak bardzo potulny stawał się w obecności akio. co się z nim działo, do cholery? dlaczego od jakiegoś czasu nie potrafił bezstresowo z nim rozmawiać czy nawet głupkowato flirtować?

— sam nie wiem, po co przyszedłem. żałosne, nie? — odezwał się w końcu, powoli wyciągając rękę w stronę drugiego chłopaka. dotknął ostrożnie jego dłoni, po krótkim namyśle splatając ich palce. skóra akio była przyjemnie ciepła. — na pewno chcesz mnie wpuścić?

akio ku zdziwieniu angela zamrugał, jakby był zaskoczony jego pytaniem.

— a dlaczego miałbym cię nie wpuścić? głupi jesteś? już zapomniałeś? — wyszedł z pokoju i na moment zamknął drzwi. następnie pokazał chłopakowi wiszącą przy zdjęciach karteczkę z napisem: "jeśli jesteś alastorem, możesz od razu stąd odejść." — widzisz? jest tutaj coś o tobie? nie, więc właź. — pociągnął młodego aktora za sobą, ale nie szarpał. wręcz obchodził się z nim tak, jakby był zrobiony z porcelany. kto wie? może właśnie to nastawienie tak bardzo podobało się angelowi? — chcesz czegoś do picia? słabo wyglądasz.

angel uparcie milczał, dając się grzecznie poprowadzić w stronę łóżka. potem, na polecenie chłopaka, usiadł na materacu, wbijając swój wzrok w ścianę. na niej również wisiały ich wspólne fotografie. agh, dlaczego to sprawiło, że jego serce znów ścisnęło się boleśnie?

— nie. przyszedłem tutaj tylko na chwilę. przecież wiem, że się mną brzydzisz.

akio przystanął, odruchowo mocniej ściskając rękę przyjaciela. wcześniej próbował znaleźć paczkę herbaty w szafce obok łóżka.

— że co? skąd ci to przyszło do głowy? — zapytał, od razu siadając tuż obok niego. czyżby husk powiedział mu o ich rozmowie? jeśli tak, będzie musiał z nim poważnie porozmawiać. zresztą, skoro barman był wszechwiedzący tak, jak to przedstawiał, to musiał przecież domyślić się, że akio perfidnie kłamał! fakt, wilczy demon dopiero po powrocie do pokoju zdał sobie sprawę z tego, iż zrobił to niepotrzebnie, ale doskonale wiedział, że czasu nie da się cofnąć, a na sprostowanie swoich słów nie miał w tamtej chwili ochoty. zwłaszcza, iż miał alastora na swojej głowie. — kto ci tych głupot naopowiadał? husk? niech go szlag... już ja go dorwę.

— jego się nie czepiaj. to ja wszystko słyszałem. ja, rozumiesz? stałem tam i słuchałem twojego pierdolenia. — angel wyrwał rękę, odwracając spojrzenie. — po co to właściwie robisz, co? bawi cię, że znów zaczynam mieć na kimś chorą obsesję? chcesz ze mną jakiegoś paktu? zamierzasz wykorzystać moją słabość do ciebie?

— zaraz, zaraz. czy ty właśnie przyznałeś, że...

— przestań! nie o tym mamy rozmawiać, okej?! — jego głos odrobinę załamał się, ale chłopak próbował udawać, że wcale się tym nie przejmuje. zresztą, powoli gubił się w swoich myślach i słowach. miał wrażenie, że to co właśnie mówił, nie miało najmniejszego sensu. — zacząłem myśleć, że chcesz mnie do czegoś wykorzystać! zupełnie tak, jak val... tylko na innych zasadach! bo jak mam to rozumieć, co?! nie chcesz się ze mną przespać, więc strzelam, że moje ciało ci się nie podoba i uważasz mnie za obrzydliwego! ale z drugiej strony dbasz o mnie i próbujesz trzymać blisko siebie. o co ci, do cholery, chodzi?! czego chcesz ode mnie?! nie rozumiem! nic z tego nie rozumiem! i to mnie tak kurewsko wkurza! ja pierdolę!

— angel, uspokój...

— nie zamierzam! — angel dust powstrzymał łzy cisnące mu się do oczu. choć było mu z tym źle, cieszył się, że żadna z nich nie wypłynęła. nie chciał jeszcze bardziej zbłaźnić się przed kimś, na kim coraz bardziej mu zależało. — czego ode mnie chcesz, hę?! może jesteś jak alastor i tylko bawisz się uczuciami wszystkich wokół?! ale dlaczego... dlaczego akurat m-moimi? — objął się ramionami, wpatrując w pościel. zaczął się mimowolnie kołysać w przód i w tył. — powiedz mi szczerze. czy chociaż raz spojrzałeś na mnie tak, jak na kogoś, kogo można pokochać? czy może zawsze widziałeś we mnie tylko brudną dziwkę? — bał się odpowiedzi, której oczekiwał, ale nie zamierzał się teraz wycofać. musiał wiedzieć, jakie kroki miał podjąć, aby jeszcze bardziej nie wpaść w niezdrowe zainteresowanie siedzącym przed nim demonem. — powiedz... czy ja naprawdę nie mogę być osobą, która zasługuje na miłość? jak mnie widzisz, skoro...

— antoni, spójrz na mnie.

angel dust wstrzymał oddech, odruchowo unosząc głowę. nawet nie zauważył, kiedy łzy wreszcie zaczęły spływać po jego policzkach i wsiąkać w pomięte ubranie na jego klatce piersiowej. czy on właśnie zwrócił się do niego po imieniu? ale dlaczego? czyżby była to jakaś kolejna, brudna zagrywka z jego strony?

— czemu...

— chciałeś wiedzieć, jak na ciebie patrzę. kim dla mnie jesteś. — akio ponownie wyciągnął rękę, dotykając miękkiej twarzy przyjaciela. starł pewną część wilgoci swoim własnym kciukiem. — dla mnie jesteś antonim. jebie mnie ten cały angel dust... ugh. — dopiero teraz zorientował się, że chłopak może dwuznacznie zrozumieć jego słowa. dobrze, że akurat nie miał humoru na podteksty. — mam w dupie twoją sławę. i nie zrozum mnie źle, ale w dupie mam również to, co robią ci te pajace na planie. liczysz się dla mnie ty. prawdziwy ty.

— przestań.

— bo co? i tak już ryczysz. — akio powoli przysunął się bliżej, chwytając angela za ramiona. potem przyciągnął go do siebie, pozwalając mu oprzeć głowę na swoim ramieniu. — jesteś kiepski w kłótniach ze mną. — dodał jeszcze, po czym wrócił do wcześniejszego tematu rozmowy. — spodziewam się, co słyszałeś. przepraszam... — westchnął, gładząc uspokajająco jego plecy. — sam nie wiem, dlaczego to powiedziałem. może po prostu irytuje mnie fakt, że straciłem łeb dla gościa, którego chce dotknąć połowa piekła? — przez dobrą chwilę milczał zastanawiając się, co dokładnie ma powiedzieć. cóż, zdawał sobie sprawę z faktu, iż swoich wcześniejszych, bolesnych słów nie cofnie nawet, jeśli bardzo będzie tego chciał. — nie wiem, czy to też słyszałeś, ale husk zapytał mnie, czy cię kocham. to chyba najbardziej mnie wkurwiło. — przyznał, wzdychając. czuł, jak angel dust obejmuje go ciasno ramionami. — a wiesz, dlaczego? bo nienawidzę określać swoich uczuć. zupełnie się na nich nie znam i nie chcę nikomu dać fałszywej nadziei. tobie tym bardziej.

— dlaczego miałbym ci wierzyć? dlaczego miałbym uwierzyć, że to nie we mnie jest problem? — spytał w końcu, zamykając oczy. uścisk wilczego demona był tak kojący, że udało mu się opanować drżenie i chęć płaczu. — po tym, co usłyszałem, ja naprawdę... chciałbym ci wierzyć, ale nie potrafię. kurwa, serio nie wiem. — odetchnął głośno, wyraźnie zirytowany. — to wszystko jest tak popieprzone.

akio prychnął.

— no tak. dobrali się dwaj, pokręceni psychole, którzy nie potrafią w uczucia. dramat.

słowa przyjaciela wywołały mimowolny uśmiech na twarzy angela. czyżby naprawdę chodziło tylko o to, iż akio nie do końca wiedział, jak ma traktować swoje uczucia do niego? ach, jak bardzo chciał, aby te przypuszczenia okazały się rzeczywistością.

— chujowo. — przyznał, odsuwając się trochę od chłopaka. pociągnął nosem, po czym przetarł dłonią twarz. — nienawidzę cię. co ty ze mną zrobiłeś... — wyciągnął jedną z rąk, dotykając ostrożnie uszu akio. czasem robił to, kiedy próbował się uspokoić. — co ty ze mną zrobiłeś... cholera jasna.

białowłosy wyszczerzył się do niego, pochylając odrobinę. angel dust mógł wyraźnie poczuć jego oddech na swojej twarzy.

— rozkochałem w sobie gwiazdę porno. to właśnie zrobiłem. i wiesz, co? nie żałuję. nie jestem pewien, czy to nam wypali, ale... hmpf! — otworzył szeroko oczy, kiedy pajęczak nagle zbliżył się, łącząc ich usta. w pierwszej chwili chciał go odepchnąć i poprosić jeszcze o trochę czasu, aby uporządkować swoje myśli, ale w kolejnej stwierdził, że to nie jest mu potrzebne. może jeśli wreszcie bardziej zbliży się do angela, będzie w stanie określić, na czym stoją? bo co niby mogło się wydarzyć? byli w cholernym piekle, nic gorszego ich już nie czekało. a przynajmniej w to chciał wierzyć.

dlatego też sprawnym, ale wciąż delikatnym ruchem, chwycił angela za biodra, przytrzymując go przy sobie. potem westchnął cicho w jego usta, pozwalając mu się poprowadzić. cóż, choć akio był dość przystojny, raczej unikał 'bliższych' kontaktów z innymi grzesznikami. dlatego też zupełnie nie miał pojęcia, co powinien aktualnie robić.

— pieprz się ze mną, idioto... — mruknął wreszcie angel dust, ujmując twarz przyjaciela w dłonie. a może już kochanka? sam nie wiedział, kim dla siebie są, co w pewnym sensie go kręciło. — teraz... już... no, weź... naprawdę katujesz mnie, gdy tego nie chcesz... akio, proszę.

wilczy demon momentalnie, jakby dopiero teraz doszły do niego słowa pajęczaka, otworzył szerzej oczy i wbił swoje palce w jego biodra.

— hę?

𝐀𝐔𝐓𝐇𝐎𝐑'𝐒 𝐍𝐎𝐓𝐄;

mam arachnofobię, a piszę cały rozdział z pająkiem. wtf ˊˎ- 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top