LXIII Jego usta smakowały jak najsoczystrze owoce
Ostrzeżenie! Rozdział 18+
Ot przełknął ślinę. Nie wiedział w zasadzie co będzie się działo. Nie wyobrażał sobie jak ból może być przyjemny. Widział jednak błyszczące oczy swojego pana. Wyglądał na szczęśliwego i pewnego swego. Nie mógł mu przecież powiedzieć że nie chce i że się obawia. Nie miał takiego prawa. Nje tylko dlatego, że był przecież niewolnikiem, ale również z powodu, iż nie chciał by uśmiech zszedł z twarzy Luana. Nawet jeśli na jego, miał pojawić się znak cierpienia.
- Spójrz na mnie - powiedział łagodnie Luan, unosząc mu podróbek. Zajrzał mu w ciemne oczy. - Boisz się?
- Tak panie - przyznał chłopak i uciekł wzrokiem na bok - Ale ufam ci! Jeśli mówisz, że bedzie dobrze...
- Jeszcze przed chwilą byłeś gotowy oddać mi w ręce bat bym cię wychłostał - zaśmiał się cicho jasnowłosy.
- Tak ale... To byłaby pokuta. Przyjąłbym wszystko, byle tylko otrzymać twoje przebaczenie.
- Nie mam ci czego wybaczać - zapewnił chłopak po czym usiadł na łóżku - Powiem ci, co masz robić.
Ot skinął głową i przygryzł wargę.
- Najpierw się rozbierz. Całkowicie. Chcę widzieć twoje ciało.
Niewolnik bez chwili zawahania rozpiął klamrę na ramieniu, która trzymała jego tunikę i zsunął ją z ciała. Starannie ją złożył i odłożył na bok. Spojrzał na pana w oczekiwaniu.
Luan zapatrzył się na niego. Na jego gładkie, lśniące jak oliwa ciało. Ciemniejszej skórze, niż ta należąca do niego samego i włosom. Ciemnym, kręconym. Tworzących niemal aureolę na jego głowie. Byli do siebie podobni. Ot był jednak nieco wyższy i jego tors był znacznie dłuższy. Inaczej niż on. U niego bowiem to nogi dodawały wzrostu. Długie łydki i uda. Ot z kolei dół tułowia miał znacznie mniejszy. Delikatny, bez ani jednej niedoskonałości.
- Jesteś piękny... - wypalił nagle.
Ot zarumienił się i uśmiechnął lekko.
- Dla ciebie panie...
- I tylko dla mnie. Nie chcę by ktokolwiek inny oglądał cię takiego - powiedział po czym wyprostował się - Podejdź.
Niewolnik zbliżył się do niego kilka kroków. Jego męskość, ukryta pod ciemnymi, lecz bardzo rzadkimi włosami, znalazła się niemal na wysokości jego twarzy.
- Połóż się na moich kolanach. - powiedział, unosząc nieco swoją tunikę. Ot pokornie wykonał jego rozkaz, choć wydawał mu się nieco dziwny. Nauczył się jednak już dawno, że rolą niewolnika nie jest pytać a słuchać. I zgodnie z tą regułą postępował.
Ułożył się na jego udach wzdłóż łóżka. Jego tors i klatka piersiowa spoczywała na miękkiej pościeli po jednej stronie Luana, a reszta tułowia po drugiej.
- Wygodnie ci? - zapytał chłopak.
Skinął głową, układając dłonie pod brodą.
- Co mam teraz zrobić, panie...?
Luan zaśmiał się pod nosem. Dłonią przesunął wzdłóż jego kręgosłupa. Jakiekolwiek rany, już dawno się zagoiły i należałoby przyjrzeć się naprawdę mocno, by dostrzec jakąkolwiek niedoskonałość czy ślad po uderzeniu. I dobrze, był zbyt ładny, by zdobiły go blizny.
- Ty nic. Masz po prostu leżeć. Ja zajmę się resztą. Nie mam żadnej oliwy ani olejku ale... Bez tego chyba i tak będzie dobrze - stwierdził a jego dłoń zjechała nieco niżej. Dotknęła jego pośladków. Tam skóra zdawała się być jeszcze delikatniejsza niż gdziekolwiek indziej. Taka dziecięca i młoda. W ogóle miały ładny kształt, jak dwie okrągłe morele. - Uderzę cię, ale nie będzie to mocne uderzenie. Nie na początku.
Ot przełknął ślinę. Nie wiedział co ma być w tym przyjemnego, jednak jego pan wiedział przecież najlepiej. Nie zamierzał się spierać.
- Tak panie - odrzekł więc jedynie i przymknął oczy, próbując się przygotować na ból.
Luan jednak nie zamierzał się spieszyć. Pamiętając dokładnie, co robił Aeteaz, zaczął przesuwać dłonią w górę i w dół. Zjeżdżał na uda i z powrotem wracał w miejsce pierwotnie przeznaczone do wymierzania klapsów. Tam też na chwilę się zatrzymał, po czym samemu nie wiedząc, gdzie uderzyć najpierw, pierwszy cios wymierzył w sam środek. Lekki, ledwie odczuwalny.
Ot podskoczył z zaskoczeniem. Nie bolało ani trochę, choć zdecydowanie wolał poprzednią czynność.
- Boli? - zapytał młodzieniec, znów wracając do suwania koniuszkami palców po jego skórze.
- Nie panie...
- Widzisz? Mówiłem - odparł na to chłopak po czym uniósł dłoń znowu. Tym razem obrał za cel miejsce obok i powtórzył to kilkukrotnie.
Po każdym uderzeniu rozmasowywał mu jednak skórę, gładząc delikatnie.
Niewolnik na jego kolanach, znów przymknął oczy. Rzeczywiście było w tym coś przyjemnego. Lubił odczuwać na sobie dłoń swojego pana. Lubił gdy go głaskała i dotykała. Moment uderzenia lubił mniej, to zawsze kojarzyło mu się z bólem. W końcu od zarania dziejów, podział był jasny. Głaskanie było pochwałą a uderzenie karą. Teraz czuł się więc mocno pogubiony. Mimo to odprężył się, rozluźniając ciało.
Wtedy też przerwy między klapsami, robiły się coraz mniejsze. W końcu jednak zorientował się, że Luan nie używa już jedynie jednej dłoni a obu. Jedna co rusz stykała się z jego skórą z charakterystycznym mlaśnięciem. Druga zaś głaskała miejsce poprzedniego. Przyzwyczaił się do tego uczucia i oswoił z nim. Pan go nie okłamał. Nie czuł bólu ani dyskomfortu a jedynie delikatne mrowienie skóry, które zaraz zastępowane było przyjemnym dotykiem.
I wtedy też stało się coś, czego się nie spodziewał. Druga z dłoni, ta która dotychczas go gładziła, zsunął się niżej. Luan rozsunął nieco uda, wsuwając rękę pod podbrzusze niewolnika. Jego palce nieśmiało, zagłębiły się w jego dolnych wlosach, a gdy się tam znalazły, Ot nie opanował nagłego drgania. Dotyk w tym miejscu był tak przyjemny i rozkoszny, że sam nieświadomie rozsunął nieco nogi.
- Podoba ci się...? - zapytał Luan, choć bardziej było to stwierdzenie.
- To... Dziwne uczucie panie - przyznał, biorąc głęboki oddech - Takie...
- Wiem - powiedział jego pan, znajdując miejsce jego rozkoszy i obejmując je dłonią. Delikatnie przeciągnął w dół, znów wracając na górę.
Ot nie powstrzymał jęku.
- Przepraszam... - speszył się od razu a jego twarz, mimo ciemniejszej skóry, pokryła się intensywnym rumieńcem.
- Nie przepraszaj... Chcę cię słyszeć. Wydajesz takie słodkie dźwięki.
To pozwolenie, zadziałało na niego podświadomie, bo tym razem jęknął gdy druga dłoń Luana, odbiła się od jego skóry. Obie pracowały niemal równocześnie, powodując, że chłopak zacisnął dłonie na kołdrze, unosząc biodra wraz z ich rytmem.
To było... Niezwykle uczucie. Błogie i uspokajace, a jednocześnie tak dziwne i nietypowe. Zupełnie inne niż cokolwiek co dane mu było poczuć wcześniej. Pragnął by Luan nie przestawał, a gdy jego ręka, uderzająca w pośladki zwalniała, sam unosił biodra, rozszerzając nogi. Chciał więcej i pragnął więcej.
- Boli cię? - zapytał niepewnie Luan, który mimo jego jęków, nie był pewien, czy na pewno sa one spowodowane przyjemnym doznaniem.
- N-nie... To... To bardzo miłe...
- Chcesz więcej? - zapytał Luan, który również poczuł nagły przypływ gorąca. Miał nawet wrażenie, że i jego męskość stwardniała.
- T-tak panie... - wyszeptał, przygryzając wargi.
- Więc poproś... - uśmiechnął się lekko. Ta zabawa podobała mu się coraz bardziej.
- Proszę...
- O co?
- Ja... Chcę więcej - powiedział, biorąc coraz głębsze oddechy.
Luan uśmiechnął się na to. I jemu sprawiało to coraz większą przyjemność. Jego dłoń, kryjąca się pod ciałem niewolnika, przyspieszyła swoje ruchy. Ta druga, wymierzająca mu uderzenia, również. Teraz spadały równomiernie, w różne miejsce z różną siłą. Raz wolniej, raz nieco szybciej. Czasem lekko, ledwie odczuwalnie a czasem mocno na tyle, że chłopak aż unosił swoje biodra i krzyżował ze sobą stopy.
Jego usta wypuszczały coraz to głośniejsze i dłuższe jęki i sapnięcia aż w końcu zdążyło się coś, co dla nich obydwu było dużym zaskoczeniem. Dłoń Luana pokryła się czymś lepkim i mokrym.
Ot zdążył jedynie wygiąć swoje ciało z głośnym westchnięciem, gdy zdał sobie sprawę co zaszło. Od razu zerwał się z jego kolan z przerażeniem na twarzy odsunął się na bok.
- J-ja... Przepraszam! - krzyknął spanikowany, nie mając pojęcia jak w ogóle mogło się to stać - Przepraszam panie, wybacz mi...!
Luan popatrzył na niego ze spokojem, a potem uśmiechnął się. Nie wiedział czemu go to tak zdziwiło. Przecież wczorajszego wieczoru, on zareagował tak samo. A w zasadzie jego ciało.
- Przepraszam, naprawdę przep... - wolał spanikowany Ot, od razu sięgając po szmatkę i wycierając ją ręce swojego pana.
- Cicho... - chłopak zatrzymał jego ruch, układając mu palec na ustach - To nic. To normalne. Taki był... Cel - przyznał samemu się czerwieniąc.
To wszystko było nowe. Nieznane i nadal wstydliwe a jednocześnie tak piękne i przyjemne.
- Ale ja... Ja nie powinienem... To...
- Oh, cicho bądź już. - westchnął chłopak mocniej dociskając dłoń do jego ust. - Ja też... Zaraz tak skończę - przyznał, patrząc w dół. Pod jego tuniką bez trudu można było dostrzec widoczne uniesienie.
Ot patrzył na niego niepewnie, oddychając szybko. Nie wiadomo czy z przestrachu czy z emocji i zmęczenia.
- To się nazywa spełnienie. Tak powiedział mój miłośnik - rzekł Luan, dumny z tego, że nie dość że samemu to wie, to że może tę wiedzę przekazać jeszcze komuś innemu.
Ot pokiwał powoli głową, uspokajając się stopniowo. Przygryzał wargi, patrząc na Luana w milczeniu.
- Ja też chcę spełnienia. - powiedział po chwili jego pan.
Ot uchylił usta z zaskoczeniem.
- Mam... Zrobić to samo...? - spytał niepewnie - Ja chyba... Nie potrafię...
- Więc zrób coś innego - powiedział cicho. - Dotknij mnie... - poprosił i oparł się rękoma z tyłu, przechylając nieco.
Ot wiedział, że wielu niewolników służyło panom w alkowach. Sam jednak nigdy nie był uczony. Jako dziecko służył tylko do towarzystwa, gdy był nieco starszy sprzątał i porządkował rzeczy a gdy przybył z Luanem tutaj, przejął wszystkie obowiązki, jakie winien wykonywać sługa względem swojego pana. Wszystkie prócz takich. Nie był jednak głupcem. Żyli w czasach gdzie zaspokajanie siebie nawzajem nawet publicznie można było dostrzec na każdym kroku, tak więc...
Jego dłoń dość niepewnie, zanurzyła się pod materiałem, a gdy już odnalazła to jedno magiczne miejsce, sama wiedziała co robić. I najwyraźniej wcale nie tak źle, bo Luan odetchnął głośniej niemal od razu przymykając oczy. Poruszał biodrami, w rytm ruchów jego ręki a gdy uchylił oczy, widząc przed sobą te niewinne sarnie spojrzenie, roztrzepane już teraz włosy, rozchylone usta i skupioną minę, nie mógł się powstrzymać. Sam nie wiedział skąd z nagła pojawiła się w nim ta potrzeba, lecz nie zamierzał się z nią spierać.
Przechylił się do przodu, i układając dłonie po obu stronach jego ciała, przysunął niewolnika do siebie, zatapiając usta w tych należących do niego. Zaskoczenie jakie odmalowało się na twarzy Ot'a było olbrzymie. Oczy miał wielkie, jak spodki a dłoń już zupełnie zaprzestała jakichkolwiek ruchów.
Luan spojrzał na niego niepewnie i odsunął się niepewnie.
- Nie chcesz mnie całować...? - zapytał, czując jak wstyd odmalowuje mu się na twarzy.
Ot nie powiedział ani słowa i po tej chwili szoku, sam wiedziony instynktem, delikatnie naparł na jego ciało tak, że plecy Luana zetknęły się z pościelą. Zawisł nad nim i sam złożył pocałunek na jego ustach. Najpierw delikatny, ostrożny, a potem szybszy i głębszy.
Serce, które zabiło chłopakowi mocniej jeszcze chwilę temu, teraz znów się uspokoiło, gdy chwytając niewolnika za biodra, sam zaczął intensywnie oddawać pocałunek.
Jego usta smakowały tak słodko, jak najsoczystsze owoce a wargi były tak miękkie i delikatne.
Wtedy też Ot przypomniał sobie, jakie było jego zadanie. Nie zaprzestając całowania jego ust, znów sięgnął dłonią pod jego tunikę, przesuwając nią w górę i w dół, w rytm jęków swojego pana, które tonęły w jego własnych ustach.
___________________________
Przyznać się, kto czekał na tę scenę? Ja na przykład tak.
Swoją drogą od teraz wchodzą już nowe rozdziały, których nie było w poprzedniej wersji książki.
Mam nadzieję, że wam się spodoba oraz info dla tych, którzy nie widzieli na tablicy, stworzyłam Spotify z playlistami do poszczególnych książek. The Lovers mam już właściwie całe skompletowane, tak więc zaprasza. Tutaj podpinam wam link:
https://open.spotify.com/user/31fdrf6scgojclj3l3sbrqhurz5a?si=bsIZcyPGRMyR6ScuN928nw
Lub dla tych co się nie wyświetla, nazwa - Caatio
Działający link jest podpięty na tablicy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top