Rozdział 18

Obudziłam się przez uczucie gorąca. Zdziwiłam się, że było mi tak gorąco. Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam, że nie jest to mój pokój. Wtedy przypomniałam sobie wydarzenia wczorajszej nocy. Na mojej twarzy zagościł uśmiech oraz rumieńce. Spojrzałem na wtulonego we mnie chłopaka. Tak uroczo wyglądał kiedy spał. Dłonią zaczęłam delikatnie przeczesywać włosy chłopaka oraz głaskać go po policzku. Zaczął mruczeć przez sen co wywołało jeszcze większy uśmiech. Po kilku minutach chłopak otworzył zaspane oczy i spojrzał w moim kierunku.

-Dzień dobry kochanie- powiedział uśmiechając się.

-Dzień dobry.

Chłopak przysunął się by mnie pocałować. Jego usta już prawie dotknęły tych moich gdy drzwi do naszego pokoju się otworzyły i stanęła w nich nasza córka. Wskoczyła ze śmiechem na łóżko i przytuliła się do nas. Uśmiechnęliśmy się z Jiminem do siebie. Tak wygląda nasze szczęście. Nasza szczęśliwa trzy-osobowa rodzina, która wkrótce będzie liczyła o jednego członka więcej. Po wczorajszej nocy wiedziałam, że nie mam się czego bać i powinnam wyznać prawdę mojemu narzeczonemu jak najszybciej. Znajdę tylko odpowiedni moment i przygotuje wszystko, aby chłopak zapamiętał tą chwilę na długo zwłaszcza, że ominęło go to przy Sujin.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że na pewno nie są to rodzice chłopaka, ponieważ dopiero co przywieźli dziewczynkę. Niechętnie wstałam z łóżka, zostawiając Jimina z naszą córką i ruszyłam schodami na dół. Przed drzwiami czekał kurier.

-Pani Min Seoyeon?- pokiwałam głową w odpowiedzi- proszę tu podpisać.

Gdy złożyłam podpis w odpowiednim miejscu, mężczyzna przekazał mi paczkę. Byłam trochę zdziwiona, ponieważ nic nie zamawiałam. Co to była za przesyłka? Skierowałam się z pudełkiem do kuchni, aby znaleźć coś do otwarcia kartonu. Gdy zaczęłam otwierać tą paczkę, poczułam nagły niepokój. Przez myśl mi przeszło, że nadawcą tej przesyłki mogła być Lisa. Na wierzchu leżała złożona kartka, więc rozłożyłam ją.

"Mam nadzieję, że się nacieszyłaś przez ten czas Jiminem. Twój czas dobiega końca. Przyszykuj się na to. Nie martw się Jiminowi i Sujin nie stanie się żadna krzywda. Ucierpisz tylko ty, chyba że zaczniesz coś kombinować. Nie przechytrzysz mnie. Już więcej wam to się nie uda. Szykuj się na swój koniec."

Moje ręce zaczęły drżeć. Przestraszyłam się. Chciałam zawołać Jimina, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Kogo znowu to niesie? Na miękkich nogach ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je niepewnie, a gdy zobaczyłam kto tam się znajduję to przeżyłam nie mały szok. Rzuciłam się w objęcia chłopaka, mocno go przytulając.

-Felix jak dobrze cię widzieć- wyszeptałam do jego ucha, gdy go dalej ściskałam.

-Seoyeon- westchął- jeszcze piękniejsza niż zapamiętałam.

Uśmiechnęłam się szeroko, a mojej twarzy kolejny raz tego dnia zagościł rumieniec. Na chwilę zapomniałam o przesyłce, którą dostałam o Lisy. Chłopak odsunął mnie od siebie i spojrzał zmartwiony na mnie.

-Widzę po twoich oczach i spiętym ciele, że coś jest nie tak- powiedział smutno.

-Lisa się znowu skontaktowała ze mną.

-Znowu ci grozi- pokiwałam głową- pokaż mi.

Skierowałam się z chłopakiem do kuchni, by pokazać mu wiadomość. Czytał bardzo uważnie.

-Sprawdzałaś co było pod listem?

Zaprzeczyłam, a chłopak zaczął sprawdzać resztę zawartości przesyłki. Wyciągnął z niej ścinki materiału, które najprawdopodobniej były zamoczone w sztucznej krwi oraz lalkę, która łudząco przypominała moją postać. Z tą różnicą, że lalka również była cała we "krwi" i raną postrzałową głowy i wbitym nożem w brzuch. Osunęłam się wzdłuż ściany, a po moich policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Byłam jeszcze bardziej przerażona. Podkuliłam nogi, a mój oddech zaczął przyspieszać. Felix widząc mój stan ukucnął przede mną i położył dłonie na moich kolanach.

-Zadzwoń po Tae i Namjoona- wyszeptałam.

*JIMIN*

Zawiozłem naszą córkę do przedszkola, ponieważ po wydarzeniach z rana nie była ona w stanie wyjść z domu. Była przerażona tak samo jak i ja. Żadne z nas nie wiedziało jaki będzie kolejny ruch i do czego może się posunąć. Na szczęście Felix, Taehyung i Namjoon mogli dziś zostać w domu z dziewczyną, a ja pojechać do firmy. Niestety nie mogłem dziś zostać w domu, ponieważ przygotowujemy się do podpisania ważnej umowy z kontrahentem ze Stanów i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.

-Tae pisał co się stało. Jak się trzymasz?- zapytał mnie Jungkook, gdy wchodziłem do mojego biura.

-A jak mam się czuć? Boję się- przyznałem- Lisa to wariatka, czego wcześniej nie dostrzegłem. Już gadałem z Tae o wynajęciu ochrony dla każdego z nas,

-Seoyeon i Sujin się przyda się ochrona.

-Dla was debile też- parsknąłem- chyba nie muszę ci przypominać, że dwa razy Cię już aresztowali?

-Szczegół- machnął ręką- ważniejsze są dziewczyny niż my.

-Żartujesz sobie prawda?- zapytałem wkurzony.

-Już nic nie mówię w tym temacie- podniósł ręce w geście obronnym.

-Panie Park ma pan gościa- powiedziała moja sekretarka gdy weszła do mojego gabinetu- czeka w koferencyjnej.

-Kto to jest?

-Prezes Lee.

Z Jungkookiem spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni. Nie spodziewaliśmy spodziewaliśmy się wizyty ojca Lisy. Gdy sekretarka wyszła, złapałem za dłoń przyjaciela i pociągnąłem w kierunku sali, w której czekał nasz niespodziewany gość. Zatrzymałem się przed wejściem i spojrzałem przerażony na młodszego.

-Wchodzisz tam ze mną. Sam nie dam rady- powiedziawszy to otworzyłem drzwi i wkroczyłem do pomieszczenia.

W sali siedział zmartwiony człowiek. Nie był to ten sam dumny i pewny siebie prezes firmy. Zaskoczyło mnie to. Zajęliśmy miejsca na przeciwko niego.

-Dzień dobry, panie Lee- starałem się, aby mój głos brzmiał jak najbardziej naturalnie- co pana do nas sprowadza?

-Chciałem was ostrzec przed moją córką- na jego słowa głośno przełknąłem ślinę- jak pewnie już wiecie ma niezdrową obsesję na punkcie młodego Parka.

-Dopiero po takim czasie pan to zauważył?- zapytał opryskliwie Jungkook.

-Nie- westchnął- ale dopiero teraz widzę jak niebezpieczne się to robi.

-Co pan nie powie?

-Jungkook- upomniałem przyjaciela- proszę mówić dalej, panie Lee.

-Moja córka zniknęła już tydzień temu, ale znaleźliśmy w jej mieszkaniu wiele dowodów na to, że planuje skrzywdzić pańską narzeczoną- powiedział ze smutkiem w głosie- nie chciałem by do tego doszło. Sam zgłosiłem to znajomym w policji, aby zaczęli jej szukać i co może planować zrobić. Wiem, że zostanie to połączone z naszą firmą dlatego proponuje wam coś jeszcze w ramach rekompensaty.

-O co chodzi?- zapytałem zaintrygowany.

-Chcę sprzedać firmę. Nie chce by wielu z moich pracowników straciło dobre miejsca pracy. Jeśli przejmiecie firmę i zrobicie z niej własny oddział mogę tego uniknąć i sam odsunąć się w cień. Nie planowałem tego i biznes miała przejąć moja córka, ale jak widzicie w tej chwili to niemożliwe. Zgadzacie się?

*****************************************************************

Proszę zostaw drogi czytelniku gwiazdkę bądź komentarz, jeśli rozdział się podobał. Dostarczy mi to na pewno dodatkowej motywacji.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top