Rozdział 2
- No, no, no. – zaczęła Emma, kiwając głową. – Co tym razem? Niedźwiedź po drodze?
Zaśmiałam się.
- Nie... - zaczął Luca.
- Tym razem to mój talent do zapominania o wszystkim.
- Czyli standard. – zaśmiała się szatynka.
Cała nasza czwórka wybuchła śmiechem.
- Jeżeli mogę spytać, - zaczął Luca, przerywając śmiech. – czemu nie ma z nami Yumiko?
- Podobno jest strasznie zajęta. – powiedziała Emm, a Matt przewrócił oczami.
Westchnęłam.
- Okej, nie było pytania. – powiedział zawstydzony Luca.
W ciszy weszliśmy do kawiarni, w której było dość tłoczno. Na szczęście znaleźliśmy wolny stolik.
- Zostały tylko 2 dni. – zaczął Matteo, by cisza nie trwała wieczność.
- Ja już nie mogę się doczekać! – pisnęła Emm, a ja parsknęłam śmiechem.
- Uszykowani? – zapytałam grupę.
Pewnie tylko ja jestem na tyle świrnięta, że już mam wszystko rozpisane.
- Ja już dawno spakowany. – odparł Matt, a Emm cicho się zaśmiała.
- Ja tylko sprawdzałam, czy nie potrzebuję czegoś jeszcze dokupić. – powiedziała Emma. – Apropos, za jakąś godzinkę musimy iść do sklepu z ciuchami. – spojrzała na swojego chłopaka Emm, a po chwili na nas. – Poradzicie sobie sami, prawda?
- Oczywiście! – powiedział wyraźnie ucieszony Lucas.
- Pewnie, o nas się nie martw. – dodałam.
Gdy kończyłam mówić, podeszła do naszego stolika młoda kelnerka. Ja zamówiłam latte, Emm cappuccino, a Matteo i Luca po lemoniadzie.
- Mam ważne pytanie. – zaczęłam. – Jak wcześnie muszę wstać, żebyśmy zdążyli na samolot?
Wszyscy, oprócz mnie, zaczęli się śmiać.
- Ej, ale ja na serio mówię! – założyłam ręce na piersi.
- O 8:30 mamy samolot, więc... - zaczęła dziewczyna.
- Jak wstaniesz o 3:00 to powinnaś zdążyć. – dokończył Lucas, nabijając się ze mnie.
Wybuchli jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Wstanę o 5:00. – powiedziałam, przerywając śmiech przyjaciół. – Najwyżej mnie obudzisz. – spojrzałam na Lucasa, a on potwierdzająco kiwnął głową.
Nagle mnie olśniło.
- Mam pomysł! – cała grupa spojrzała na mnie.
- Jaki? – zapytali jednoczenie Emma i Lucas.
- Cały nasz pobyt w Kalifornii będziemy dokumentować na Instastories, zaczynając od dzisiaj. - mówiąc to wyjęłam telefon i włączyłam Instagrama. Po chwili włączyłam aparat. - Zdjęcie! – powiedziałam zwracając uwagę przyjaciół. Po chwili ustawiliśmy się do zdjęcia, a ja uruchomiłam wyzwalacz.
- Co wy na to? – zapytałam reszty.
- Genialny pomysł! – ucieszyła się Emma, a Matteo jej przytaknął. Natomiast Luca spojrzał na mnie i już od razu wiedziałam. Bardzo spodobał mu się mój pomysł.
Po 30 minutach Emma i Matteo musieli się zbierać. Na pożegnanie pomachałam im, a Lucas puścił Matteo współczujące spojrzenie. Zakupy z Emmą to istne tortury, ale ja i tak kocham chodzić z nią do galerii.
- To... Co robimy? – zapytałam Lucasa.
- Hm... - zamyślił się. – Lody w parku?
- Okej. – odpowiedziałam z uśmiechem. – Ale...
- Ja stawiam! Kropka. – powiedział zakrywając mi ręką usta.
- Dobra.
Wyszliśmy z kawiarni i zaczęliśmy kierować się w stronę parku. W myślach dalej byłam w aucie, trzymając Lucasa za rękę. Chcę wrócić do tamtej chwili i by ta chwila trwała wiecznie. Teraz miałam ochotę stanąć, zatrzymać go i zatopić swoje usta w jego ustach. Od tak dawna o tym marzyłam. Ale równocześnie byłam wściekła na siebie, że coś do niego czułam. Nie chciałam tego, ale moje serce postanowiło inaczej, a moja miłość do niego była coraz większa. Coraz trudniej było mi, powstrzymać się przed powiedzeniem mu prawdy.
Idąc, po drodze, spotkaliśmy jakichś kolegów z drużyny football'owej Lucasa, z dwoma dziewczynami.
- Siema, ziom! – powiedział jeden z chłopaków. Chyba miał na imię Thomas.
- Siema, stary. – odpowiedział Luca i przybił z kolegami żółwiki.
Denerwowało mnie, jakim wzrokiem te laski patrzyły się na mojego przyjaciela. Pełnym pożądania wzrokiem, co budziło we mnie zazdrość.
- Co u ciebie, stary? – spytał inny. – Co tu robisz? To twoja dziewczyna?
Tamte laski obrzuciły mnie gniewnym spojrzeniem.
- Wiesz, mam swoje życie prywatne, poza boiskiem, nie? – odpowiedział mu Lucas. – Po drugie, nie musicie o wszystkim wiedzieć.
- No okej, Jezu, wyluzuj. – typ chyba się go wystraszył.
- A to jest moja współlokatorka. – dodał Lucas, podkreślając ostatnie słowo. – Nicki.
Przyznam, zabolało. Co ja będzie siebie i was oszukiwać, okropnie zabolało. Dlaczego powiedział, że jestem jego współlokatorką? Czemu nie powiedział prawdy? W zasadzie nie byłam pewna. Mimo tego, że jesteśmy TYLKO przyjaciółmi i jestem tego świadoma, to jeśli słyszę to na głos, a szczególnie od niego, to mnie to po prostu boli.
Nagle, z nadmiaru emocji, jak i wysokiej temperatury, zaczęłam się dusić.
Tylko nie teraz, przeszło mi przez myśl.
- Nicki, – Luca złapał mnie w pasie. – co jest? – zapytał.
Miałam zblokowane gardło, więc nie mogłam nic powiedzieć, dlatego dotknęłam palcem gardła. Lucas rozejrzał się.
- Torebka! – podniósł głos.
Znajomi Lucasa nie mieli pojęcia co się dzieje. Stali zdezorientowali, kiedy Luca szukał w mojej torebce wziewu.
- Mam! – krzyknął, wyjmując z mojej torebki lek i podając mi go.
Użyłam go i praktycznie od razu, wszystko wróciło do normy. Wzięłam kilka głębokich wdechów, a kiedy chłopak zauważył, że nie jest najgorzej, z całej siły mnie przytulił.
- O co ch-chodzi? – zapytał zszokowany Thomas. Blondyn uklęknął obok mnie. – Nic Ci nie jest?
- T-tak. – zająknęłam się i zaczęłam pokasływać.
- Nicki ma astmę. – Afroamerykanin pospieszył z wyjaśnieniem, trzymając mnie za ręce.
Przeszedł mnie dreszcz. Przytuliłam Lucasa i nieświadomie zaczęłam płakać.
- Już dobrze. – mówił Luca, głaszcząc mnie po głowie i plecach.
- Ale już wszystko okej? – dopytywał Thomas.
Chłopak serio się zmartwił.
- Tak, spokojnie. – zapewniłam go.
- Wstań z chodnika. – powiedział Luca, podając mi rękę.
Z jego pomocą wstałam, a po chwili podniosłam swoją torebkę z ziemi.
- Przepraszam za nieciekawe pierwsze wrażenie. – spuściłam wzrok.
- To nie twoja wina. – zaczął Thomas, a reszta mu przytaknęła.
Jedna z tych dziewczyn dźgnęła łokciem Toma, a on odwrócił głowę w ich stronę.
- A, no my musimy iść. – powiedział niepewnym tonem. – To... pa.
Wyminęli nas i poszli w kierunku, z którego, ja i Lucas, szliśmy.
- Możemy iść do domu, jeżeli chcesz. – zaproponował zmartwiony Lucas.
- Jest okej, naprawdę. – zapewniłam go.
Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę parku.
To był jeden z takich momentów, kiedy miałam ochotę schować się pod kołdrą i zacząć płakać. Ale, by Luca się nie martwił, nie rozpłakałam się, chociaż mało brakowało. Dalej było mi strasznie przykro, przez to co powiedział.
- Nie sądzisz, że tamte laski były dziwne? – zapytał Lucas, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Były. – powiedziałam i cicho się zaśmiałam. – Bardzo.
Zaczęliśmy się śmiać. Luca zawsze poprawiał mi humor. Jego uśmiech sprawiał, że ja, mimowolnie, musiałam się uśmiechnąć. Ale dalej czułam w sobie pustkę i gorycz.
Po chwili namysłu, uznałam, że porozmawiamy, po powrocie do domu.
_____________________________________________________
Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych.
Mam nadzieję, że podoba wam się moja nowa książka.
Przepraszam, że tak długo nie było nowych rozdziałów, ale, jako wynagrodzenie, macie dzisiaj 3, albo nawet 4 rozdziały, ponieważ tę książkę piszę w wordzie, dlatego wy ich tutaj nie dostajecie. :c
Zachęcam do oceniania tego rozdziału. Ale, guys, KONSTRUKTYWNA KRYTYKA.
Widzimy się za chwilkę w 3 Rozdziale. ;3
Pozdrawiam
Autorka ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top