~ROZDZIAŁ V~

Derek na początku nie miał zielonego pojęcia, jak odebrać Ginny dziennik, z którym przecież nie rozstaje się nawet na sekundę. Nie popierał ani swojego zachowania, ani zachowania Chloe. Jaką tajemnicę skrywa Weasley, skoro nie powiedziała o tym nawet Evans. A co ważniejsze - skoro ta tajemnica jest tak wartościowa, to czy rudowłosa zapisała o tym w zwykłym dzienniku? Przecież zawsze istniało ryzyko, że może go gdzieś zostawić, zgubić, bądź ktoś pokusi się o to, by go ukraść.

Luna widziała dziwne zachowanie swojego przyjaciela. Jak zamyśla się na dłużej niż zazwyczaj. Nie słuchał jej słów z takim zainteresowaniem. Martwiła się o niego. Uważała Dereka za swojego najlepszego przyjaciela i chciała dla niego jak najlepiej. Chciała mu pomóc. Ale jej mama mówiła jej, że nie można pomóc osobie, która tej pomocy przyjąć nie chce. Więc czekała na pierwszy krok ze strony Hill'a. 

Derek w tym czasie zaczął śledzić rudowłosą Gryfonkę. Na tyle dyskretnie na ile to możliwe. Kiedy przyłapała go na tym, że przez dłuższy czas za nią chodzi, zaczął upierać się, że po prostu skierował się w stronę biblioteki. Dziewczyna nie uwierzyła mu, że nie tylko dlatego, że była pora obiadowa, a on nie miał nawet kawałka pergaminu, czy też pióra. Szedł zupełnie w odwrotnym kierunku, niż biblioteka się znajdowała. Nie podejrzewała go jednak o nic konkretnego. Bo o co też miałaby go podejrzewać? Uważała go za dobrego znajomego, który raczej nie robiłby czegoś, co mogłoby ją skrzywdzić. Zresztą ona nie wierzyła w te bzdury o wrednych Ślizgonach, którymi straszyli ją Ron, Fred i George.

Hill w akcie desperacji postanowił zgłosić się o pomoc do osoby współwinnej całej tej pogmatwanej sytuacji. Kiedy zobaczył blond czuprynę na horyzoncie, od razu podjął próbę działania.

- Draco! - Derek podbiegł do blondyna, który tylko obejrzał się za chłopakiem, prychnął pod nosem i ruszył, jak gdyby nikt go nie wołał.

- Jeżeli przysłała cię Chloe, daj sobie spokój - oznajmił dobitnie, kiedy brunet nie dawał mu spokoju. Zachowywał się jak natrętny chochlik.

- Nie ona. Nie wie, że chcę z tobą rozmawiać - powiedział dysząc.

- O czym? - Malfoy skrzyżował ręce na piersi i posłał w stronę rozmówcy wzrok znaczący tylko tyle, by się pospieszył.

- Chcesz pogodzić się z Chloe? - zapytał, ignorując jego gesty. Blondyn ciężar swojego ciała z jednej nogi przerzucił na drugą.

- A co to za pytanie? - prychnął.

- Chcesz, czy nie? - naciskał dalej.

Oczywiście, że chciał. Ale duma nie pozwalała mu tego powiedzieć. I co jeszcze? Miał iść do niej i może przeprosić za to, że go pobiła? Cisza utwierdziła Dereka w przekonaniu, że w jakiś pokręcony sposób, Draco tęskni za Evans.

- Jeżeli chcesz, żebyście wrócili do stanu z przed kłótni, musisz mi pomóc.

Malfoy uśmiechnął się do Dereka. Przez ostatnie dni myślał, że Tiara Przydziału myliła się, co do niego i powinien był on trafić do Hufflepuff'u, albo co gorsza, Gryffindoru. Jednak widząc błysk w ciemnych oczach bruneta, Draco uśmiechnął się, jak to tylko on potrafił.

- Zamieniam się w słuch - oznajmił, ręce opuszczając wzdłuż talii.

***

Plan nie był zbyt skomplikowany, aby zaangażowani w niego Craabe i Goyle byli wstanie sobie poradzić. Musieli po prostu zachowywać się tak jak zawsze - być wredni dla jednej Gryfonki. Derekowi zrobiło się trochę głupio, że napuszcza Dracona i jego ekipę na własną przyjaciółkę, ale uważał Chloe za bliższą swojemu sercu. Przez chwilę pomyślał o Lunie i jej rozczarowanych oczach, gdyby dowiedziała się, na jaki pomysł wpadł chłopak. Ale teraz już nie ma odwrotu, bo właśnie zaczęli wcielać plan w życie.

Ginny siedziała na parapecie z dziennikiem w ręku i ochoczo w nim pisała. A przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Derek nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Gryfonka wygląda na zdenerwowaną. Miała przygryzioną wargę i wpatrywała się w zapisany tusz ze zmarszczonym nosem. 

W tym momencie na scenę wkroczyli Crabbe i Goyle, którzy zaczęli ją przedrzeźniać i naśmiewać się z niej. Draco ruszył za nimi.

- O, wiedzę, że prowadzisz dziennik. Rodzice nie chcą słuchać, co masz do powiedzenia? Wcale się nie dziwie, przy takiej ilości dzieci, też bym przestał ich słuchać - zaśmiał się, a jego kumple mu w tym towarzyszyli. 

- Crabbe, Goyle, co powiecie na to, by dowiedzieć się o czym to ciekawym pisze? - zapytał, a oni w miarę szybko zrozumieli, że mają odebrać jej dziennik. Derek nie wiedział, który jak ma na imię, bo zawsze chodzą razem. I zawsze nazywani są "Crabbe-Goyle", ale większy z nich przytrzymał Ginny, a mniejszy odebrał jej jej własność. 

- Oddawaj! To moje! - krzyknęła Gryfonka i próbowała odzyskać dziennik z rąk jednego z nich. Rzucili dziennik w stronę Draco, który zgrabnie go złapał. Przekartkował go , udając, że jest niezwykle zainteresowany tym, co może pisać Gryfonka. Zdziwił się, gdy zobaczył same puste kartki. A przecież widział, jak coś zapisywała. Może użyła jakiegoś magicznego pióra, lub tuszu? 

- Może kiedyś oddam - uśmiechnął się szelmowsko w jej stronę. - Crabbe, Goyle. Idziemy. 

Przepchnęli dziewczynę z drogi i po prostu przeszli obok. Ginny miała wściekłe wypieki na twarzy i już szykowała się na wyciągnięcie różdżki, żeby dać całej trójce nauczkę, ale wtedy podszedł do niej Derek.

- Co od ciebie chcieli? - sam był zaskoczony, jak szczerze zabrzmiały jego słowo. Zaskoczona Weasley nie odpowiedziała mu od razu. Nawet skrzywiła się jak zobaczyła jego zielony krawat. Pomyślała, że chyba do końca życia będzie miała uraz do tego koloru.

- Draco i banda jego przygłupów zabrała mi mój dziennik - odpowiedziała. - Nie wiem jak Chloe może się przyjaźnić z tą... Szczuro-fretką! 

Derek zaśmiał się cicho pod nosem. Na początku też nie wiedział, dlaczego Chloe i Draco się przyjaźnią, ale im dłużej przebywał w ich towarzystwie tym bardziej mógł dostrzec to, że uzupełniają się bardzo dobrze. 

- Postaram ci się pomóc - powiedział jej. - Może z nimi porozmawiam, a jak nie, to powiem Chloe, żeby zabrała mu dziennik. Może ty zmusisz ją do porozmawiania z Draco. 

- Dziękuję - odetchnęła Gryfonka i popatrzyła na Dereka. - Tylko proszę nie czytaj go. Najlepiej go nie otwieraj...

- Jasna sprawa - oznajmił, chociaż jego prośba go zaintrygowała. Rozumiał, że nie chciała, żeby go nie czytał, ale od razu, żeby nie otwierać? To jeszcze bardziej wzbudziło w nim ciekawość. Co jest z tym dziennikiem, że jedna jest wstanie zdradzić zaufanie przyjaciółki, tylko po to, żeby go dorwać w swoje ręce, a druga jest wstanie ruszyć z różdżką na trójkę starszych i silniejszych chłopaków, żeby go odzyskać? 

- Od razu postaram się tym zająć - dodał i ruszył w stronę, w którą odeszli Ślizgoni. 

Umówili się, że spotkają się pod łazienką na drugim piętrze, gdzie straszy duch Jęczącej Marty. Derek nie spodziewał się, żeby ktokolwiek chciał przebywać w tej okolicy.

- Trzymaj - Draco rzucił w jego stronę dziennikiem, a Derek złapał go, chociaż nie tak zgrabnie, jak zrobił to blondyn. - Mam nadzieję, że po tym Evans w końcu się uspokoi. 

- Ja też - stwierdził szeptem Hill, kiedy grupa Dracona po prostu go minęła i ruszyli tylko w sobie znanym kierunku.

Derek popatrzył na przedmiot w jego rękach. O co tyle szumu? Dziennik wyglądał na dość stary, chociaż zachowany w całkiem niezłym stanie. Okładka była nieco szorstka, ale nie wyglądała na najtańszą. "Idealne na prezent" - pomyślał i, mimo prośby Ginny, otworzył go. Przywitały go puste strony. Westchnął i chciał zamknąć zeszyt i zanieść go w końcu Chloe. Zamiast tego popatrzył na jedno proste słowo, które nagle pojawiło się na pierwszej stronie. Przez chwilę pomyślał nawet, że ma zwidy i zamrugał kilka razy, ale to słowo dalej tam było. Kiedy otrząsnął się z szoku zobaczył, że tusz powoli znika, a słowo "Witaj" robi się coraz bardziej niewyraźne. Derekowi zaschło w ustach, rozejrzał się po korytarzu, ale nikogo nie dostrzegł, więc wszedł do łazienki dla dziewczyn, by na własnej skórze przekonać się, o co te całe zamieszanie z dziennikiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top