~ROZDZIAŁ IV~
Dereka zachowanie Chloe z jednej strony bawiło, a z drugiej denerwowało. Przez kłótnię z blondynem wychodzili z pokoju wspólnego o wiele za wcześnie jak na jego gust. Wychodził razem z nią, by pilnować, by rudowłosa nie wpakowała się w nowe kłopoty. Pomimo tego, że wychodzili najwcześniej jak się tylko dało i tak chodzili do Wielkiej Sali dłuższą, okrężną drogą. Evans poszła nawet o krok dalej i do pokoju wspólnego wracała na niedługo po dwudziestej drugiej, włócząc się po zakamarkach Hogwartu, odkrywając różne skróty i tajne przejścia. Często o włos omijały ją spotkania z woźnym Filchem lub jego kotką Pania Norris.
Derek, w akcie buntu przeciwko zachowaniu Chloe, podczas śniadania usiadł niedaleko Dracona. Evans sapnęła wściekle, ale podążyła za swoim przyjacielem, siadając dalej od strony Malfoya. Zaskoczony blondyn przez chwilę nie komentował tego zachowania.
- Czyżbyś już przestała odkrywać rolę obrażonej królewny? - zapytał w końcu blondyn, na co posłała mu piorunujące spojrzenie.
Wzięła łyk dyniowego soku i nałożyła sobie trochę jajecznicy i jednego tosta. Co rusz Draco mówił w jej stronę jakieś irytujące komentarze, starając się wyprowadzić Evans z równowagi. Przez chwilę nawet Derek pożałował, że usiadł obok Malfoy'a, ale trzymał się przy swojej decyzji, starając się jeść swoje śniadanie jak najdłużej. To chyba nawet bardziej zdenerwowało rudowłosą, bo po opróżnieniu własnego talerza usiadła przy stole Krukonów, obok Luny, zarabiając przy tym niezbyt przychylne spojrzenia uczniów ze Slytherinu i Ravenclaw.
Ślizgonka i Krukonka rozmawiały przez jakiś czas ze sobą, po czym podeszła do Ginny. Wyszły we trójkę z Wielkiej Sali i skierowały się na swoje zajęcia. Derek szybko dokończył swoje śniadanie i dogonił dziewczyny. Przez całą drogę do sali (a nawet przez część zajęć) próbował przekonać Evans do pogodzenia się z rok starszym Ślizgonem. Irytowało go to, że w jakimkolwiek pomieszczeniu by się nie spotkali, ta dwójka tworzyła ciężkie napięcie.
- Jak mnie przeprosi, to nie ma problemy, wybaczę - oznajmiła dobitnie Evans.
- Przecież wiesz, że to jest niemożliwe - warknął w jej stronę.
- No właśnie - posłała w jego stronę słodki uśmieszek.
- Nie wytrzymam z wami - westchnął. - Jedno uparte jak smok, a drugie dumne jak hipogryf.
- Okej. Jest jeden sposób - Evans odwróciła się w stronę Dereka na tyle, na ile umożliwiała jej ławka.
-Zamieniam się w słuch - odpowiedział jej.
-Jeżeli załatwisz mi dziennik Ginny na dwadzieścia cztery godziny, to ja pogodzę się z Draco na tyle, na ile będzie to możliwe. Nie przeproszę go, ale przestaną go omijać, dobrze?
- Na co ci dziennik Ginny? - brunet zmarszczył brwi.
- Zgoda, czy nie? - odpowiedziała mu pytaniem.
- Dopiero jak mi powiesz, dlaczego chcesz jej dziennik - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. Chloe wzruszyła ramionami.
- Z twoją pomocą czy bez i tak go dostanę. Od ciebie zależy, czy będziesz miał w tym jakiś pożytek, czy nie - oznajmiła.
- Wiem już dlaczego jesteś w Slythrinie - syknął i westchnął, drapiąc się po łuku brwiowym. - Jak mam go zdobyć?
- W sensie? - dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Mam go ukraść, czy jak?
- Nie wiem, jak go zdobędziesz, nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia. Po prostu... Potrzebuję go - mówiła to z taki zapałem, że Derek przeraził się dziewczyny. Patrzył na nią z otwartymi oczyma. Widział ten zapał, który jarzył się w jej oczach. Przerażała go moc, którą było czuć od wypowiedzianych słów. Nie był wstanie jej nic więcej odpowiedzieć, jak tylko kiwnąć głową. Poprzysiągł sobie jednak, że odkryje, dlaczego Evans tak bardzo zależy na tym dzienniku.
***
Tak, wiem, krótki, ale jeszcze kilka rozdziałów dzisiaj wleci, także spokojnie :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top