Rozdział 2
Dessy był zszokowany. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien o tym wiedzieć. Ta świadomość ciążyła nad nim odkąd wyszli z tamtej jaskini. Szedł powoli za Solem i Electrą po starych torach, coraz bardziej tęskniąc za rodzicami. Starał się nie płakać, lecz łzy same cisnęły mu się do oczu. Co chwilę je wycierał ale to nic nie dawało, było ich coraz więcej.
W zamyśleniu wszedł w plecy Electry, nawet nie zauważywszy, że stanęła.
- Ej młody, uważa... - ucięła, słysząc jak Desirée szlocha z twarzą w dłoniach. - Co jest?
Chłopak nie odpowiedział i oparł się o jedną z krokwi. Sol odwrócił się i o mało nie upuścił swojej lampy. Dessy w tym momencie był uderzająco podobny do Anthony'ego jeszcze przed ślubem, gdy Dominic był w śpiączce. Jednak najstarszy syn Blackout nie chciał o tym teraz myśleć, dla niego najważniejsze teraz było wydostanie zarówno siebie jak i tego płaczącego dziecka z kopalni, może przy okazji też reszty rodzeństwa i ich niewidomej ciotki. Podszedł do niego i lekko poklepał po ramieniu.
- Słuchaj, wiem że jest Ci ciężko z tą wiedzą ale.. - urwał, czując wzrok siostry na sobie. - ..ale musiałeś się kiedyś dowiedzieć.
- Nie dobijaj go - rzuciła.
Dessy podniósł wzrok. Przeszywające spojrzenie jego różnokolorowych tęczówek było nie do wytrzymania.
- Wiedzieliście o tym, prawda? - syknął nagle. - Wiedzieliście, że mam w sobie trzy esencje, wliczając w to swoją własną? Wiedzieliście, że prawdopodobnie jestem najbardziej niebezpiecznym stworzeniem na świecie?!
W jego głosie była złość i rozpacz, a z oczu obficie lały się czarne łzy.
ᛏᚺᛖ ᛚᛟᛋᛏ
Dominic zbudził się nagle i rozejrzał po kuchni. Anthony przyglądał mu się badawczo z drugiej strony stołu, a przed nim leżał bandaż, kolczyk i bransoletka. Chwilę zajęło mu połączenie faktów i już otwierał usta by coś powiedzieć, lecz małżonek go uprzedził.
- Tak, to jego rzeczy - powiedział. - Nie wiem jakim cudem Jim je znalazł, ale zdaje mi się, że miałeś jakieś obawy w tej sprawie.
- Porwano go
Serce Dominica ścisnęło się gdy to mówił. Wiedział, że Anthony ma to samo na myśli. Coś jednak mówiło mu, że chłopak nie żyje. Nie mógł i nie chciał w to wierzyć. Siedzieli w milczeniu i co chwilę zerkali to na te rzeczy, to na siebie.
- Zdajesz sobie sprawę, że musimy z tym iść na policję? - powiedział nagle Anthony.
Dominic tylko kiwnął głową w odpowiedzi. Nie miał siły odpowiadać. Kolejna bezsenna noc się na nim odbiła. Wstał od stołu i na odchodnym rzucił, że idzie spać. Anthony odprowadził go wzrokiem i po chwili sam wyszedł. Musiał gdzieś pójść, nie miał wyboru. Przebrał się i udał do sklepu. Po drodze czuł wzrok sąsiadów i innych ludzi na sobie. Nie dziwił im się, nieczęsto widuje się dorosłego faceta z kolorowymi włosami, który w dodatku jest gejem. Słyszał już wiele niezbyt miłych komentarzy na temat siebie lub swojego męża, nawet kiedyś kilku chłopaków pobiło ich syna.
Idąc zastanawiał się też kto mógł chcieć go porwać. Wiedział o takich sprawach to i owo, ale rozumiał też, że nawet gdyby zrobili to dla okupu to dawno skontaktowaliby się z nimi. Mogła to być jakaś zorganizowana grupa ludzi, kilku frajerów chcących łatwo zarobić, albo ktoś z rodziny. Anthony jednak wykluczał ostatnią opcję, bo Damien wcale nie utrzymywał z nimi kontaktu, a Albert i Veronica mieli własne rodziny. Chociaż istniała jeszcze jedna opcja: rodzina Blackout. Zatrzymał się na środku chodnika i po chwili ruszył dalej, mijając sklep. Doszedł do parku i usiadł na jednej z ławek. Myśl, że to jednak Blackout mogła to zrobić kotłowała mu w głowie.
Obok niego, trzymając się za ręce, przeszły dwie młode dziewczyny. Uśmiechnął się lekko. Minęło trochę czasu odkąd ostatnio spotkał jakąkolwiek parę wykraczającą poza normę, chociaż od czasu wprowadzenia się tu widywał podobne pary częściej.
Zaczął żałować, że nie wyciągnął ze sobą Dominica, trochę słońca by mu nie zaszkodziło. Z drugiej strony jednak to jak wyglądał i ogólnie w jakim był stanie po kolejnej już bezsennej nocy nie pozostawiało złudzeń, że przyśnie gdzieś na ławce czy coś w tym stylu.
Po pewnym czasie wstał i wrócił do domu. Zastał wszystko tak jak wcześniej, lecz coś mu nie pasowało. Było cicho jak makiem zasiał, własny oddech wydawał mu się o wiele za głośny. Zdjął buty i powoli wszedł po schodach do sypialni. Zajrzał do środka i poczuł jak kamień spada mu z serca. Dominic spał na łóżku, nawet nie przykryty bodajże kocem. Jego oddech był ledwo słyszalny pomimo panującej w domu ciszy. Anthony czasami zapominał jak bezgłośnie jego mąż potrafi się zachowywać. Zamknął drzwi i wrócił na parter. Wtedy przypomniał sobie, że miał zadzwonić do Sola.
Wyjął telefon z kieszeni, wybrał numer i czekał.
Komórka podróżnika brzęczała na stoliku w jego mieszkaniu, a on sam o tym nie wiedział.
Dominic nie spał. Wiedział, że Anthony wyszedł i dopiero wtedy pozwolił sobie ulżyć. Nie robił tego od bardzo dawna, praktycznie od zdania matury. Widok krwi spływającej po ramieniu przywrócił dawne wspomnienia. Obiecał zarówno sobie jak i Anthony'emu, że już nigdy więcej nie będzie się ciął, ale coś w nim pękło. Po wszystkim panicznie posprzątał i założył bandaże. Nie mógł tego powstrzymać. Stres, a do tego powracając depresja i myśli samobójcze zmusiły go do tego. Był zbyt słaby żeby z tym walczyć. Zdawał sobie sprawę z własnej słabości, nienawidził siebie za to. Usiadł i przyjrzał się zakrwawionym bandażom. Wiedział, że Anthony będzie wściekły. Udał się do łazienki, zmienił opatrunki i zszedł na parter. W salonie zastał swojego partnera stojącego przy oknie z telefonem w dłoni.
- Dzwoniłem do Sola, ale nie odbiera - powiedział, nie unosząc wzroku. - Nie wiem co mogło się stać... Może Electra albo Phil odbiorą
- Skoro do Sola nie mogłeś się dodzwonić, to pewnie do nich też ci się nie uda - rzucił Dominic. - Jeśli to sprawka Blackout, to bardzo możliwe, że ich też w to wciągnęła.
Anthony spojrzał na niego i zmierzył go wzrokiem. Podszedł bliżej i stanął dokładnie naprzeciwko współmałżonka. Dominic starał się zachować spokój i modlił się w duchu, żeby Anthony nie zauważył drobnych plamek krwi na opatrunkach. Co prawda to Dominic dominował w tym związku, ale to Anthony'ego należało się bać. Obydwaj potrafili również posługiwać się magią, jednak nigdy z nią nie przesadzali. Teraz stali naprzeciwko siebie, w niczym nie zmąconej ciszy i patrzyli sobie nawzajem w oczy; jasny błękit mieszał się z ciemnografitowym. Anthony przysunął się odrobinę bliżej.
- Czy znowu to zrobiłeś? - powiedział cicho.
Dominic w odpowiedzi tylko westchnął. Złamał obietnicę, lecz nie wydawało mu się, żeby Anthony był zły. Wręcz przeciwnie, zdawało się jakby wiedział, że już dłużej nie wytrzyma. Małżonek objął go i oparł głowę na jego ramieniu. Dominic przez chwilę nie wiedział co zrobić. Jego mózg na chwilę przestał działać i dopiero po chwili zorientował się co się dzieje. Położył dłonie na biodrach Anthony'ego, ale po chwili je cofnął i odsunął się. Partner przyglądał mu się przez moment ze zdziwieniem na twarzy, które po chwili zmieniło się w smutek.
- Już mnie nie kochasz, prawda?
ᛏᚺᛖ ᛚᛟᛋᛏ
Desirée czuł jak coś rozrywa go od środka. Powietrze wokół niego było niczym naelektryzowane i wtedy... trzask! Silne wyładowanie elektryczne poraziło go i upadł. Przez chwilę nie czuł dosłownie nic oprócz tępego bólu szyi. Nagle jednak wyczuł coś jeszcze, jakby stracił małą cząstkę siebie. Głosy Sola i Electry dochodziły do niego niemalże z daleka, strach powoli odbierał mu zmysły.
A Blackout zdobyła właśnie część jego esencji.
~
Zaczęło się
Chłopak wyzwolił z siebie część energii, a bestia po prostu w zamian uszczknęła sobie troszkę jego mocy.
Heather siedziała w parku wpatrzona we własne buty i wszystko naprędce analizowała. Wcześniej udało jej się wytropić i śledzić jednego z ojców, Anthony'ego Rosehearta. Wyszedł sam, drugiego z nim nie było.
Zdawała sobie sprawę, iż możliwe jest, że się o tym dowie, lecz całą drogę do parku spędził na myśleniu. Wyglądał na bardzo zmęczonego.
Wyglądał też o wiele za młodo jak na swój szacowany wiek. Heather znała prawdę.
Zarówno on, jak i jego mąż i syn są demonami.
Niespodzianka!
W tym roku biorę udział w NaNoWriMo (National Novel Writing Month) i jako swoją ofiarę wybrałam tę książkę!
Chciałabym dodać, że teraz rozdziały będą się pojawiać w kilkutygodniowych odstępach czasowych, zależy jak będzie mi szło.
Do napisania!
[sprawdzone]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top