rozdział 29
Spotkanie ze Shawnem oderwało mnie od szarej rzeczywistości, a litry soku pomarańczowego, który w siebie wlaliśmy, nie działały korzystnie na moje nerki... Jednak ucieszyłam się lekko, kiedy chłopak poinformował mnie, że musi wracać, bo jego tata potrzebował pomocy.
To nie tak, że chciałam się go pozbyć, bo gdzieś w środku serca wiedziałam, że może z tego powstać naprawdę fajna, koleżeńska relacja.
Po prostu byłam już zmęczona tym wszystkim.
I twoje myśli zajmowali dwaj bracia...
Kiedy chłopak mnie uścisnął i podziękował za wszystko, zdałam sobie sprawę, jak bardzo moje uczucia do niego się zmieniły. Mogłam z ręką na sercu powiedzieć, że Shawn Mendes był cholernie przystojny, ale nic... Nic więcej do niego nie czułam.
Moje myśli zajmował Daniel. Przez całe południe ze Shawnem kontrolowałam telefon, czy aby mój chłopak się do mnie nie odezwał, ale nawet teraz, kiedy zostałam sama przy stoliku, patrząc na kelnera serwującego drinki jakiejś parze, posmutniałam, podejmując ostateczną decyzję udania się do domu Greensonów.
Chyba odwlekałam to w czasie tylko z jednego powodu - nie spotkania Noah.
Przewiesiłam torbę przez ramię i wyszłam z kafejki, ruszając parkiem w stronę domku Daniela.
Kopnęłam kamyk, uświadamiając sobie jak wiele się zmieniło.
Byłam w klasie trzeciej liceum, ledwo po spotkaniu z moim starym crushem i ex-chłopakiem z którym odbudowałam kontakt. Miałam chłopaka i lepiej dogadywałam się z mamą, i przypuszczam, że te dwie rzeczy na siebie jakoś oddziaływały. Szkolna diwa dała mi spokój i całkiem stara, skupiałam się już na studiach i mojej przyszłej karierze. Mój najlepszy przyjaciel Troye ułożył sobie życie z Jackiem i razem zamieszkali w chatce nad oceanem. Co prawda straciłam kontakt z Anonimowym Przyjacielem, jednak nie było mi z tego powodu wybitnie smutno - miałam przy sobie Daniela.
Najgorsza w tym była niewiedza na temat mojej relacji z Noah. W sensie... byliśmy przyjaciółmi? A może po prostu zabijaliśmy w sobie uczucia? Może w którymś momencie zakopaliśmy je tak głęboko, że one już teraz przesłaniały istnieć? Czy z uczuciami tak w ogóle da się zrobić? Może gdyby Noah nie wyjechał, byłoby inaczej...?
Dlaczego ja się nad tym zastanawiałam? Noah mnie przecież nie obchodził. To nic, że mnie pocałował. On był z Clarie, sam się ode mnie odsunął.
I kochałam Daniela. Szczerze i prawdziwie go kochałam.
Wsunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos, bo słońce wisiało wysoko na niebie.
Usłyszałam moją ulubioną piosenkę, która wydobywała się z torebki i obawiałam się, że to telefon od wściekłej rodzicielki, która dowiedziała się o mojej nieobecności.
Wygrzebałam komórkę z paszczy potwora, co było dość trudne, bo miałam tam dosłownie wszystko - od chusteczek, przez cukierki do kostek i pionków do gry.
Moje zdziwienie było ogromne, kiedy na ekranie pojawił się numer Daniela.
- Oh, czyli jednak żyjesz - powiedziałam na powitanie z uśmiechem na ustach, starając się brzmieć jednak trochę groźnie.
Przez chwile w telefonie panowała cisza.
~ Tak, tak. Żyję i mam się całkiem w porządku. Przepraszam, że się nie odzywałem - usłyszałam po drugiej stronie.
Zagryzłam wargę. Nie wiem dlaczego nie potrafiłam być na niego zła. Myślę, że miało to związek z tym, że bezgranicznie ufałam Danielowi.
- Okej - jęknęłam. - Rozumiem to, tylko trochę nie wiem o co chodzi i się gubię...
Zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
~ Oh, Perrie uwierz mi, ja też. Ale to nie rozmowa na telefon. Chcesz się spotkać? Skończyłaś lekcje? Gdzie jesteś? - zasypał mnie pytaniami.
Przystanęłam, rozglądając się wokół.
- Pewnie, spotkajmy się. Jestem w parku, niedaleko szkoły. Obok fontanny - podałam mu najważniejszy punkt odniesienia, lokalizując ławeczkę w cieniu jednego z drzew i usadawiając się na niej.
~ Będę za kilka minut, piękna.
Rozłączył się, a mnie na usta wpłynął uśmiech.
Tak bardzo za nim tęskniłam, że kiedy zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie, które ustawiłam sobie na tapecie, do oczu nabiegły mi łzy.
Perrie, czy ty miałaś pojęcie, że twoje życie licealne będzie tak wyglądało? Oh, nawet mi się o tym nie śniło.
Odstawiłam torebkę na bok, żeby mi nie przeszkadzała i spojrzałam na nogi, które wydawały się być jakieś chudsze. Pomyślałam o ciastkach w szafce na zlewem i o paczce chipsów, których nie zjadłam od... kilku tygodni. Czy to możliwe, że schudłam? Faktycznie miałam jakoś tak więcej luzu w spodniach, ale...
- Hej Pezzi - usłyszałam głos Daniela, który znalazł się obok mnie, a moje nogi, spodnie i ciastka jakoś przestały być ważne.
- Hej przystojniaku - wstałam, żeby się przywitać.
Daniel, tamtego dnia, miał na sobie czarne spodnie, białą koszulkę z jakimś nadrukiem, czarne trampki i okulary przeciwsłoneczne na nosie. Wyglądał naprawdę gorąco, a ja musiałam rozpiąć bluzę, wcale nie przez bijące promienie słońca.
Chłopak przytulił mnie mocno, obdarowując setkami pocałunków moje włosy, czoło, policzki, nos i w końcu cmokając moje usta długo i przeciągle. Odrywając się i wracając ponownie, jakby chciał zatrzeć swoimi ustami całe dni rozłąki, jakby chciał się nacieszyć, zatopić... Jakby chciał nie przestawać.
Uśmiechnęłam się.
- Ktoś tutaj się stęsknił - powiedziałam, a chłopak odsunął się.
Przez chwilę miał zamknięte oczy i stał tak tylko naprzeciwko mnie, splatając nasze dłonie i bawiąc się moimi palcami. Uspokajał swój oddech, cmokając mnie jeszcze kilka razy w czoło.
- Chcesz usiąść, czy masz jakieś plany związane ze mną, które muszą być wykonane na stojąco...? Jakieś oświadczyny, czy coś... - mówiłam, uśmiechając się.
Daniel zdobył się na uśmiech, ale kiedy otworzył na powrót swoje oczy, dostrzegłam w jego spojrzeniu smutek.
- Na razie stać mnie tylko na lizaka, Perrie Flower - powiedział, siadając na ławce.
- W takim razie niech będzie lizak. Tylko pamiętaj, że najlepsze są jabłkowe chupa-chups.
Usiadłam obok niego, zaciągając się zapachem jego perfum. Dosłownie obydwoje w tym samym momencie zdjęliśmy swoje okulary i to sprawiło, że się uśmiechnęłam, bo byliśmy naprawdę słodcy.
Moje serce się uspokoiło, jakby widok osoby Daniela polał je miodem. Poczułam się bezpieczna. I szczęśliwa.
- Perrie, musimy porozmawiać - powiedział Daniel, odwracając się w moją stronę, aby mógł spojrzeć mi w twarz.
- O nie, nie lubimy tych słów. Pamiętasz? Obiecaliśmy sobie, że nigdy ich nie powiemy, bo one zawsze zwiastują zer...
Daniel nie pozwolił mi dokończyć.
- Zrywam z tobą.
Przez chwilę byłam cicho, bo sens jego słów nie chciał do mnie dotrzeć. Blokowałam się przed tym silnie i w miarę skutecznie do póki na niego nie spojrzałam.
Kiedy przeniosłam wzrok z fontanny na Daniela, wiedziałam. Wiedziałam, że on nie żartuje. Jego spojrzenie było przepełnione skruchą i nieudolnym zamaskowaniem smutku.
- Poczekaj, że co? - zapytałam, a mój głos nieplanowanie zadrżał.
Daniel nie patrzył mi w oczy.
- Musimy się rozstać.
Czas w tamtej chwili się zatrzymał.
Miałam świadomość, że jestem w parku, że siedzę na ławce, słyszałam szum drzew i świergot ptaków oraz chlupoczącą fontannę. Czułam, że słońce świeci, że Daniel siedzi obok, ściskając moją dłoń, że jego dotyk słabnął z sekundy na sekundę, aż w końcu całkowicie zniknął.
Wiedziałam, co powiedział przed chwilą. Ale nie chciałam wiedzieć.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz - powiedziałam po długiej chwili. - Przecież ty mnie kochasz. A ja kocham ciebie.
Spojrzałam na niego, zdając sobie sprawę, jak wielki ból zadałam mu tymi słowami.
Co on sobie wyobrażał? Że zerwie ze mną i po problemie? Myślał, że nie będę walczyć? Że się poddam?
- Nie utrudniaj tego - powiedział Daniel, patrząc na mnie.
Dziwny dźwięk wydarł się z mojego gardła po usłyszeniu tych słów. Jakby śmiech.
- Ja mam nie utrudniać? To powiedz mi proszę dlaczego ze mną zrywasz?
Daniel chyba zbierał się w sobie.
- Posłuchaj - spojrzał na mnie - było naprawdę fajnie i dziękuję ci za każdą sekundę tego związku. Ale ty za chwile wyjedziesz na studia, a ja tutaj zostanę. Sam. Jak palec. Bo jestem małym dzieciakiem. Są bariery w naszym związku, których nie przeskoczę i jedną z nich jest edukacja...
Nie pozwoliłam mu skończyć.
- Weź nie wymyślaj. Do tej pory ci to nie przeszkadzało - broniłam nas jak lwica.
- Ale zaczęło.
Daniel przed każdym odezwaniem się, milczał, jakby wiele kosztowało go wypowiedzenie następujących słów.
- Zaczęło przeszkadzać mi to, że jesteś starsza, Perrie.
- Oh przestań, to nie jest wiek w którym chcesz mieć dzieci, a ja nie mogę, bo mam menopauzę, czy coś w tym stylu. Powiedz mi o co naprawdę ci chodzi, Daniel - spojrzałam na niego wściekła.
Chłopak gryzł wargę, na której wystąpiły małe kropelki krwi. Nie koncentrował się na mnie. Patrzył w niebo, na drzewa, na swoje dłonie, na trampki, tylko nie na mnie.
- Chodzi o Noah? Czemu nie było cię tak długo w szkole? Co się działo przez te dni, Daniel?
Chłopak zamknął oczy, kręcąc głową.
- To zaszło za daleko, wszystko zaszło za daleko.
Chłopak poderwał się gwałtownie z ławki.
- Nie potrafię powstrzymać uczuć do ciebie, Perrie Flower! - wykrzyknął tak głośno, że prawdopodobnie cały park go usłyszał.
- Więc do cholery nie rób tego! - krzyknęłam, również wstając. - Nie powstrzymuj ich!
Ptaki z drzew poderwały się do lotu, przestraszone dźwiękami.
Daniel zatrzymał się, zamykając oczy i przeczesując dłonią włosy.
- Ale Noah też nie może powstrzymać uczuć do ciebie.
Zatrzymałam się wpół kroku.
- A ja nie wiem co mam robić, wiesz Pezzi? Bo mogę być albo z dziewczyną, którą kocham i widzieć, jak mój brat cierpi, albo odsunąć się od ciebie.
Przełknęłam ślinę, patrząc na Daniela, który mówił ze łzami w oczach.
- Nie rób tego - zaczęłam. - Proszę, nie mów, że...
- I wybrałem opcję drugą, Perrie Flower.
Chłopak założył okulary przeciwsłoneczne na nos, a ja widziałam, jak łzy ciekną mu po policzkach.
- Czy to jest twoja ostateczna decyzja? - zapytałam, prostując się i przełykając chęć płaczu.
- Jeśli powiesz mi, że kochasz Noah i chcesz z nim być, to będzie moja ostateczna decyzja.
Jego słowa były nie do zniesienia.
Czyli teraz na mnie spoczywał cały ciężar?
- Ale ja kocham tylko ciebie - powiedziałam pełna emocji, targających mną w tamtej chwili.
Daniel pokręcił głową.
- O tym zdecydujesz, kiedy poznasz całą prawdę - powiedział. - Myślę, że powinnaś porozmawiać z Noah, bo on wytłumaczy ci to, czego ja nie potrafię. I wiem, że to okropne... Ale musisz wybrać, Perrie Flower. Przepraszam
I odszedł.
Zostawiając mnie samą.
~~~
ten rozdział złamał mi serduszko, naprawdę miałam łzy pisząc to
zapraszam na nowe opowiadanie -> "dotyk"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top