rozdział 14

Jakie życie jest dziwne, Perrie? Ostatnio nie wiem co się ze mną dzieję. Spokojnie, nie zamieniam się w wilkołaka... Chodzi mi o to, że sam chyba nie umiem zapanować nad swoim życiem... Ugh, jak sobie z tym poradzić? W ogóle... Szykuje się wycieczka sezonowa w góry, wybierasz się? Bo ja mam zamiar pośmigać na desce i sobie odpocząć... O niczym innym nie marzę, naprawdę. A jak Ty się miewasz? ~xo

To proste pytanie. Mam się źle, fatalnie, okropnie, ale żyję i udaję, że wszystko jest w porządku.

W życiu bym tak nie napisała...

Do rzeczy.

Gdybyś zamieniał się w wilkołaka, byłoby to lepsze uczucie, niż ta beznadziejność w której tkwisz teraz, tak mi się wydaję. Przy okazji, jak się zamienisz już w zmiennokształtnego, to mnie ugryź, bo zawsze chciałam wiedzieć jak to jest chodzić na czterech łapach i wyć do księżyca. Odnajdę sobie wtedy Scotta i jego stado, i będę szczęśliwa! (Ani mi się waż teraz mówić, że to tylko serial, bo zabiję cię, jak będziesz spał). Jak masz sobie poradzić z tym wszystkim? Po prostu zaciśnij zęby i idź naprzód, ciesząc się jakimiś małymi rzeczami, bo innego wyjścia z sytuacji nie widzę. Otaczaj się ludźmi, którymi kochasz. Oni na sto procent poprawią ci samopoczucie. A na wycieczkę się nie wybieram. Ja i narty? Proszę Cię! Obserwując mnie w szkole chyba widzisz jaka ze mnie pokraka...


Wsunęłam frytkę do buzi, przewracając kolejną stronę książki.

W szkolnej stołówce panował chaos i zgiełk, bo wszyscy rozmawiali z fascynacją o zbliżającej się wycieczce szkolnej. Byłam tak bardzo ponad to wszystko, że prawie nie zauważyłam, jak Shawn obściskiwał się z Lexie, która miała na sobie zimowy, biały kombinezon, idealnie podkreślający jej kształty. Zaplecione dwa warkocze z ciemnych włosów opadały na jej ramiona i wyglądała naprawdę ślicznie, jak Królowa Śniegu.

Szkoda, że ja wyglądałam jak dziewczyna z zapałkami.

Mój zapał do bycia dziewczęcą zniknął po kilku dniach, bo wolałam się wyspać, niż wstawać codziennie rano, by zrobić perfekcyjny makijaż i dobrać odpowiednie ubrania.

Więc zamiast białego kombinezonu, miałam na sobie stare jeansy, bluzę i buty trekingowe.

- Nienawidzę mojego życia! - krzyknął Daniel, rzucając tacę z jedzeniem na stolik tak mocno, że moja butelka z piciem spadła na podłogę.

- O widzisz, to jest nas dwóch - szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.

Zamknęłam książkę, skupiając całą swoją uwagę na brunecie. Miał dzisiaj na sobie szarą bluzę, która idealnie podkreślała jego oliwkową karnację i brązowe oczy.

- Ta pizda, babka od angielskiego, powiedziała mi, że muszę zaliczyć całą epokę, jak chce jechać na wycieczkę w góry. Wiesz ile mam na to czasu? Kurwa mało. Jutro mam to zdać, albo nigdzie nie pojadę. A ja muszę jechać, chcę jechać, ale tego materiału jest tyle, że w życiu tego nie pojmę...

Było mi go naprawdę szkoda, bo wycieczka w góry to tradycja naszej szkoły, a Daniel nie jest osobą, która odpuszcza takie imprezy.

- Ej, masz na to całą noc! Wiem, że kochasz spać, ale dasz radę się tego nauczyć - pocieszałam go, chociaż brzmiało to marnie.

- Ta, jasne. Szczególnie, że jestem "mózgiem" z angola - rzucił z sarkazmem.

Chłopak wydął dolną wargę, a skrzyżowane ręce oparł na stoliku i mimo, iż nastrój miał podły, wyglądał naprawdę słodko.

No Perrie, w końcu to Greenson. Bierz się za niego.

Nie.

- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz - wzruszyłam ramionami, myśląc o tym, że moja butelka nadal leży na podłodze, ale jestem zbyt leniwa, żeby ją podnieść.

Daniel wyraźnie się rozpromienił, a uśmiech wpłynął na jego usta.

- Naprawdę mogłabyś to dla mnie zrobić?

Posłałam mu uśmiech.

- Dla ciebie wszystko, dzieciaku.

Pochyliłam się nad stołem i poczochrałam mu włosy, a Daniel zaczął na mnie krzyczeć, że układał je całe piętnaście minut i wtedy zrobiło mi się głupio, że ten chłopak spędzał przed lustrem więcej czasu niż ja.

- Chyba coś ci upadło.

Słodki, dziewczęcy głos rozległ się po mojej lewej stronie, a w następnej chwili przed moimi oczami pojawiła się wypielęgnowana dłoń i różowe paznokcie, trzymające moją butelkę z piciem.

- Tak, dzięki Clarie - wymusiłam uśmiech.

Noah zajął miejsce obok mnie, nawet się nie witając i widziałam po jego postawie, że miał dzisiaj naprawdę zły dzień. Clarie z uśmiechem i gracją księżniczki usiadła pomiędzy Danielem a swoim chłopakiem.

Oho, jeszcze tego było trzeba.

Wymieniliśmy spojrzenia z Danielem, ponieważ Clarie i Noah nigdy nie jedli z nami lunchu. W sumie nigdy nikt nie jadł z nami lunchu. Byliśmy takimi jakby mini-frajerami, więc fakt, że ktoś się do nas przysiadł, naprawdę ścinał z nóg.

Daniel odkaszlnął znacząco, po czym przemówił do mnie.

- Tak więc Perrie... Co zabierasz w góry? Narty czy deskę?

Kolejna frytka wylądowała w moich ustach. Chociaż trochę dziwnie czułam się jedząc przy Clarie, bo ona zamiast jedzenia miała tylko wodę.

Nienormalne.

Normalne Perrie. A później się dziwisz, że spodnie ledwo zapinasz.

- No wiesz, w sumie to nic nie biorę, bo się nie wybieram na tę wycieczkę - odparłam zgodnie z prawdą.

- Co, ale jak to...? - zaczął Daniel, ale przerwał mu Noah.

- Zapisałem cię - wypowiadając te słowa nie patrzył na mnie, ani na nikogo siedzącego przy stoliku, a całą swoją uwagę poświęcił kawałkowi pizzy.

Halo? Czy ja się przesłyszałam? Czy on mówił do Clarie? A może się przejęzyczył?

- Zrobiłeś co? - zapytałam, upewniając się, że Noah mówił na pewno do mnie.

Chłopak wzruszył ramionami.

- Zapisałem cię na wycieczkę w góry.

Zamrugałam kilka razy, patrząc na Clarie, która bawiła się swoimi dłońmi, wyraźnie zakłopotana.

Okej, może za nią nie przepadałam, ale w tamtej chwili zrobiło mi się jej szkoda, bo wychodziło na to, że nie miała pojęcia o poczynaniach swojego chłopaka.

- Dlaczego to zrobiłeś? Przecież nawet mnie nie zapytałeś o zdanie, a ja po prostu nie chcę jechać na tę głupią wycieczkę!

Uwaga, uwaga. Proszę zapiąć pasy. Perrie jest zbulwersowana. 

Noah odłożył pizze i spojrzał na mnie, a w jego oczach malowała się złość.

- Nie chcesz jechać na wycieczkę, bo będzie tam twój były chłopak z dziewczyną, czy twój najlepszy przyjaciel z dziewczyną, Perrie?

Że co do...?

On naprawdę wypowiedział te słowa?

Tak, Perrie. Naprawdę.

- Noah, ogarnij dupę - skarcił brata Daniel.

Patrzyłam w milczeniu na Noah, bo jakoś zabrakło mi słów.

Nie sądziłam, że stać go na takie słowa.

Nie przeszkadzała mi samotność, wręcz przeciwnie, wiele z niej wynosiłam. Zresztą po co miałabym teraz bawić się w związki? Co chwilę faceci udowadniali mi, jakimi kretynami są naprawdę.

- Przepraszam - rzucił cicho Noah, na powrót zajmując się swoją pizzą.

A w dupę sobie wsadź to twoje przepraszam, pomyślałam, ale zamiast wypowiedzieć te słowa, kiwnęłam tylko głową.

- Wiesz Noah, to, że masz zły dzień, nie oznacza, że masz się wyżywać na wszystkich wokół - zauważył słusznie Daniel.

Dobrze mówi, polać mu.

Perrie, nie będziesz rozpijać nieletnich.

- Tak wiem - powiedział Noah, opadając na krzesło. - Naprawdę nie chciałem, Perrie.

Chłopak ponownie skierował na mnie swój wzrok, a jego spojrzenie było pełne zmęczenia i skruchy.

- Rób tak, żebyś nie miał za co przepraszać - powiedziałam cicho.

Noah spojrzał na swoje dłonie.

- Ja... - mówił dalej Noah - stwierdziłem, że dobrze będzie, jak pojedziesz i się trochę rozerwiesz z nami wszystkimi. Odpoczniesz od szkoły, od swojej mamy, od wszystkiego. Będzie fajnie, obiecuję ci to.

Chwileczkę, czy on mnie błagał?

Czy Noah Greenson właśnie błagał mnie, żeby jechała na wycieczkę szkolną, w obecności swojej dziewczyny?

Może on ma rację Perrie? Pomyśl - domek w górach, śnieg, koc, dobra książka i czekolada z automatu. Zasługujesz na takie wakacje.

Ale...

Bez żadnych ale!

- No dobra - dałam za wygraną. - Ale nie zmusisz mnie, żeby jeździła na nartach, deskach, łyżwach, czy jakichkolwiek innych rzeczach, na których mogłabym się uszkodzić lub nawet zabić.

Daniel parsknął śmiechem, opryskując colą stolik i śmiejąc się ze mnie, że jestem taką łamagą, że nie potrafię nawet jeździć na łyżwach,  a Noah chyba po raz pierwszy dnia dzisiejszego się uśmiechnął.

Miłą atmosferę przy stoliku przerwała Clarie.

- Szkoda Noah, że nie zależało ci tak bardzo, abym to ja pojechała - powiedziała lodowatym tonem, po czym wstała i wyszła ze stołówki.

I najciekawsze było to, że Noah zamiast wstać i za nią pobiec, czekał przez chwilę i zastanawiał się, co ma zrobić.

W ostateczności, po jakichś pięciu minutach, podniósł się, chwycił plecak i posłał mi krótkie spojrzenie.

- Widzimy się później.

Kiwnęłam głową, jego sylwetka zniknęła w drzwiach, a Daniel jakby czytając mi w myślach, powiedział:

- To było dziwne.

Idealne podsumowanie.


~~~

czeeść c:

jak się macie?

bo ja mam żałobę... bo...

OSTATNI SEZON TEEN WOLF

jak ja sobie poradzę w życiu bez tego serialu?

moje małe serduszko jest w kawałkach

lots of love ~lexi xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top