rozdział 1
Była godzina 8 rano, ja byłam niewyspana i ledwo żywa, ale mimo to stałam przy swojej szafce szkolnej o własnych siłach i studiowałam swój plan zajęć.
Idealny dzień w nieidealnej szkole z średnioidealną mną.
Tak, dokładnie z taką myślą zaczynałam nowy rok szkolny.
Woho, będzie super... Nie. Jednak brak mi entuzjazmu.
Wychodziło na to, że miałam w ostatniej klasie aż 9 godzin matematyki i to chyba jedyna dobra wiadomość dnia dzisiejszego.
Jesteś nienormalna, jeśli to jest dla ciebie dobra wiadomość.
Oh odejdź głosie.
Schowałam plan do torby i zaczęłam pakować książki na pierwszą lekcję, którą oczywiście była moja kochana matematyka.
Kiedy rano weszłam do szkoły, od razu szukałam wzrokiem Shawna, bo mieliśmy dzisiaj spotkać się na pierwszej przerwie, ale chłopak albo o mnie zapomniał, albo zapadł się pod ziemię, bo ani nie opierał się seksownie o moją szafkę (jak to kiedyś miał w zwyczaju) ani nigdzie nie mogłam go znaleźć.
I szczerze, wolałabym aby zniknął pod ziemią niż o mnie zapomniał, bo przynajmniej nie czułabym się tak zraniona.
Zamknęłam szafkę z hukiem i odwróciłam się na pięcie, żeby moje czoło uderzyło w coś twardego w białym podkoszulku.
Perrie, jesteś taka stara, a taka głupia. Powiedz nam proszę jak ty to robisz?
Ugh. To dar.
Potarłam swoje czoło, bo naprawdę bolało i spojrzałam na moją przeszkodę.
- Przez cały rok nic się nie zmieniłaś i nadal jesteś taką niezdarą jak byłaś zanim wyjechałem, prawda Perrie Flower?
O mój najsłodszy Jezu...
Przecież to..., przecież to Noah Greenson... Mój Noah Greenson. Mój pieprzony najlepszy przyjaciel.
Patrzyłam na niego i miałam wrażenie, że moje oczy zaczynają się powiększać i powiększać, żebym mogła objąć go całego moim spojrzeniem.
Czy on jeszcze urósł?
- Perrie? Wszystko okej? Nie mów mi proszę, że przez ten rok jeszcze bardziej ześwirowałaś. Już w pierwszej klasie ledwo dało się z tobą wytrzymać, ale teraz...
Cały pieprzony, zabawny, bezczelny Noah. Nic się nie zmienił.
- Przez cały rok się nie zmieniłeś i nadal jesteś takim głupkiem jakim byłeś zanim wyjechałeś, prawda?- odcięłam się, próbując powstrzymać uśmiech, ale nic z tego.
Staliśmy tak naprzecie siebie, patrząc sobie nawzajem w oczy. Noah miał tak cholernie wielkim uśmiech na twarzy, że aż się zastanawiałam, czy nie bolały go policzki.
W następnej chwili, nie całkiem wiedząc co robię, wspięłam się na palce i zarzuciłam swoje dłonie na ramiona Noah, a on oplótł moje ciało ciasno rękami.
Wtuliłam się w niego, kładąc policzek na jego ramieniu.
Przynajmniej on o mnie nie zapomniał.
- Ciężko mi to przechodzi przez gardło- powiedział z lekkim śmiechem wprost do mojego ucha- ale cholera, tęskniłem za tobą Perrie.
Łzy stanęły mi w oczach.
Nie masz cholernego, zielonego ani bladego pojęcia jak ja bardzo tęskniłam za tobą.
Westchnęłam głęboko, ostatni raz wdychając cudowny zapach Noah, który sprawiał, że czułam się tak jakoś dziwnie bezpiecznie i szczęśliwie, po czym odsunęłam się delikatnie od chłopaka, patrząc w jego oczy, w których nadal był ten błysk szaleństwa, radości, nadziei i oddania.
- Spróbowałbyś tylko zostać w tej Europie, to bym po ciebie pojechała i cię tu przywlokła.
Noah się zaśmiał, a moje serce zabiło szybciej, bo to był ten sam uwielbiany przeze mnie śmiech.
- Nie wolałabyś tam zostać ze mną?- zapytał.
Poprawiłam okulary na swoim nosie i mocniej chwyciłam książki.
- Nie mój drogi przyjacielu, właśnie idę na lekcje matematyki, żeby się kształcić i osiągnąć coś w życiu.
Noah przewrócił oczami.
- Proszę cię, zaczynasz mówić jak swoja matka.
Przywaliłam mu za ten komentarz w ramie, ale to chyba zabolało mnie bardziej niż jego, bo cholera, jego mięśnie są takie twarde.
- Nawet nie masz pojęcia jak ona bardzo za tobą tęskniła- westchnęłam.
- Na pewno nie bardziej niż ty- puścił mi oczko.
Nie odpowiedziałam mu na ten komentarz, pozwalając mu tym samym żyć w błędzie. Ruszyliśmy pod klasę matematyczną, a Noah nie odstępował mnie na krok.
- Ale naprawdę. Dzisiaj tak bardzo się dla ciebie wystroiła, że to aż jest...
Nie skończyłam mojej wypowiedzi, ponieważ jakiś chłopak podszedł Noah od tyłu, zakleszczył swoją rękę wokół szyi chłopaka i zaczął czochrać jego włosy, głośno się przy tym wszystkim śmiejąc.
Co do cholery się dzieje i kto to jest?
- Daniel, ty mała gnido!- krzyknął Noah, odwracając się i unieruchamiając bruneta.
Oh okej, czyli to Daniel Gnida, rozumiem.
- Też cię kocham braciszku, ale puść mnie. Obowiązuje mnie miesiąc niedotykalności, więc łapy precz.
Braciszku? Co do cholery?
Noah wypuścił powoli bruneta z uścisku, a ja wydedukowałam z informacji o miesiącu niedotykalności, że to pierwszoroczniak.
- Może mnie przedstawisz?- zapytał brunet, poprawiając swoją niebieską koszulkę, która przez tą całą mini bójkę troszkę się zmięła.
Daniel patrzył wyczekująco na Noah, ale ten tylko pokiwał przecząco głową.
- Nie. Myślę, że będzie lepiej jak Perrie nie pozna takiego zjeba mózgowego jak ty.
Starałam się nie zaśmiać, naprawdę.
- Pierdol się- powiedział brunet do Noah, po czym zwrócił się do mnie- Daniel Greenson, miło mi cię poznać Perrie Flower.
Kim on jest, że zna moje imię i nazwisko?
Daniel ujął moją dłoń i ją pocałował, za co jego brat przywalił mu lekko w głowę.
Nie potrafiłam się nie śmiać. Naprawdę. To było bezczelne, ale dusiłam się ze śmiechu.
- Noah naprawdę wiele mi o tobie mówił- zaczął Daniel, masując sobie tył głowy.- Serio, jak mówię wiele to mam na myśli naprawdę wiele. Jakby... cały czas o tobie coś gada. To się robi nieznośne, ale wytrzymuje to, bo muszę. Poza tym z tego co mówi wydajesz się być naprawdę spoko babką, więc mega się cieszę, że cię w końcu mogę poznać.
Mówił tak szybko i tak chaotycznie, że kiedy skończył i sens jego słów do mnie dotarł, nie mogłam mu odpowiedzieć, bo jego kochany brat- Noah- naciągnął mu na głowę kaptur, zacisnął sznurki i popchnął w stronę klasy biologicznej.
- Hej, a może ja chciałam z nim pogadać?- powiedziałam do Noah, stając w obronie Daniela.
- Nie chciałaś- uciął Noah.
- To pa Perrie! Do zobaczenie później!- krzyczał jeszcze Daniel, a ja miałam przeczucie, że to później na pewno nastąpi.
Patrzyłam na znikającego za rogiem Daniela.
- Nigdy nie mówiłeś, że masz brata- zwróciłam się do Noah.
- Tia, w sumie to się do niego nie przyznaję.
Chłopak rzucił ostatnie spojrzenie w głąb korytarza, po czym przeniósł wzrok na mnie.
- To co, idziemy dzisiaj na dach? Tak dawno tam nie byłem i mamy tyle do obgadania...
O nie.
- Um, nie wiem Noah, bo dzisiaj chyba widzę się ze Shawnem...
- Oh...
Ból w jego oczach ranił moje serce. A wiecie co jest najgorsze? Że ja chciałam z nim pójść. Ale jakaś część mnie krzyczała imię Shawn, mimo iż chłopak mnie dzisiaj wystawił.
- No tak... A jest on dzisiaj w szkole w ogóle?- zapytał Noah.
Wzruszyłam ramionami.
- Mieliśmy się spotkać rano, ale...- zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
- Jezu, zapomniałbym.
Sięgnął do kieszeni swoich spodni i po chwili wyciągnął dłoń przed siebie, a na jego palcu zawieszona była mała wieżyczka Eiffla, oblana srebrem i wysadzana malutkimi cyrkoniami.
- Pomyślałem, że ci się spodoba, bo przecież masz tak wielkiego świra na punkcie Francji i Paryża.
Upuścił prezencik na moją dłoń, a moje serce chyba się roztopiło.
Dzwonek zadzwonił dokładnie w tym samym momencie, kiedy ponownie go przytuliłam, cicho dziękując Noah za prezent i Bogu za to, że mam cudownego przyjaciela, który wrócił i jest ze mną.
Ale tą cudowną scenę ktoś musiał przerwać.
I uwaga: po raz pierwszy z życiu nie była to Lexie, której przy okazji nie miałam jeszcze zaszczytu dziś spotkać.
- Już dawno po dzwonku. Perrie, zapraszam do klasy. A z tego co mi się wydaje, ty Noah masz teraz angielski- głos mojej matki niósł się po korytarzu, kolidując z odgłosem jej stukających, czerwonych szpilek.
Noah odsunął się ode mnie, posyłając mi ukradkowe spojrzenie i zawiesił wzrok na mojej matce.
- Tak jest proszę pani, ma pani rację. Miło znów panią widzieć no i naprawdę ładnie pani dziś wygląda.
Zanim Noah zniknął za korytarzem, zmierzwił mi włosy i doprowadził moją mamę tym komplementem do naprawdę czerwonego stanu twarzy.
Wolałam nie wiedzieć, czy to ją podnieciło czy też nie.
~~~
Noaah♥ witaj stary przyjacielu!
cieszycie się, że wrócił? zmienił się? nie zmienił? nada go kochanie? lub nienawidzicie? piszcie, piszcie, piszcie!
i gdzie jest Shawn, cholerka?
ah, no i witamy brata Noah- Daniela :)
macie jaki pomysł, kto mógłby się w niego wcielić?
lots of love~lexi xox
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top