rozdział 24

Leżeliśmy z Danielem w jego sypialni, słuchając jednej z jego ulubionej płyty.

I śmiejcie się lub nie, ale ten chłopak kochał One Direction, więc gładził mnie po plecach w spokojny rytm piosenki Little Things.

Wtuliłam się w niego, trzymając głowę w zgięciu jego szyi i rozkoszowałam się zapachem jego perfum, który był tak kojący, że powoli zasypiałam.

Wiedziałam, że Daniel wybrał tę piosenkę specjalnie dla mnie. Ona wyrażała wszystkie słowa, które bał się wypowiedzieć w tamtej chwili, zupełnie, jakby nie chciał psuć momentu. Nie rozumiałam wtedy jego obaw, ponieważ słuchanie Daniela napawało mnie tak wielkim szczęściem, jakiego jeszcze chyba nigdy w życiu nie doświadczyłam, ale postanowiłam uszanować to, że chłopak nie potrafił się jeszcze na mnie otworzyć.

Miałam jednak pewność, że Daniel mnie kochał. I udowadniał mi to każdym pocałunkiem, każdą pieszczotą, każdym spojrzeniem, jakim mnie obdarzył.

Nigdy w życiu nie myślałam, że spotkam kogoś takiego na swojej drodze. Kogoś, kto mnie pokocha dokładnie taką, jaka jestem, sprawiając przez to, że zaczęłam doceniać siebie coraz bardziej każdego dnia. Kogoś kto nie będzie igrał na moich uczuciach... Kto mnie nie zrani...

Podniosłam głowę i cmoknęłam chłopaka w usta, na co ten wydawał się być zaskoczony moim gestem, ale zarówno ucieszony.

Różowe usta chłopaka uformowały się w słodki uśmiech.

- Panno Flower, co pani wyczynia?

- Nie mów, że ci się nie podoba - odgarnęłam włosy z twarzy, przerzucając jedną nogę nad pasem Daniela tak, że siedziałam na nim okrakiem.

Chłopak zmierzył mnie pożądliwym spojrzeniem, przygryzając wargę i położył swoje dłonie na moich udach.

Starałam się wyglądać naprawdę seksownie i chyba mi to wychodziło, sądząc po spojrzeniu Daniela, błądzącym po moim ciele.

- Podoba mi się to równie mocno... - Daniel podniósł się do pozycji siedzącej, zbliżając się do mojej twarzy tak blisko i szybko, że oddech uwiązł mi w gardle. Czas jakby za na chwilę się zatrzymał, a w przestrzeni trwaliśmy tylko ja i on, wpatrzeni sobie w oczy. Chłopak przystawił usta do mojej szyi -...  jak wizja ciebie... - jego usta błądziły po moich obojczykach, szyi, szczęce, aż w końcu pocałował mnie w kącik ust, ponownie oddalając się na małą odległość i spoglądając mi w oczy - ...bez mojej bluzy w tej chwili.

Wyszeptał, a ja nie mogłam powstrzymać westchnienia.

Ktoś właśnie rozpalił płomień podcienienia w moim brzuchu.

I chyba będzie pożar.

Wpięłam swoje dłonie we włosy chłopaka i zaczęłam się nimi bawić, a na jego twarz pojawił się wyraz odprężenia.

Zamknął oczy, oddając się przyjemności, a ja palcem wskazującym, zaczęłam wodzić po jego twarzy, zaczynając od policzków, przez nos, powieki, brwi, czoło, linię szczęki. Chciałam się go nauczyć na pamięć.

Kiedy położyłam palec na jego ustach, ostatnim przystanku mojej małej wycieczki, chłopak otworzył je i lekko przygryzł opuszek, śmiejąc się cicho.

- Jestem takim szczęściarzem mając cię przy sobie, Perrie Flower - powiedział, odgarniając mi niesforny kosmyk z twarzy.

Daniel cmoknął mnie w czoło i dosłownie w tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły.

- Rodzice wołają was na kolację - ogłosił Noah, po czym opuścił pokój tak szybko, jak się w nim pojawił.

Panie i panowie - Noah Greenson aka Strażak, który ugasił mój płomień podniecenia.

Czy ktoś może zwolnić go z pracy?

- Czuję się okropnie z tym, że Noah się tak zachowuje przeze mnie, wiesz? - powiedziałam, wstając i poprawiając włosy, ponieważ wyglądały, jakbyśmy dopiero co uprawiali seks.

A oboje - i ja, i Daniel - nadal nie mieliśmy tego pierwszego razu za sobą.

Cóż, na razie.

Daniel padł na poduszki.

- Nawet tak nie myśl, proszę cię Perrie. To, że mój brat zachowuje się jak dziecko, świadczy tylko i wyłącznie o nim.

Może to i prawda.

Ale i tak czułam się winna, miałam ku temu powody.

Noah kiedyś przecież wyznał mi miłość, a teraz oglądał mnie codziennie ze swoim bratem.

Jak okropną dziewczyną w skali 1-10 byłam?

Inna sprawa, że Noah nie umiał poradzić sobie ze swoimi uczuciami i wolał Clarie, która zaznaczmy - zdradziła go, na pewno nie raz, a on i tak nadal był z nią w związku, odsuwając się tym samym ode mnie, brata, znajomych, nawet od drużyny koszykarskiej, którą przecież tak bardzo kochał.

- Hej - powiedział Daniel, widząc moją minę - proszę, nie zadręczaj się tym, w porządku?

Chłopak spojrzał mi w oczy i przyciągnął mnie do siebie, zamykając w stalowym uścisku.

Pokiwałam głową, ale wiedziałam, że musiałam coś z tym zrobić.

Daniel ujął moją dłoń.

- Chodźmy zmierzyć się z moimi okropnym rodzicami, którzy pewnie będą wduszać w ciebie jedzenie, ostrzegam, że moja mam gotuje okropnie, ale proszę cię, skłam, żeby było jej miło i zjedz jak najwięcej... Zawsze tak robimy w domu, żeby wiesz, nie załamała się. Ona chce tak dobrze gotować, ogląda te wszystkie programy, a szczególnie uwielbia Piekielną Kuchnię Gordona Ramsay'a...

Zaśmiałam się, wyobrażając sobie panią Greenson w fartuszku, biegającą gorączkowo po kuchni. Ciekawe ile razy ta kobieta zraniła się, chcąc kroić warzywa tak szybko jak Gordon.

- Jasne, możesz na mnie liczyć. Wiesz, że kocham jeść.

- No popatrz, a nie wyglądasz - chłopak posłał mi uśmiech i poczochrał moje włosy.

Zarumieniłam się, słysząc komplement.

To nie tak, że zawsze matka powtarzała mi, że powinnam mniej jeść, bo wszystko zaczyna mi się odkładać i to nie tak, że Lexie naśmiewała się z mojego niepłaskiego brzuszka i to nie tak, że porównywałam się do każdej chudej laski w naszej szkole...

Oh, no dobrze, to dokładnie tak.

Ale dzięki Danielowi zaczynałam powoli odbudowywać swoją samoocenę.

- Oh, no patrz, wszystko zniszczyłeś! - Wskazałam na swoją głowę, lekko chichocząc. - Teraz muszę iść do łazienki to naprawić.

Chłopak przewrócił oczami.

- Poradzisz sobie, czy może ci pomóc? - Zapytał, uśmiechając się znacząco.

- Zjeżdżaj - popchnęłam go w stronę schodów. - Sama sobie poradzę.

Chłopak szedł powoli tyłem, wpatrując się we mnie, aż do momentu w którym wpadł na jakiś stolik i prawie rozbił postawiony na nim flakon, ale w ostatniej chwili udało mu się uratować antyk.

Otarł teatralnie czoło wierzchem dłoni, rzucił "czekam na ciebie na dole" i zniknął na schodach.

Odetchnęłam, przeczesując palcami włosy i zamiast do łazienki skierowałam się prosto do pokoju Noah.

Wiedziałam, że chłopak będzie u siebie, ponieważ Daniel mówił, że od pewnego czasu blondyn nie jadał kolacji z rodziną.

Perrie idziesz na pewną śmierć.

Żeby to był pierwszy raz...

Hej, jesteś jak kot. Masz dużo żyć, duży brzuszek i w ogóle...

Dość.

Zapukałam do drzwi jeden raz, ale nikt mi nie otworzył. Usłyszałam, jak z pokoju sączy się muzyka, więc zapukałam drugi raz dość mocno. Za trzecim razem zaczęłam się denerwować i już miała odejść, kiedy w końcu łaskawy pan raczył otworzyć mi drzwi z rozmachem.

- Mamo, mówiłem ci, że nie... - zaczął krzyczeć, ale kiedy mnie dostrzegł, jego usta jak i ciało zastygły w bezruchu, zupełnie jakbym była duchem, a przecież wcale tak źle nie wyglądałam.

Przynajmniej tak mi się wydawało.

- Hej - powiedziałam słabo, więc odkaszlnęłam. - Wiem, że nie lubisz brukselki, ale może zjesz z nami kolację?

Przez sekundę wydawało mi się, że chłopak walczył z uśmiechem. Ale to była tylko krótka chwila, a po niej znów wrócił groźny, markotny Noah.

- Co ty tutaj robisz? - zapytał mnie, ale raczej brzmiało to jak wyrzut. - Nie jestem głodny, więc jeśli tylko po to przyszłaś, to sorry, ale...

Chłopak chciał się wykręcić i zamknąć mi drzwi przed nosem, ale nie przyszłam tam po to, żeby ten cwaniak mnie zbył, dlatego wmaszerowałam do jego pokoju bez wahania.

- Proszę bardzo, możesz wejść - powiedział z ironią, zapraszając mnie gestem do środka.

- Przyszłam z tobą pogadać, bo zachowujesz się jak dziecko - powiedziałam, stając na środku jego pokoju w którym było tak brudno, że musiałam uważać, żeby nie nastąpić na jakieś brudne talerze, skarpety czy cokolwiek innego, w co wolałam nie wnikać.

Spojrzałam na niego, opierając dłonie na biodrach.

- Słuchaj, jeśli wysłał cię Daniel, albo moja matka, to daj sobie spokój, bo nie chce mi się gadać o tym, jak niszczę tę rodzinę - powiedział znudzony, patrząc na mnie jak na obcą osobę.

Bóg jeden wiedział co się działo z tym chłopakiem, ale jego postawa doprowadzał mnie do szaleństwa.

- To może zepnij dupę i ogarnij swoje życie? Rodzinne i osobiste? - Wyrzuciłam ręce w powietrze.

Noah uśmiechnął się, ale to był wymuszony uśmiech, złośliwy, więc czekałam na najgorsze.

- No tak... Życie Perrie Flower się ułożyło, więc nieskazitelna dama będzie udzielać rad swojemu ex-przyjacielowi. W gwoli ścisłości, zaczniesz sypać brokatem i rozdawać lizaki?

Gdyby nie było tam takiego syfu to przysięgam, coś bym rozwaliła w przypływie wściekłości.

- Mógłbyś nadal być moim przyjacielem, ale najwyraźniej nie masz na to ochoty. Akurat ty to ostatnia osoba, która dostałaby lizaka, wiesz Greenson?

- Nawet bym go od ciebie nie wziął - posłał mi cyniczny uśmiech, a ja miałam ochotę skręcić mu kark.

- Ugh, co jest z tobą nie tak?! - Krzyknęłam i podziękowałam Bogu, że ten chłopak słuchał muzyki, która choć w połowie zagłuszała mój głos.

Noah stał w lekkim rozkroku, skrzyżował dłonie i nieustannie gryzł wnętrze swojego policzka, pokazując tym samym, jak bardzo się denerwuje. Znałam ten tik. Robił tak zawsze, kiedy coś nie szło po jego myśli, kiedy czymś się zadręczał.

Jego cienie pod oczami były jeszcze większe niż zazwyczaj, o ile to w ogóle możliwe. Włosy miał nieułożone, koszulkę pomiętą.

Był wrakiem tej pozytywnej osoby, którą kiedyś znałam, którą kochałam.

- Ze mną wszystko w porządku, tylko ty i moja rodzinka widzicie we mnie jakiś problem.

Zaśmiałam się, opadając z sił.

Odgarnęłam włosy z twarzy, zastanawiając się czy był sens prowadzenia tej konwersacji, jeśli on nie widział błędów w swoim postępowaniu.

A może się zgrywał? Może to była jego tarcza obronna? Jeśli tak, to dlaczego robił to wszystko? Przed czym się bronił?

- No tak, bo jedyna osoba, której pasuje twoje zachowanie, to Clarie - powiedziałam, uśmiechając się do niego smutno.

Noah kiwnął głową, nie patrząc mi w oczy. Nagle czerwone bokserki, leżące obok mojej stopy, wydały się mu naprawdę ciekawe.

- Szkoda tylko, że zachowanie tej laski jest gorsze niż twoje i Lexie razem wzięte - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.

Nie sądziłam, że mi odpowie, ale często zdarzało mi się mylić.

- A ty uważasz się za lepszą od nich? - zarzucił mi Noah, spoglądając na mnie.

Nie sądziłam, że ten chłopak wyzwala jeszcze we mnie jakieś uczucia, ale swoimi słowami złamał mi serce.

- Od Lexie, która odbiła mi chłopaka i robiła ze mnie pośmiewisko? Od Clarie, która zdradziła mojego najlepszego przyjaciela? Mało tego, chciała zrobić to z jego bratem, który odmówił, bo...

Noah fuknął śmiechem, potrząsając głową.

- Z czego się śmiejesz? - Zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.

Przemierzyłam pokój w przypływie odwagi i podchodząc bliżej Noah, spojrzałam mu w oczy i z upartością powtórzyłam pytanie, nie dając za wygraną.

- Zapytałam, co cię tak bawi?

Chłopak nie odpowiedział od razu, a ja przyłapałam się na tym, że wpatrywałam się w jego popękane usta.

- Widzisz kochana Perrie - powiedział tak cicho, że dziwiłam się, iż jego aksamitny głos przebijał się przez muzykę. Dreszcz przebiegł mi po ciele, ale nie odsunęłam się - nie potrafimy dostrzec takich rzeczy, jak prawda, ponieważ chcemy wierzyć w kłamstwo. Ludzie, którym ufamy, tak naprawdę robią z nas idiotów. Sami przed sobą, spoglądając w lustro, nie przyznajemy się do swoich czynów, ani do uczuć.

Zacisnął usta w cienką linię, jakby starał się powstrzymać kolejne słowa.

- O czym ty... Do czego zmierzasz? - Zapytałam.

Noah patrzył mi w oczy przez chwilę, walcząc z samym sobą.

- Nie będę pierwszy, który ci o tym powie. Ale pamiętaj o czym mi dzisiaj rozmawialiśmy. Bo wersje naszych wydarzeń się różnią.

Po tych słowach chłopak musnął moją dłoń swoją, usiadł na krześle przy biurku i założył słuchawki na głowę.

- O czym rozmawialiśmy... O niczym, porównałeś mnie do tych dwóch suk i...

Zamknęłam się, ponieważ dotarło do mnie, że chłopak mnie nie słuchał.

Wściekła, opuściłam pokój, zatrzaskując za sobą drzwi i opierając się o nie plecami.

Czy ten chłopak zawsze musi tak mieszać mi w głowie?

~~~

przepraszam ... za moją nieobecność

proszę ... o wybaczenie

dziękuję ... że czekaliście

♥ lexi xox

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top