rozdział 23

Zatrzasnęłam drzwi i dopiero ciche kliknięcie zamka uświadomiło mi, co ja właściwie robię i jak głupio postępuję, spędzając z Shawnem czas sam na sam po tym wszystkim co zrobił.

Wpatrywałam się w swoją dłoń, trzymającą klamkę.

Prawdę mówiąc, samo przyjście na tę imprezę było fatalnym pomysłem.

Nie wierzę w to co ... myślę, ale... Daniel miał rację.

Mogłabym teraz siedzieć z nim na sofie, oglądać seriale i zajadać popcorn, świetnie się bawiąc.

Co ja najlepszego wyprawiam?

Odwróciłam się na pięcie, chcąc poinformować Shawna, że wychodzę, ale oddech uwiązł mi w gardle, ponieważ chłopak stał naprawdę blisko mnie.

Tak blisko, że moje czoło uderzyło w jego brodę, kiedy zamaszyście robiłam obrót.

Czy to są właśnie problemy niskich ludzi? Zdecydowanie!

Okej krasnalu, nie myśl teraz o tym. Przed tobą stoi Shawn Mendes we własnej. Naprawdę, naprawdę blisko. Więc plan jest taki: uderz go i uciekaj.

- Co... co ty robisz? - jęknęłam, lustrując twarz Shawna.

Jego oczy błyszczały, a to oznaczało, że chłopak był pod wpływem alkoholu.

No raczej, myślisz, że inaczej by w ogóle się do ciebie zbliżył?

- Zastanawiam się, jak mogłem nie zauważyć jak piękna jesteś.

Chłopak uniósł dłoń i delikatnie przesunął palcem po moim policzku.

Poczułam ciarki rozchodzące się po całym moim ciele.

W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że Shawn jest złym człowiekiem, z którym nie chciałam mieć nic do czynienia.

Nie chciałam, żeby mnie dotykał, żeby się do mnie zbliżał. Nie sprawiało mi to przyjemności, nie doprowadzało na skraj, jak kiedyś...

Zaśmiałam się sztucznie.

- No cóż, nigdy nie byłeś najmądrzejszy.

Kąciki ust Shawna uniosły się w górę.

- To właśnie dlatego byliśmy parą. Ty byłaś mózgiem, a ja byłem tym przystojnym.

W moim ciele zapłonął ogień wściekłości i przez chwilę myślałam, czy zdążę przebiec cały pokój, chwycić wazon stojący na komodzie, wrócić i rąbnąć nim Shawna w łeb mocno, żeby zobaczył gwiazdki.

- Wiesz co Shawn? Byliśmy parą tylko dlatego, że ja byłam przez chwilę głupią, zauroczoną w tobie nastolatką. Myślałam, że masz mi coś dzisiaj sensownego do powiedzenia, ale umknęło mi, że ty nigdy mądrze nie gadasz, więc lepiej będzie jak pójdę. Nie będę marnować swojego czasu na ciebie.

Wymacałam klamkę za swoimi plecami, ale Shawn chwycił mój nadgarstek, nie pozwalając mi opuścić pokoju. Drugą dłonią ujął moją twarz, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała.

Nie zdążyłam nawet pomyśleć wypowiedzieć "herbatniki", albo kopnąć Shawna w kolano, a on wpił się w moje usta.

Czyli to tak się człowiek czuje, kiedy nie chce być całowany?

Moim ciałem wstrząsnęło obrzydzenie, kiedy usta Shawna łapczywie ocierały się o moje, zupełnie jakby chciał mnie zjeść.

Chłopak produkował naprawdę dużo śliny i wtedy zrozumiałam, co znaczy określenie "strzelić z kimś ślimaka", które kiedyś przeczytałam w internecie.

To był ten czas, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak Punk G.

Odepchnęłam od siebie Shawna, a chłopak otarł sobie usta wierzchem dłoni, zatrzymując się ode mnie parę kroków dalej.

- Już wiem dlaczego z tobą zerwałem - powiedział, patrząc mi w oczy wyraźnie zły - Beznadziejnie się całowałaś, nadal całujesz.

Demonstracyjnie starłam ślinę z twarzy.

Jak ja mogłam być z kimś takim?

- To życzę ci miłego zjadania ust Lexie - uśmiechnęłam się sarkastycznie i opuściłam pokój Shawna, zatrzaskując za sobą drzwi.

Przeciskałam się przez korytarz do łazienki, nadal czując okropny posmak Shawna na ustach i jego perfumy krążące wokół mnie.

To był ten moment w moim życiu, kiedy myśl o chłopaku, który mi się kiedyś podobał, ale który okazał się kompletnym idiotą, sprawia, że robi mi się niedobrze.

Zanim dotarłam do toalety, na mojej drodze stanęła Lexie.

Przewróciłam oczami, uzmysłowiając sobie, że ta laska chyba nigdy nie da mi spokoju.

Dziewczyna wyglądała na zagubioną, jakby nie wiedziała co się dzieje wokół niej. Mimo jej tony makijażu na twarzy, wyglądała całkiem normalnie- miała na sobie dresy, jak gdyby w ogóle nie interesowało ją to, że jest na imprezie.

Królowa Mody w nieodpowiednim stroju? Coś tutaj nie pasowało...

Patrzyłyśmy na siebie przez chwilkę. Jej wzrok prześlizgnął się po mnie, a później spojrzała na drzwi prowadzące do pokoju Shawna.

W jednej chwili dotarło do mnie, że Lexie nie została zaproszona na domówkę.

Co zabawniejsze- na domówkę swojego chłopaka.

- Co ty tutaj robisz? - pisnęła, a jej cienki głosik przebijał głośną muzykę niczym igła.

- Podobno miałam się tutaj świetnie bawić, ale właściwie już wychodzę - powiedziałam, mijając ją.

Ta dziewczyna pachniała jak Sephora.

Odwróciłam się, patrząc na jej zdezorientowaną minę, a mój wzrok padł na jej czarne dresy. Na pośladkach miała napisane "tutaj twoje dłonie" i nie mogąc się powstrzymać, rzuciłam:

- Hej Lexie, myślę, że powinnaś to pokazać swojemu chłopakowi.

Hej Perrie, od kiedy jesteś taka bezczelna?

Jeśli to w ogóle możliwe, dziewczyna wyglądała na jeszcze bardziej skołowaną niż wcześniej.

Idąc w rytm muzyki, odnalazłam łazienkę, opłukałam twarz wodą i wcisnęłam do buzi gumę miętową.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i załamałam się swoim wyglądem, myśląc o tych wszystkich dziewczynach będących na imprezie.

Czy nadejdzie moment w moim życiu, kiedy w końcu w siebie uwierzę?

W sekundzie  przypomniałam sobie o filetowej szmince w mojej torebce, którą ukradłam... pożyczyłam od mamy przed wyjściem na imprezie. Starannie przeciągnęłam ją po ustach.

Makijaż to największe kłamstwo obecnych czasów, pomyślałam poprawiając włosy i wychodząc z łazienki.

Nagle zobaczyłam, że przez korytarz biegł jakiś chłopak, trzymający się za twarz, jakby powstrzymywał się przed puszczeniem pawia na środku korytarza. Chłopak błądził, otwierając każde drzwi w poszukiwaniu łazienki.

Nieśmiało podniosłam rękę, krzycząc "tutaj", ale chłopak mnie nie zauważył. Otworzył kolejne drzwi i najwyraźniej już nie mógł się powstrzymać, ponieważ w następnej chwili usłyszałam ten okropny dźwięk, kiedy ktoś wymiotuje i zatkałam sobie nos, nie chcąc poczuć tego obrzydliwego zapachu.

Miałam odejść w tamtej chwili, opuścić lokal raz na zawsze, ale moje spojrzenie przyciągnęła Clarie, wybiegająca z pokoju, w którym wymiotował tamten chłopak. Dziewczyna krzyczała i krzywiła się z obrzydzenia. Miała na sobie tylko zieloną koszulę w kratę, która ledwo co zakrywała jej pośladki. Idealne, szczupłe nogi blondyny były nagie.  Włosy miała rozczochrane i wiedziałam, że pomieszczeniu Clarie mogła robić tylko jedną rzecz.

I nie mam tutaj na myśli gry w bierki.

Wiedziałam doskonale do kogo należała ta koszula. Już kilka razy mówiłam mu, że wygląda w niej naprawdę dobrze. Nawet raz miałam ją na sobie, kiedy zaczął padać deszcz, a my byliśmy w parku i...

Noah wyszedł z sypialni w samych jeansach, nisko opuszczonych na biodrach.

Zacisnęłam zęby, wcale nie przez zapach wymiocin, który do mnie dotarł, bo opuściłam dłoń.

Przez jedną sekundę pozwoliłam sobie patrzeć na jego klatę i się zachwycać.

Ale po tej szybkiej, krótkiej chwili zawładnęło mną obrzydzenie, złość i nienawiść.

W momencie w którym mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Noah, zrozumiałam, że ten chłopak nie był przeznaczony dla mnie.

On był przeznaczony dla Clarie.

Daniel miał rację.

- W sumie dobrze, że chociaż ty dobrze się bawisz - szepnęłam, mając świadomość, że Noah jest w stanie zrozumieć moje słowa mimo, iż nie stał blisko mnie.

W następne chwili odwróciłam się, zmierzając do wyjścia.

Daniel miał rację.

Miał rację ze wszystkim.

Powinnam była go posłuchać.

Powinnam była...

Powinnam była docenić go za to wszystko co dla mnie robił, jaki był dla mnie dobry, że w ogóle był ze mną za każdym razem, kiedy przytrafiło mi się coś złego. Mało tego: był, kiedy wszystko było dobrze... I te dobre chwile zdarzyły się mi  w głównej mierze własnie dzięki niemu...

Perrie.

Zatrzymałam się nagle.

Kochasz niewłaściwego Greensona.

Czy przez ten czas nigdy, ani przez jeden moment nie poczułam nic a nic do Daniela?

Chwyciłam kurtkę, która wisiała na wieszaku. I kiedy chaotycznie ją ubierałam, myląc prawy rękaw z lewym, mój wzrok zarejestrował ruch przy drzwiach wejściowych, od których dzielił mnie jedynie korytarz.

Chłopak w holu miał na sobie biały podkoszulek, szare dresy i białe trampki. Włosy postawione na żelu i wyglądał, jakby czuł się nieswojo. Szukał kogoś wzrokiem, przeczesywał salon, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, jego kąciki ust uniosły się w górę i na jego twarz wpłynął uśmiech, który uwielbiałam.

Zaczęliśmy iść w swoim kierunku i wyglądało to jak na tych tanich filmach romantycznych dla nastolatków, ale już w sumie przywykłam do faktu, że moje życie po części właśnie tak wygląda.

Chociaż w znacznej mierze to dramat albo komedia.

Kiedy spotkaliśmy się w połowie drogi, Danielowi nie schodził uśmiech z twarzy.

- Serial ci się znudził? - Zapytałam, unosząc jedną brew.

- Bez ciebie to nie to samo - chłopak puścił mi oczko. - Poza tym bałem się, że znowu wpakujesz się w jakieś kłopoty. I chyba serio się w coś wplątałaś, bo aż ci usta posiniały.

- Jesteś głupi Daniel, wiesz o tym?

Coś w oczach Daniela sprawiało, że czułam się szczęśliwa, że nie myślałam, o tym, co stało się przed chwilą, że wszystko wokół mnie jakby przycichło i tylko my - ja i Daniel - trwaliśmy w naszym magicznym momencie.

- Tak tak, też cię kocham. Ale chodź już stąd, bo tu jest serio beznadziejnie.

Chłopak odwrócił się na pięcie, zmierzając do wyjścia, ale złapałam go za dłoń.

Daniel posłał mi niezrozumiałe spojrzenie, a ja przygryzłam wargę i kumulując w sobie całą odwagę, jaką miałam, wspięłam się na palce i pocałowałam go w usta.

W pierwszej chwili wydawało mi się, że chłopak mnie odtrąci. Zastygł, jakby nie wiedział co się dzieje i jak powinien zareagować.

Dlaczego ten balon w moim brzuchu nadal rósł z podniecenia?

Ale już w następnym momencie Daniel wpiął swoją dłoń w moje włosy, przyciągając mnie bliżej i oddał pocałunek, sprawiając tym samym, że zamieniłam się w kisiel.

Jego usta były naprawdę delikatne. Każdy pocałunek był rozkoszny i czuły, powodował, że chciałam więcej i więcej, i więcej.

Miałam wrażenie, że podczas tego zbliżenia wszystkie nasze uczucia wypłynęły na wierzch, jak gdybyśmy trzymali swoje emocje na wodzy przez długo okres czasu.

- To było...., wow - powiedział Daniel, kiedy odsunął się ode mnie kilka centymetrów, nadal trzymając moją twarz w swoich dłoniach. - Chyba się troszkę rozmazałaś.

Zaśmiałam się.

- Chyba wpadłeś w kłopoty, bo masz sine usta.

- W takie kłopoty mogę wpadać codziennie.

Chłopak jeszcze raz przelotnie cmoknął moje usta, a kiedy spojrzałam w jego brązowe oczy, wiedziałam jedno: nie pocałowałam go dlatego, że zobaczyłam Noah z Clarie.

Zrobiłam to dlatego, że w końcu doceniłam Daniela.

~~~
u was też tak zimno?

cholerka, zmiany nastąpią moi mili

nie mam nic na usprawiedliwienie swojej nieobecności

może... brak weny?

jak sie trzymacie?

lexi xoxo









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top