rozdział 18
Wieczór nadszedł szybciej niż bym mogła się tego spodziewać, więc kiedy rzuciłam przelotne spojrzenie na telefon, zdziwiłam się, że mam aż trzy nieodebrane połączenie, a zegarek wskazywał dużo po dziesiątej.
Jeej, Perrie świetnie, że znasz się na godzinach, ale wstawaj z łóżka bo Bogowie Seksu już na ciebie czekają.
Wstyd mi za swoje myśli...
To wcale nie tak, że przysnęłam... Ja tylko zamknęłam na chwilę oczy i śniłam o całkiem przystojnym instruktorze, który uczyłby mnie jak jeździć na nartach...
I dzięki niemu mogłabym wygrać ten pieprzony zakład Greensonów, że zjadę przynajmniej raz ze stoku na nartach, ale nie! Oczywiście ani razu mi się nie udało... A podejść miałam kilka... Wszystkie z marnym skutkiem.
Nieważne.
Dwa na trzy połączenia był od Daniela, jedno natomiast było od Noah.
Stwierdziłam, że nie będę do nich oddzwaniać.
Super decyzja, bo w końcu po co ci telefon?
Po prostu ubrałam się i już miałam wyjść, kiedy moją uwagę przykuł fakt, że Clarie nie było w pokoju.
Serio laska, dopiero teraz zauważyłaś?
No co? Staram się nie zwracać na nią uwagi.
Jej kosmetyczka zniknęła, ale istotniejszym faktem był telefon, leżący na łóżku dziewczyny z podświetlonym wyświetlaczem.
Nie Perrie. To jest złe, nie wolno zabierać komuś rzeczy osobistych.
Ale ona zabrała mi przyjaciela!
Przecież to nie jest żaden argument...
Wiem, po prostu chcę sprawdzić jej telefon.
Rozglądnęłam się po pokoju, po czym wstrzymując oddech, podniosłam urządzenie, które biło blaskiem po oczach.
Telefon miał blokadę, ale na wyświetlaczu wyskoczyła wiadomość, brzmiąca następująco:
"nasz plan idzie swietnie oby tak dalej. dzisiaj kolejna czesc xox ~l."
Kiedy już zrobiłam minutę ciszy nad interpunkcją adresata, dostrzegłam że wiadomość była od Lexie.
I wszystko jasne. Biedne przecinki.
Chwila, chwila... To Claire i Lexie się znają?
Jakoś nigdy nie widziałam, żeby rozmawiały, albo żeby nawet na siebie spojrzały...
Więc dlaczego Lexie pisze do Clarie i to jeszcze w sprawie jakiegoś planu?
Cokolwiek planują - Królowa Zła i Królowa Dobra - nic z tego pożytecznego nie wyjdzie i...
*Dryyyyyyń*
Prawie umierając na zawał, przystawiłam swój telefon do ucha, odkładając urządzenie Panny Idealnej na swoje miejsce.
- Czego chcesz Greenson?
Daniel westchnął przeciągle po drugiej stronie połączenia.
~ Chciałem sprawdzić czy żyjesz, ale po tym niemiłym zwrocie do mnie chyba to jeszcze przemyślę.
- Masz jakieś pięć minut, bo tyle mi zajmie jak dotrę do twojego pokoju.
~ Yyy... No okej, najwyżej cię nie wpuszczę! Pamiętaj, pokój numer 549, buziaczki.
Chyba chciał się rozłączyć, ale miałam wielką ochtę się z nim podroczyć.
- Nie mów buziaczki, bo to brzmi pedalsko.
~ Ale mooże lubię, co? Pf, jak ci się nie podoba to nara.
Bezczelny.
- To jednak wolę buziaczki od nara.
~ Perrie czasem nienawidzę tego, że jesteś kobietą... Ale w sumie jesteś ładna, więc ci wybaczam.
Oh.
- Ja nie mogę wybaczyć ci tego, że jesteś głupi, Daniel.
Romantyczna Perrie to ta, którą lubię najbardziej.
~ Ale to nie ma znaczenia, bo i tak mnie kochasz.
- Ha, ha, dobry żart. Wiesz, że sobie to wmawiasz, prawda?
~ A wiesz, że dzieci i ryby głosu nie mają?
- Więc zamilcz, dziecko. Przypominam ci, że jestem starsza.
~ Kiedyś będziesz chciała o tym zapomnieć, jak już będziesz mieć zmarszczki i hemoroidy. Ale ci na to nie pozwolę, Pezzozwierzu!
- Daniel jesteś chory. I otwórz mi.
Drzwi przed moim nosem uchyliły się, a w nich stał Daniel z telefonem w dłoni.
Wyglądał naprawdę dobrze.
Telefon, oczywiście.
- Może dlatego, że robimy mini-imprezkę. Wchodź, staruszko i nie gadaj.
Stałam przez chwilę sparaliżowana w progu drzwi, nie mogąc się ruszyć.
Jak to impreza? Jak to na wyciecze szkolnej? Ja nie mogę na nią pójść, przecież to niedozwolone...
Perrie cnotka, Perrie cnotka, Perrie cnotka.
Daniel westchnął, po czym chwycił moją rękę i wciągnął mnie do pokoju, zamykając drzwi. W mieszkaniu znajdowało się tylko kilka osób i z tego co kojarzyłam, to byli chłopcy z drużyny koszykarskiej. Z któregoś kąta płynęła cicho muzyczka.
Rany Boskie, przecież jak przyjdzie tutaj nauczyciel, to jestem skończona...
- To jest ta wasza kara dla mnie? Impreza? Bo jestem kujonką? I nie umiem się bawić?
Daniel się uśmiechnął.
Ten chłopak miał naprawdę ładne jedynki.
Perrie skup się.
- Coś ty! To znaczy jesteś kujonką, ale Noah opowiadał mi kiedyś, że robiłaś ztriptiz na imprezie, więc pewnie umiesz się bawić, a karą jest to, że musisz wypić piwo w przeciągu piętnastu minut. Przy okazji... Chciałbym zobaczyć ten striptiz, więc może jak wypijesz...?
Patrzyłam na niego przez chwilę, a w następnym momencie przywaliłam mu w ramię, co pewnie go nie zabolało, ale taki miałam cel, eh.
- Dzięki, właśnie miałem się tam podrapać - mrugnął do mnie Daniel.
Ludzie, trzymajcie mnie, bo zabiję.
- Czy ty mówisz poważnie? Nie zrobię tego. Nie powinno mnie tutaj w ogóle być, matka mnie zabije. W ogóle wiesz co was...nas czeka jak jakiś nauczyciel zobaczy co się tutaj dzieje? Przecież wszyscy wylecimy, będzie piekło, telefony do rodziców i nie wiadomo co...
Daniel przystawił palec do moich ust, dosłownie mi je miażdżąc.
- Perrie, ucisz się.
O nie, nie będziesz mi mówić co mam robić.
Bez zawahania się, ugryzłam palec Daniela.
W smaku nawet dobry, jak frytki.
Perrie. Idiotko.
Chłopak syknął i zaczął machać swoją dłonią, a ja wykorzystałam okazję i ruszyłam do drzwi.
Muszę się stąd ewakuować jak najszybciej. Co oni sobie w ogóle myśleli? Że mnie upiją? Żałosne.
Oczywiście nie było mi dane dotrzeć do wyjścia, ponieważ Noah wyrósł jak spod ziemi, opierając się o framugę drzwi i blokując mi drogę do wolności.
Chłopak uśmiechał się cwaniacko, trzymając butelkę z piwem w dłoni.
- A ty gdzie się wybierasz, kwiatuszku?
Czy to ciarki na plecach?
Nie. Mrówki Perrie. Bo one zwykle zamieszkują w górach, idiotko.
- Jak najdalej od ciebie.
Uśmiechnęłam się ironicznie i chwyciłam za klamkę, ale Noah nakrył ją swoją dłonią.
Halo, tak się nie robi. Ja nie chcę umierać, a twój dotyk może spowodować zgon.
- Nie tak szybko moja droga. Mamy zakład, który przegrałaś. Więc pijesz.
Chłopak zrobił krok do przodu i był tak blisko mnie, że nasze klatki piersiowe prawie się stykały, a on patrzył na mnie z góry.
Cholera, ten koleś gra nieczysto.
- Ty to masz dziewczynę, więc odsuń się ode mnie, kolego.
Byłam dzisiaj naprawdę bezczelna, ale kogo to obchodziło.
Na pewno nie mnie, ha, ha.
- Czas zaznaczyć w kalendarzyku, że Perrie Flower ma okres - powiedział Noah ze śmiechem.
- Mhm, zaznacz sobie też, że jesteś głupi, bo chyba o tym zapomniałeś.
Chłopak uśmiechnął się, jakby nic go dzisiaj nie dotykało i wepchnął piwo do mojej dłoni.
- Ja zapiszę, a ty pij.
Czy on ma coś z głową?
- Nie wypiję tego, chyba zwariowałeś. Ty i ten twój chory braciszek.
- Dlaczego tego nie wypijesz? Masz za słabą głowę? Zrobisz striptiz nie kontrolując tego? Nie będziemy narzekać z Danielem
Podpuszczał mnie, opierając się bezczelnie o drzwi i wyglądając tak seksownie z tym cwaniackim uśmieszkiem na twarzy, który miałam ochotę zetrzeć.
Najlepiej swoimi ustami.
- Nie. Po prostu jestem na wycieczce szkolnej i nie chcę tego robić? Nie chcę mieć kłopotów.
- Skarbie, my jesteśmy twoimi kłopotami - mruknął Noah.
To było gorące. Czy ja czuję podniecenie?
- Daruj sobie słabe teksty z filmów, Noah - powiedziałam, krzyżując ręce na piersi.
- Nie będziesz mieć kłopotów - zaczął Daniel.
- Właśnie, zadbamy o to - zgodził się Noah.
Może będę żałować moich słów, ale...
- Czemu w ogóle mnie w to wkręciliście? Nie mogłeś się napić ze swoją dziewczyną, Noah? Może powinieneś poświęcić jej czas, skoro jest chora i umierająca na łóżku?
Patrzyłam na chłopaka oczekując wyjaśnień, jakiekolwiek wytłumaczenia, no w sumie czegokolwiek, ale Noah tylko otworzył swoją butelkę, którą dostał od Daniela.
Jego oczy były takie nieprzeniknione, że nie potrafiłam z nich nic odczytać.
- Po prostu napij się z nami piwa, Perrie. O nic więcej cię nie proszę.
Dlaczego robimy te wszystkie głupie rzeczy, kiedy prosi nas o nie osoba, na której nam tak cholernie zależy?
Nie myśląc o konsekwencjach, usłyszałam syk otwieranego kapsla.
~~~
Perrie, ty mały szaleńcze
Co tu się wyczynia...?
Wiecie co?
Myślę nad taką sprawą.
Bo ogólnie jest tak, może nie zawsze, ale zwykle, że jak ktoś pisze drugą część, kontynuację pierwszej, to ona już nie jest taka dobra...
Więc wybaczcie mi, jeśli was zawodzę, ale staram się ja mogę misie
Lots of love ~ lexi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top