epilog
Witaj Perrie, jeśli to czytasz, to znaczy, że mój brat przekazał Ci ten świstek papieru (i nie jest skończonym samolubem!), a żyję teraz właśnie taką nadzieją, więc usiądź wygodnie (najlepiej pomiędzy szafą i komodą, tam gdzie zawsze siedzieliśmy, jedząc ciasteczka) i proszę, przeczytaj te kilka słów, które zawsze chciałem ci powiedzieć, ale nie miałem nigdy odwagi na to, aby spojrzeć ci w oczy, po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło.
Chyba chciałbym zacząć o tego, jak bardzo nie mogłem sobie poradzić w chwili, w której zniknęłaś z mojego życia. Każdy dzień bez Ciebie wydawał się taki szary i niedopełniony, zupełnie jakby ktoś odciął mi nogę lub rękę - wiem, mało romantyczne, ale serca wyrwać mi nie mógł, bo przecież wciąż żyłem, wstając codziennie do szkoły i wspominając... Może to brzmieć żałośnie, ale dosłownie każde miejsce, w którym się pojawiałem, przypominało mi o Tobie. Nie mogłem nawet wytrzymać w swoim pokoju, wierz mi, a przecież wiesz, jak kocham swoje łóżko... Nie umiałem sobie poradzić z uczuciami do Ciebie. Tyle razy się zbierałam, żeby wyjść do domu, żeby znów włamać się do Ciebie przez okno (proszę nie używaj tego, jako dowodu na policji) i po prostu z Tobą porozmawiać... Ale nie potrafiłem. I przypuszczam, że jesteś mi teraz wdzięczna za to, że tego nie zrobiłem...
Jeszcze do tego wszystkiego dochodził Noah, od którego też nie mogłem uciec, a który sam nie radził sobie z tym wszystkim. Czasami w nocy miałem wrażenie, że słyszałem łkanie z jego pokoju, ale przecież byłbym ostatnią osobą na ziemi, od której on chciałby jakiegokolwiek pocieszenia...
Dlatego postanowiłem uciec. Nie wiem czy wiesz, ale moi rodzice się rozwiedli, a ja wyjechałem z matką do Anglii. Może tutaj będzie prościej zacząć wszystko od początku.
Wiesz Perrie,chciałbym przywołać w tym liście każdy najmniejszy moment naszego związku, ale wystarczająco dużo bólu Ci zadałem, więc nie chce rozdrapywać Twoich starych ran. Wystarczająco taplałem się już w swojej krwi, haha (to metafora, czy jak to tam, mam nadzieję, że zrozumiesz, wiesz, że zawsze chciałem ratować osoby, które się samo okaleczają)
Wyrządziłaś nam krzywdę, ucinając z nami kontakt. Z jednej strony Ci się nie dziwię, kto chciałby gadać z takimi zakłamanymi kanaliami, jak my? Ale z drugiej... Wydaje mi się, że gdybyś powiedziała nam jasne i klarowne "spierdalajcie", byłoby nam prościej w jakimś stopniu... Chociaż kim ja jestem, żeby wydawać osądy... Tyle krzywdy Ci wyrządziliśmy, że chyba należało nam się takie cierpienie... Chciałem Cie za to przeprosić. I przeprosić za to, że to tylko przeprosiny listowne...
Mam tylko nadzieję, że nie żałujesz niczego, co było pomiędzy nami, bo sprawiłaś, że cholernie wiele się nauczyłem. I za to bardzo Ci dziękuję.
Nie wiem, czy to co napiszę za chwile jest dobre i czy powinienem Ci o tym mówić, ale zawsze miałaś mnie za dziecko więc... Poznałem tutaj pewną dziewczynę, przez zupełny przypadek, i chociaż na początku szukałem w niej Ciebie... Ona bardzo mi pomogła, wiesz? Może ta informacja jakoś Ci pomoże, że czuję się lepiej, a może nie, nie wiem...
Ale gdybyś chciała, to odezwij się kiedyś. Mój adres masz na odwrocie.
Wiem, że to dość tragiczne proponować kontakt listowny po tym wszystkim, ale skasowałem wszystkie fora społecznościowe...
Mam nadzieję, że uśmiechasz się codziennie tak cudownie i promiennie, jak zawsze to robiłaś.
Chwytaj życie, Pezzozwierz, każdą najdrobniejszą nawet chwilę, bo nie ma czasu nad zastanawianiem się co jest dobre, a co złe. Życie jest tu i teraz.
Spełniaj marzenia x
~ Twój na zawsze, Daniel Greenson.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top