Veinticinco. To wszystko było po coś
Sobota; piąty dzień napadu
Zebraliśmy się wszyscy w biurze, w którym zostawiliśmy radio, za pomocą którego komunikowaliśmy się z Profesorem. Niedługo po tym, jak je uruchomiliśmy i połączyliśmy się z Marquiną, Waszyngton rozłożył na stole plan budynku.
— Jak wiecie, w tym miejscu mamy pokój, w którym uwięziliście wcześniej policjantów. Nie jest on jednak tak zwyczajny, jak mogłoby się wydawać — mówił, wskazując pewien punkt na planie. — Jeśli zdejmiemy jeden obraz, dostaniemy się do klawiatury. Po wpisaniu kodu, który znam tylko ja, będziemy mieli dostęp do sekretnego przejścia. Prowadzi ono na tyły budynku. Moglibyśmy tędy wynieść złoto i uciec.
— "Moglibyśmy"? — spytał zdziwiony Denver.
— Waszyngton jest teraz częścią drużyny — odparła Manila.
— Skąd pewność, że nie będzie czekała tam na nas policja? — zapytał Berlin.
— Obserwowałem ich, cały czas stoją przed głównym wejściem. Prawdopodobnie nawet nie mają pojęcia o tym przejściu — wtrącił Helsinki.
— Marsylia mógłby podjechać i was zabrać. Później wróciłby do kryjówki, zgarnął Serbów oraz mnie, a następnie byśmy uciekli autostradą A-2. Dojechalibyśmy do Barcelony, a stamtąd statkiem popłynęlibyśmy na Sycylię — odparł Profesor.
— Przecież mówili, że obstawią autostrady, jak niby mamy się przedostać do Barcelony? — zapytał Salem.
— Mówienie, że obstawią to jedno. Ale czy faktycznie to zrobią, to drugie — powiedział Marsylia. — Kiedy wracałem helikopterem, rzuciłem okiem na drogi. Nikogo tam nie ma, chyba, że zarzucili na auta pelerynę niewidkę.
— Rano uciekniemy — powiedział Profesor. — Około szóstej nad ranem Marsylia do was przyjedzie. Zaczniecie przenosić złoto do ciężarówki, potem się przebierzecie w ubrania, które wam damy, wypuścicie zakładników, a następnie wrócicie do auta i odjedziecie.
— Zanim osoba odpowiadająca za otwarcie drzwi wróci do tunelu, minie trochę czasu — wtrąciłam. — Lepiej, żeby zrobił to ktoś z zakładników — zasugerowałam.
— Czy jest zakładnik, któremu ufamy na tyle, aby powierzyć mu to zadanie? — zapytała Nairobi.
— Może Miguel? Ten, którego Denver postrzelił — zaproponowała Sztokholm.
— Chłopak spęka. Widzieliście jak się trząsł, kiedy poszedł po tego miśka? — przypomniał Bogota.
— To może Amanda? — zasugerował Waszyngton.
— Nie, ona też odpada. Jest za bardzo przerażona tym wszystkim — stwierdziła Manila.
— Chyba wiem, kto byłby idealny do tej roboty — powiedziała Tokio.
— Kto? — zapytali jednocześnie Palermo i Lizbona.
— Ta była pielęgniarka, która zajęła się Nairobi, kiedy ta odpoczywała po operacji — odpowiedziała krótkowłosa.
— W sumie... tak, nadałaby się — odparła Nai.
— Zatem postanowione. Zacznijcie pakować złoto do beczek, żeby było gotowe na jutro i poinformujcie zakładniczkę o tym, co będzie musiała zrobić. Najwyższa pora to zakończyć — powiedział Profesor.
Na tym zakończyliśmy obrady. "Oby nic się nie spaprało. Znając nasze szczęście, jest to jak najbardziej możliwe" pomyślałam smutno.
Napad dobiegał końca, ale została mi jedna, jedyna rzecz. Pogadać z Rio.
— RIOOOOOOOOOOOOO! — zawołałam przechadzając się po korytarzu, zupełnie tak jak Berlin, kiedy szukał Denvera w mennicy.
— Tu jestem! — odpowiedział.
Poszłam w kierunku jego głosu. Był w bibliotece. Podeszłam do niego, po czym zagadnęłam:
— No czeeeeeść — przywitałam się, przedłużając literę "e".
— Czego chcesz? — zapytał niemiło.
— Wiesz... chciałam cię przeprosić.
— Przeprosić?
— T-tak. I to szczerze. Wiem, że byłam dla ciebie zawsze chamska i oschła, ale... zdałam sobie sprawę, jak bardzo dziecinne były te nasze sprzeczki. Albo jak mierzyłam do ciebie w mennicy. Po prostu przepraszam za wszystko.
— Wiesz... też powinienem przeprosić. Nie zawsze odnosiliśmy się do siebie z szacunkiem, to fakt. Też przepraszam za wszystko.
Po przeprosinach, mocno się przytuliliśmy. Następnie udaliśmy się do pomieszczenia z sejfem, aby pomóc w pakowaniu złota.
Niedziela; szósty dzień napadu
Wszystko poszło zgodnie z planem. Po zapakowaniu złota, przebraniu się i wejściu do ciężarówki (która, jako przykrywkę, miała na sobie napisy informujące o przewozie mięsa), Marsylia bez problemu odjechał z banku. W międzyczasie zakładnicy opuścili budynek. Zatrzymaliśmy się przy kryjówce, z której zgarnęliśmy Profesora i Serbów, a potem, po około sześciu godzinach drogi dotarliśmy do Barcelony bez żadnych przeszkód. W Barcelonie również wszystko poszło jak z płatka. Statek towarowy grzecznie na nas czekał. Po około kwadransie spędzonym na upewnianiu się, że "wszystko jest dobrze" popłynęliśmy w kierunku Sycylii.
Mówią, że kiedy zamykają się jedne drzwi, to otwierają się kolejne. Cóż, tamtego dnia zamknęły się takowe drzwi. Zakończyliśmy napad, który jeszcze niedawno uznawaliśmy za misję samobójczą, do tego udało nam się przetopić prawie dziewięćdziesiąt ton złota, przez co nieźle się wzbogaciliśmy. W końcu nawiązałam jakąś nić porozumienia z Rio i się pogodziliśmy. Odkryłam jak bardzo jestem w stanie przesadzić i na co naprawdę mnie stać. Ale, co najważniejsze, podczas napadu nikt nie zginął. Z powrotem na Sycylię wiązało się zaczęcie nowego, spokojnego życia. Może to właśnie tu otwierają się kolejne drzwi.
~💶~
Moi drodzy, stało się. Nasi bohaterowie zdołali opuścić bank. Na całe szczęście.
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, możecie śmiało dać znać.
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top